– Chodź, zjedzmy jakiś lunch – mówi Sophie, zrywając się z sofy z jednym z bliźniaków, a potem pochyla się, żeby wyjąć drugiego z huśtawki. – Tym dwóm brzdącom przydałaby się drzemka. Położę ich i zejdę na dół, żeby coś przygotować. Może być omlet i sałatka? Nie sądzę, byśmy mieli coś więcej do jedzenia.
Już wychodzi z salonu, gdy za nią wołam:
– Czuję się okropnie, że tego nie wiem, ale jak ty ich rozróżniasz?
Sophie chichocze.
– To proste, Jensen ma trochę więcej włosów. – Wskazuje na dziecko, które właśnie karmiła. – Ale nie miej wyrzutów sumienia. Damien też wciąż ich myli. – Waha się w progu. – Przepraszam, powinnam była zapytać, czy chcesz wziąć któregoś na ręce? Nie chcę, żebyś myślała, że nie pozwalam ci ich dotykać. Po prostu starałam się szanować twoje uczucia.
– Z przyjemnością – mówię automatycznie i zanim zdążę się nad tym porządnie zastanowić, Sophie umieszcza jedno z dzieci w moich ramionach.
Przez chwilę jego ciężar wydaje mi się dziwny, ale szybko się do niego przyzwyczajam. Chłopczyk wtula się we mnie i zaczyna mi się to wydawać naturalne. Mogłabym zamknąć oczy i udawać, że to moje dziecko.
5
Nietrudno było się dowiedzieć, dokąd przeprowadził się Aiden. Wciąż pracuje w tym samym biurze w Ealing, więc musiałam tylko tam dotrzeć, zanim wyjdzie i śledzić go przez całą drogę do domu. Źle się czułam, naruszając jego prywatność, i nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mnie zauważył, ale pragnienie odnalezienia Kayli zwyciężyło.
Nie spodziewałam się, że wciąż będzie mieszkał w Putney. Zakładałam, że z tą dzielnicą wiąże się dla niego zbyt wiele bolesnych wspomnień. Ja sama musiałam uciec jak najdalej stąd.
Stoję po drugiej stronie ulicy i chłonę każdy szczegół jego nowego domu. W niczym nie przypomina edwardiańskiej nieruchomości, którą wspólnie kupiliśmy. To nowoczesny bliźniak, a do tego znacznie mniejszy. Chociaż Aiden nieźle zarabia, nie byłby w stanie samodzielnie spłacać rat kredytu i pokrywać rachunków za tamto miejsce.
W środku pali się światło, więc wiem, że jest w domu, chociaż przez żaluzje nie da się zajrzeć do środka.
Próbuję sobie wyobrazić, co robi teraz Kayla, ale jej obraz zdążył zniknąć z mojej pamięci. Widzę tylko trzymiesięczne dziecko, gapiące się na mnie i oczekujące, że będę wiedziała, co robić, i wszystko naprawię.
Zbliża się dziesiąta wieczorem, więc Kayla na pewno leży już w łóżku. Aiden bez wątpienia surowo pilnuje, żeby chodziła spać o przyzwoitej porze. Ale tak naprawdę nie mam pojęcia, jak teraz wygląda ich życie, jak spędzają wspólnie czas, jakie relacje ich łączą. Oboje są mi obcy, chociaż kiedyś znałam każdy centymetr mojego dziecka i myślałam, że znam męża.
Czy naprawdę odważę się zapukać do jego drzwi o tej porze? Nie byłoby to łatwe o żadnej godzinie, ale tak późnym wieczorem? Przecież nie porzuciłam swojego życia zaledwie wczoraj. Minęły dwa lata i trzy miesiące, plus minus kilka dni. Dwa lata, które ciągnęły się niczym całe życie, a jednocześnie minęły w okamgnieniu.
Ruszam w stronę domu, walcząc z przerażeniem. Dam radę, jedynie muszę stawiać jedną nogę przed drugą.
Frontowe drzwi otwierają się nagle, a ja zamieram. Nie jestem jeszcze gotowa na to, by mnie zobaczył; to miało wyglądać zupełnie inaczej. Miałam się pojawić na jego progu, a nie stać bezsensownie po drugiej stronie ulicy. To ja miałam nacisnąć dzwonek do drzwi, być tą, która ich odnalazła, a nie odwrotnie.
Nie mam gdzie się ukryć, jestem na widoku, oświetlona przez blask ulicznych latarni. Nie mogę nic zrobić. Więc stoję jak sparaliżowana i czekam, aż los zadecyduje o tym, co się stanie, chociaż utrata kontroli to dla mnie najgorszy koszmar.
