– Och, Farrah, to wspaniała wiadomość. Już myślałem, że to się nigdy nie wydarzy. Zwłaszcza że ostatnio nie…
– Teraz już rozumiesz, dlaczego? – Zmuszam się, żeby na niego spojrzeć. – Po prostu chciałam być ostrożna.
Kiwa głową.
– Oczywiście, tak. To jest… Słuchaj, jeszcze nigdy nie utrzymałaś ciąży tak długo, prawda, więc to dziecko na pewno z nami zostanie!
I właśnie tego się obawiam.
11
Minęły trzy dni, od kiedy Sophie zaproponowała, że porozmawia z Aidenem w moim imieniu. Siedemdziesiąt dwie godziny jeszcze nigdy nie trwały tak długo, a ja działam na autopilocie, chora z niepokoju, i nie potrafię się skupić na niczym poza palącą potrzebą, aby być z moją córką. Niemal nie odrywam wzroku od telefonu. Próbuję go zmusić, żeby zadzwonił, żeby na ekranie pojawiła się jakakolwiek wiadomość.
– Jadę w następny weekend do Lake District, w odwiedziny do rodziców – oznajmia Jamie. – Dawno u nich nie byłem, ciągle mi coś wypadało.
– To dobrze, że znalazłeś dla nich czas – mówię, wyglądając przez okno kawiarni.
– Zdajesz sobie sprawę, że jeszcze nigdy tego nie robiliśmy? – pyta Jamie.
Odwracam się, by na niego spojrzeć.
– Czego?
– Nie umawialiśmy się nigdzie w trakcie dnia. Zawsze widujemy się wieczorami, prawda? – Puszcza do mnie oko. – Ale to miłe. I w końcu siedzimy w kawiarni przy jednym stoliku.
Gdybym nie była taka rozkojarzona, nawiązanie Jamiego do okoliczności, w jakich się poznaliśmy, wywołałoby uśmiech na mojej twarzy. A gdy widzę, jak jego twarz rozjaśnia się uśmiechem, dociera do mnie, że mimo wszystko chcę, by był szczęśliwy. To dlatego zgodziłam się z nim spotkać dziś po południu, chociaż czuję, jakbym miała lada chwila eksplodować.
– W każdym razie pomyślałem, że może chciałabyś pojechać ze mną? – ciągnie.
– Żeby poznać twoich rodziców? – Nie potrafię ukryć przerażenia i uśmiech znika z jego twarzy.
– Tak. To mili ludzie, Farrah, polubisz ich. Byłaś kiedykolwiek w Krainie Jezior? Tam jest niesamowicie. Zwłaszcza gdy człowiek jest przyzwyczajony do takiej betonowej dżungli. – Wskazuje na nasze otoczenie.
– Ja, eee…
– Po prostu się zgódź. Nie analizuj tego przesadnie. Będzie miło. Myślę, że przydałaby ci się przerwa. Nie wiem, co się dzieje w twoim życiu, ale wydajesz się… odrobinę zestresowana.
– Sama nie wiem, Jamie.
– Słuchaj, nie mam pojęcia, co z nami będzie i czy w ogóle możemy mówić o jakichś nas, ale to dosłownie weekendowy wypad. Przerwa dla ciebie. Nie traktuj tego jak wyjazdu do moich rodziców, tylko się u nich zatrzymamy. Albo możemy wynająć pokój w hotelu, jeśli poczujesz się dzięki temu bardziej swobodnie?
Już mam powiedzieć, że to raczej nie jest dobry pomysł, gdy widzę znajomą postać po drugiej stronie ulicy. Chociaż od razu wiem, że to ktoś, kogo znam, dopiero po chwili dociera do mnie, że to Maya, moja ciężarna uczennica. Zawsze czuję zaskoczenie, gdy widzę ucznia poza zajęciami. Gdy pracowałam w szkole, też tak było. Zupełnie jakby te dzieciaki nie istniały w innym kontekście.
Maya stoi pośrodku chodnika i najwyraźniej kłóci się z jakimś chłopakiem. On gestykuluje dziko, a ona krzyczy mu coś prosto w twarz, a jej buzia jest wykrzywiona gniewem. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie i już mam wyjść, żeby sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy, ale wtedy ona odwraca się, zostawia chłopaka i odchodzi.
– A zatem się zgadzasz? – pyta Jamie.
Kiwam głową, nie pamiętając, o co właściwie chodzi, bo myśli mam zaprzątnięte Mayą.
– Świetnie! Dam im znać, że przyjeżdżamy.
Gdy przenoszę wzrok z powrotem na Jamiego, dociera do mnie, że właśnie zgodziłam się spędzić weekend u jego rodziców. Tak daleko od Kayli.
– Ja, hmm…
Przerywa mi dzwonek jego komórki, a on przeprasza i szybko odbiera.
Daję mu znak, że zaraz wrócę, i wychodzę na zewnątrz, by sprawdzić, czy Maya kręci się gdzieś w pobliżu, ale dawno już zniknęła, podobnie jak chłopak, z którym się kłóciła. Zerkam do kalendarza w telefonie i widzę, że następne zajęcia mamy dopiero w piątek – za dwa dni. Piszę do niej i pytam, czy wszystko u niej dobrze, wyjaśniając, że właśnie ją widziałam i że może na mnie liczyć, gdyby chciała porozmawiać.
Wracam do środka, tymczasem Jamie zakończył już rozmowę i stanął przy kasie, żeby zapłacić za nasze napoje.
– Przepraszam – mówi na mój widok. – Nagły wypadek w pracy, muszę jechać.
– Nie ma sprawy.
Całuje mnie w czoło.
– Zadzwonię do ciebie później. Tak się cieszę na nasz wspólny weekend – rzuca i znika, a ja zastanawiam się, jak to możliwe, że się na to zgodziłam, chociaż Kayla coraz bardziej mi się wymyka.
– Co ty tu robisz? – pyta Sophie.
W jej tonie nie słychać gniewu, raczej zdziwienie na mój widok. Ostatecznie miałam czekać, aż to ona się do mnie odezwie.
– Przepraszam, ale odchodziłam od zmysłów. Znam cię, Sophie, i wiem, że na pewno już zdążyłaś z nim porozmawiać, więc dlaczego się do mnie nie odezwałaś? – Gdy tak na nią patrzę, dociera do mnie, że nie mogę jej ufać. Jak można ufać komukolwiek, gdy człowiek nie wie nawet, czy może ufać samemu sobie.
– Lepiej wejdź – mówi. – Bliźniaki są już w łóżkach, a Damien wyszedł z kolegami z pracy, więc będziemy mogły porozmawiać.
Wchodząc do domu Sophie po tak długiej przerwie, mam wrażenie, jakbym cofnęła się w czasie. Niewiele się tu zmieniło; wystrój wciąż zdradza jej rękę, jej sposób dobierania kolorów i akcesoriów, które idealnie dopełniają każdą przestrzeń. Zawsze żartowała, że jeśli kiedykolwiek będzie miała dość nauczania, zajmie się aranżacją wnętrz.
– Nie spotka się ze mną, prawda? – Wiem, że tak jest, gdy tylko te słowa opuszczą moje usta.
Poświęciłam tyle godzin na wyobrażanie sobie pierwszej rozmowy z Aidenem i przygotowywanie linii obrony. Nawet do głowy mi nie przyszło, że on może po prostu odmówić tego spotkania.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.