Po części żałuję, że nie mogę powiedzieć jej prawdy; że jestem ostatnią osobą, u której powinna szukać rady.
– Nie wiem, czy mogę odpowiedzieć na to pytanie – zaczynam ostrożnie. – To twój wybór, Mayu. Nie mogę wpływać na twoją decyzję, to nie byłoby w porządku.
Wlepia wzrok w sufit, a w oczach stają jej łzy.
– Mój wybór.
– Tak. Chcę, żeby to było jasne. To jest twój wybór, nikogo innego. To twoje ciało… – przerywam, zastanawiając się, czy wypada mi zadać to pytanie, ale przecież i tak już zaangażowałam się za bardzo w jej prywatne życie. – Czy ojciec dziecka wie?
Kiwa głową.
– Tak. Connor. To dobry chłopak. Jesteśmy razem od kilku miesięcy i powiedział, że pogodzi się z każdą decyzją, jaką podejmę.
Czuję ulgę, gdy to słyszę.
– Chodzicie razem do szkoły?
– Nie. Jest trochę starszy ode mnie. Ma dwadzieścia dwa lata. Znam jego kuzyna i czasami razem spędzaliśmy czas. Tak się poznaliśmy. Ale to naprawdę przyzwoity chłopak. Właśnie skończył college.
– Oboje jesteście tacy młodzi – wzdycham. – Tacy młodzi.
– Wiem, ale mogłoby nam się udać, prawda?
Maya rozpaczliwie pragnie, żebym pomogła jej podjąć decyzję, tymczasem ja nie powinnam mieć z tym nic wspólnego.
– Tak, jeśli naprawdę tego chcesz. Mnóstwo ludzi decyduje się na dzieci w młodym wieku. Czy twoi rodzice wiedzą?
– Nie, ale nie zdołam ukrywać tego dużo dłużej. Mogę wkrótce zacząć mieć poranne mdłości czy coś. – Delikatnie klepie się po brzuchu. – Powiem im, tylko muszę najpierw sama ogarnąć, co się dzieje. Gdy już prawda wyjdzie na jaw, to stanie się bardziej realne. Nie będzie już chodziło tylko o mnie i Connora. – Przez chwilę gapi się w ścianę i ściąga brwi. – Mam tylko osiemnaście lat. Muszę myśleć o studiach i karierze. Jak mogłabym cokolwiek osiągnąć, gdybym teraz urodziła?
– Ludzie pokonują znacznie większe przeszkody, Mayu. Najważniejsze, żebyś nie przechodziła przez to sama. Jestem pewna, że rodzice cię wesprą, jeśli się przed nimi otworzysz.
Sięga po swoje pióro i zaczyna się bawić stalówką.
– No nie wiem. Są wspaniali i w ogóle, ale nigdy nie rozmawialiśmy o czymś takim. Tak naprawdę nie mam pojęcia, jak zareagują. Myślę, że będą rozczarowani. Chcą dla mnie tego, co najlepsze. Będą to uważać za wielki błąd.
Myślę o własnej mamie i o tym, jak wiele przed nią ukrywam, i to nie tylko z powodu jej choroby.
– Jeśli chcą dla ciebie tego, co najlepsze, będą cię wspierać niezależnie od decyzji, jaką podejmiesz. Naprawdę uważam, że powinnaś z nimi porozmawiać. Poczujesz się dzięki temu znacznie lepiej. – Moje słowa brzmią nieszczerze.
Jestem ostatnią osobą, która powinna się wypowiadać na ten temat.
– Ale ja czuję się lepiej, gdy rozmawiam z panią – mówi i znowu mnie zaskakuje.
Pomijając wszystko, jestem tylko nauczycielką angielskiego i nie mam żadnych kwalifikacji, by doradzać komukolwiek w innych kwestiach niż analizowanie literatury.
– Cóż, tak naprawdę za wiele ci nie pomogłam – zauważam. – Nie mogę ci powiedzieć, co masz zrobić, ale zawsze mogę cię wysłuchać.
– A pani chce mieć dzieci?