To ona. Opiekunka Kayli. Wygląda na starszą, niż początkowo zakładałam; bliżej trzydziestki niż dwudziestki. Dziwię się, że wciąż tu jest, skoro Kayla musiała zasnąć kilka godzin temu. Mój mózg właśnie zaczyna rozważać inny scenariusz, gdy w progu staje Aiden, przyciąga ją do siebie, obejmuje i całuje w czoło, a ona wtula się w niego. Chcę się odwrócić, ale nie mogę; dalej stoję jak wrośnięta w ziemię, sparaliżowana fizycznie i psychicznie.
Potworne spazmy bólu szarpią moim ciałem, a nogi uginają się pode mną, chociaż widok Aidena z kimś innym nie powinien wywoływać we mnie takich reakcji. Nie. On przestał być mój w chwili, gdy odeszłam.
Ale to zmienia wszystko.
***
Gdy docieram do domu, w mojej głowie zaczyna się kształtować nowy plan i rozważam go obsesyjnie. Muszę się dowiedzieć jak najwięcej o córce, włącznie z tym, kim jest kobieta, która ewidentnie odgrywa ważną rolę w jej życiu. Nie znam jej nazwiska, ale mogę zajrzeć na konto Aidena na Facebooku i sprawdzić, czy znajdę tam jakieś informacje na jej temat. Gdy byliśmy razem, nie korzystał z mediów społecznościowych, ale warto spróbować.
Własne konto wykasowałam dawno temu, gdy byłam w ciąży z Kaylą, bo nagle poczułam, że nie chcę się dzielić ze wszystkimi swoim życiem. I tak nigdy nie publikowałam tam żadnych prywatnych rzeczy, ale zrobiło mi się lepiej, gdy wymazałam swój ślad z internetu. Co oznacza, że teraz muszę założyć nowe konto, żeby zyskać dostęp do konta Aidena. Ale nie zamierzam użyć prawdziwego nazwiska.
Mam wrażenie, jakbym robiła coś nielegalnego, gdy tworzę nowy adres e-mailowy, korzystając z drugiego imienia – Eve – a potem dołączam do Facebooka, nie zawracając sobie głowy ustawianiem zdjęcia profilowego. Po chwili znajduję Aidena Conwaya. Mojego męża. Widzę stare zdjęcie, które zrobiłam mu na wakacjach w Portugalii, i jestem zdumiona, że go nie zmienił, zwłaszcza że ewidentnie ułożył sobie życie na nowo.
Żołądek przewraca mi się do góry nogami, gdy klikam jego profil, przekonana, że okaże się prywatny i niczego nie zobaczę. O dziwo, jestem w błędzie; Aiden najwyraźniej nie przykłada takiej wagi do ustawień prywatności i widzę kilka jego zdjęć. Nie jest ich wiele. Parę starych, ze współpracownikami, z przyjęcia bożonarodzeniowego i jedno świeższe, na którym został oznaczony.
„Nicole Richardson oznaczyła Aidena Conwaya w poście”.
Patrzę na kobietę, którą widziałam u niego w domu i w parku z Kaylą. Nicole Richardson obejmuje Aidena, stykają się twarzami, tak że trudno powiedzieć, gdzie jedna się zaczyna, a druga kończy. Zupełnie jakby byli jednością.
Nie mogę oddychać. Wyglądają na tak zakochanych, na tak do siebie dopasowanych, że trudno uwierzyć, jak to możliwe, że Aiden i ja kiedykolwiek byliśmy razem. Wyglądają, jakby na świecie nie było nikogo poza nimi dwojgiem. I Kaylą, oczywiście.
Rozpaczliwie chcę zobaczyć zdjęcie córeczki, więc dalej przewijam posty na tablicy, ale nie jestem zaskoczona, gdy nie znajduję ani śladu Kayli. Aiden nigdy nie opublikowałby zdjęć naszej córki w mediach społecznościowych. Za bardzo dbał o jej prywatność, nawet gdy była jeszcze niemowlęciem.
Zamykam Facebooka, a potem wyłączam laptop i staram się zapanować nad oddechem.
Nicole Richardson, kim jesteś?
***
Jamie otwiera drzwi i gapi się na mnie. Myślałam, że ucieszy się na mój widok, że robię coś dobrego, zdobywam się na jakiś pozytywny gest, by wynagrodzić mu to, co zrobiłam. Mogłam przecież zostać w domu, roztrząsać swój plan, a jednak przyszłam tutaj, żeby mu pokazać, że mi zależy. Tymczasem on zdaje się rozczarowany, wręcz zdenerwowany.
– Przepraszam – mówię. – Nie powinnam była tak po prostu