Grupy wymieszały się ze sobą, rodziły się nowe dzieci. Niektóre miały włosy czarne, inne – blond albo rude. Rozumiały oba języki rodziców.
Ale znów Skraelingowie zaczęli zapadać na gorączkę i umierać. Ponieważ choroba oszczędzała Grenlandczyków, zrozumieli oni, że nie muszą się jej bać, bo sami ją ze sobą przywlekli. Zrozumieli, że to oni są chorobą. Ludzie z Północy wystawili zmarłym grobowce, na których wyryli runy. Modlili się do Thora i Odyna. Ale Skraelingowie chorowali nadal. Grenlandczycy uznali, że jeśli tu zostaną, ich gospodarze wymrą, a oni zostaną sami. Zrobiło im się ich żal. Chociaż niechętnie, postanowili odpłynąć. Rozebrali świątynię Thora, by wziąć ją ze sobą, jednak na pożegnanie zostawili Skraelingom kilka zwierząt.
Po ich odjeździe gorączka nie ustała. Skraelingowie umierali i omal nie wymarli zupełnie. Ci, co przeżyli, rozproszyli się po całej wyspie razem ze swoimi zwierzętami.
6. Chichén Itza
O Freydís trzeba teraz powiedzieć, że razem z córką Gudrid, mężem Thorvardem i swymi towarzyszami wyruszyła wzdłuż wybrzeży na zachód. Przekonali się, że kraina, którą opuścili, jest rzeczywiście wyspą. Potem Freydís chciała swoim zwyczajem wziąć kurs na południe, ale jej towarzysze oznajmili, że nie będą żeglować ani dnia dłużej, nie wiedząc, dokąd płyną. Freydís zaproponowała więc, żeby wrzucić do morza belki ze świątyni Thora i żeby te wskazały im drogę. Oświadczyła, że wylądują tam, gdzie Thor każe belkom przybić do brzegu. Kiedy tylko zrzucono belki ze statku, fale pchnęły je w stronę lądu, który znajdował się najdalej na zachodzie, i załodze zdawało się, że suną one nie tak wolno, jak można było się spodziewać. Potem powiała morska bryza. Pożeglowali na zachód, do przylądka wyspy, którą nazwali Wyspą Kobiet. Następnie dotarli do ziemi, która była tak rozległa, że wydała im się stałym lądem, i wpłynęli do fiordu. Zobaczyli, że jest on nadzwyczaj szeroki i długi, obrzeżony z obu stron bardzo wysokimi górami. Freydís nadała temu fiordowi imię swej córki. Po czym zbadali okolicę i odkryli, że Thor dotknął belkami cyplu wysuniętego w morze na północ od zatoki.
Była tam niezbyt głęboka rzeka, w którą knara mogła wpłynąć dzięki swemu płytkiemu zanurzeniu. Ruszyli w górę rzeki i dotarli do jakiejś wsi. Było późno, słońce miało się już ku zachodowi, więc Freydís poprowadziła swych ludzi na ławicę piasku na przeciwległym brzegu. Nazajutrz przypłynęło łodzią kilku Skraelingów. Przywieźli przybyszom czerwonogłowe kury i trochę kukurydzy, tyle, że starczyłoby tego na obiad dla ledwie kilku ludzi, po czym nakazali im zabrać sobie tę żywność i odpłynąć. Tym razem jednak Grenlandczycy chcieli tu zostać, jako że to miejsce wskazał im Thor. Wobec tego Skraelingowie wrócili w strojach wojennych, uzbrojeni w łuki, strzały, dzidy i tarcze. Grenlandczycy, zbyt znużeni, żeby uciekać, wybrali walkę. Ale szybko górę nad nimi wziął tłum Skraelingów, którzy ranili dziesięciu przeciwników i wszystkich wzięli do niewoli.
Skraelingowie byli gotowi wymordować ich na miejscu, ale doszło do nieoczekiwanego zdarzenia. Jeden z Grenlandczyków, walczący konno, zleciał ze swego wierzchowca, co tak przeraziło Skraelingów, że zaczęli krzyczeć ze strachu. Myśleli bowiem, że jeździec i koń są jednym stworzeniem. Naradzili się i po chwili ustawili obcych w szeregu, powiązali ich i uprowadzili razem z ich bydłem i bronią.
Szli w potwornym upale przez lasy i bagniska. Wilgotność była tak duża, że ludzie Północy mieli wrażenie, iż stopnieją jak śnieg przy ogniu. Wreszcie dotarli do miasta, jakiego nigdy wcześniej nie widzieli. Były tam kamienne świątynie, wielopiętrowe piramidy i kolumnady złożone z posągów wojowników, oraz ogromne rzeźbione głowy wężów, które przypominały im dzioby knar i langskipów, z tą różnicą, że węże były upierzone.
Skraelingowie zaprowadzili Grenlandczyków na arenę w kształcie litery H, na której grano w piłkę. Walczyły dwie drużyny, każda na swojej połowie boiska, posyłając sobie wielką kulę zrobioną z dziwnego materiału, zarazem sprężystego i twardego, która odbijała się bardzo wysoko. Jeńcy zrozumieli, że gra polega na tym, by przerzucić kulę na teren przeciwnika, utrzymując ją w powietrzu bez użycia dłoni i stóp, a tylko za pomocą bioder, łokci, kolan, pośladków albo przedramion. Na ścianie fosy, na wysokości połowy boiska, umocowane były dwa kamienne pierścienie, ale Grenlandczycy na razie nie mieli sposobności poznać ich przeznaczenia. Z amfiteatralnie wznoszących się ław przyglądała się grze liczna publiczność. Na koniec niektórych graczy złożono w ofierze, ucinając im głowy.
Dwunastu Grenlandczyków, w tym Freydís i jej męża Thorvarda, zrzucono do fosy. Naprzeciw nich stanęło dwunastu Skraelingów, ubranych tylko w nagolenniki i nałokietniki. Gra się rozpoczęła i Grenlandczycy, którzy nigdy dotąd w nią nie grali, widzieli, jak kula spada na ich stronę, ale nie potrafili jej przerzucić z powrotem, a jeśli im się udawało, popełniali błędy, bo nie trzymali się reguł gry, o których nie mieli pojęcia. Ciągle przegrywali i ogarniał ich coraz większy strach, bo docierało do nich, że w razie porażki zostaną złożeni w ofierze. Ale nagle kula trąciła jeden z kamiennych pierścieni, nie wpadła wszakże do środka, co wywołało pomruk publiczności. Freydís kazała więc swoim ludziom, by celowali w pierścień. I to jej mąż Thorvard zdołał wykonać bardzo ryzykowne odbicie kolanem, tak że kula poleciała wysoko w powietrze, zatoczyła wielki łuk i przeszła przez pierścień wśród wrzawy rozwścieczonej publiczności. Zaraz potem grę przerwano i ogłoszono zwycięstwo Grenlandczyków. Kapitanowi przeciwnej drużyny ścięto głowę. Grenlandczycy nie wiedzieli jednak, że w wyjątkowych przypadkach najlepszy gracz zwycięskiej drużyny też zostaje stracony, co winien poczytywać sobie za wielki zaszczyt. Tak więc Thorvardowi, mężowi Freydís, ścięto głowę na oczach żony i przybranej córeczki Gudrid, która płakała w ramionach matki. Wówczas Freydís powiedziała do swych towarzyszy: „Jesteśmy na łasce Skraelingów okrutniejszych od trolli i jeśli chcemy przeżyć, musimy zyskać ich przychylność, robiąc wszystko, czego będą od nas żądać”.
Po czym odśpiewała taką pieśń:
Dowiedziałam się oto, że na południu
Thorvard znalazł swój kres na ziemi.
Okrutna jest dla mnie Norna, Odyn za wcześnie
Wziął do siebie obrońcę siepaczy.
Jej śpiew unosił się wysoko w górę, ku wielkiemu zdumieniu Skraelingów, a na koniec opadł jak strzała:
Nie myśl, że jestem wściekła,
Czekam tylko na lepszą sposobność.
Ciało Thorvarda wrzucono uroczyście do jeziora w głębi rozpadliny. Pozostałych Grenlandczyków oszczędzono, ale na początku traktowano ich jak niewolników. Niektórzy pracowali w odkrywkowych kopalniach soli albo uprawiali bawełnę, którą znali, bo niegdyś przywozili ją z Miklagardu Szwedzi, i te obowiązki były najcięższe. Inni pracowali jako służący albo obsługiwali rytualne uroczystości ku czci licznych skraelingowskich bogów – do najważniejszych należeli Kukulkan, pierzasty wąż, i Chak, bóg deszczu.
Pewnego dnia Freydís podeszła do posągu, który przedstawiał leżącego mężczyznę wspartego na łokciach, z podwiniętymi nogami, z wieńcem na głowie. Jarl Skraelingów, do którego oddano ją na służbę, wyjaśnił jej na migi, że jest to Chak, bóg deszczu. Wtedy poszła po młotek i złożyła go na brzuchu posągu. Powiedziała jarlowi, że zna dobrze tego boga pod imieniem Thor. Kilka dni później spadła na miasto gwałtowna burza. A kraj miał właśnie za sobą długi okres suszy.
Innym razem córka Freydís, Gudrid, bawiła się skraelingowską zabawką na kółeczkach. Freydís zdziwiła się, że oprócz tej zabawki Skraelingowie nie mają ani wozów,