Jej pytanie tak mnie zaskakuje, że tracę dech.
– Musi być na to odpowiednia pora – udaje mi się w końcu wydusić.
– Tak, ma pani rację – wzdycha. – A dla mnie to nie jest odpowiednia pora, prawda? Jak miałabym potem cokolwiek osiągnąć? Mam co najmniej dwadzieścia lat na myślenie o dzieciach. Chyba zwariowałam. – Zaczyna zbierać swoje rzeczy.
– Nie, Mayu, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Moja sytuacja jest zupełnie inna. – Powinnam jej opowiedzieć o tym, jak długo próbowałam zajść w ciążę i że nie wolno po prostu zakładać, że można mieć dziecko w każdej chwili, gdy tylko człowiek zadecyduje, że jest na to gotowy.
Ale nie mogę poruszyć tego tematu, bo obawiam się, że gdy już zacznę mówić, nie będę w stanie przestać.
– Ale wcale tak bardzo się od siebie nie różnimy, prawda? A pani jest starsza ode mnie, więc jak mogę myśleć, że jestem na to gotowa, skoro pani nie jest?
Łzy zaczynają płynąć strumieniami po jej twarzy, a ja spieszę, żeby ją przytulić.
– Słuchaj, uspokój się i nie rób niczego pochopnie. To trudna decyzja, a ciążowe hormony mogą wpływać na emocje. Naprawdę zachęcam cię, żebyś wszystko na spokojnie przemyślała. I proszę, porozmawiaj z rodzicami. I omów to jeszcze raz z Connorem. Upewnij się, że oboje patrzycie na sytuację tak samo. To takie ważne, Mayu. W końcu jesteście w tym razem, prawda?
Kiwa głową, ale gdy podnosi wzrok, w jej oczach widać pustkę. Gdy zamykam za nią drzwi, dociera do mnie, że tylko pogorszyłam sprawę.
Stoję na progu domu Sophie i naciskam dzwonek, jakby nie minęły dwa lata. Jakbym była tu zaledwie wczoraj. Nikt nie otwiera. Nie potrafię przewidzieć, jak Sophie zareaguje na mój widok, ale muszę odzyskać córkę, a ona, ze wszystkich ludzi, powinna to zrozumieć.
Czekam jeszcze kilka sekund i w końcu rezygnuję, postanawiając, że wrócę jutro, gdy nagle słyszę, jak ktoś woła mnie po imieniu. Natychmiast rozpoznaję ten głęboki ton. To Damien. Zastanawiam się, czy są już małżeństwem. Ciągle mówili, że powinni się w końcu pobrać. Damien stoi przy otwartej bocznej furtce i gapi się na mnie, marszcząc brwi. Od jak dawna mnie obserwował?
– Farrah, to ty? O mój Boże, tak. – Wciąż gapi się na mnie z niedowierzaniem, jakby sądził, że ma halucynacje.
Mogę sobie tylko wyobrazić, jakie myśli przechodzą mu teraz przez głowę.
Odwracam się w jego stronę, powtarzając sobie, że dam radę. Muszę się przyzwyczaić do tego, jaki szok wśród starych znajomych będzie wywoływać mój powrót.
– Wiem, że jesteś zaskoczony, ale czy Sophie jest w domu? Naprawdę muszę z nią porozmawiać.
Zerka na dom, a potem podchodzi bliżej.
– Nie ma jej. Zabrała dzieciaki do parku.
– Tego za rogiem?
Kiwa głową i dalej mi się przygląda. Już wolałabym, żeby zapytał prosto z mostu, dlaczego to zrobiłam. To byłoby lepsze niż znoszenie tej jego milczącej dezaprobaty.
– W takim razie pójdę i jej poszukam – oznajmiam.
Nie odpowiada, ale czuję na sobie jego wzrok, gdy odchodzę.
Pobliski park w ogóle się nie zmienił. Jest sobota, więc panuje tu większy ruch niż zazwyczaj i to dodaje mi pewności siebie. Mam wrażenie, że łatwiej mi będzie porozmawiać z Sophie wśród ludzi, chociaż nie potrafię wyjaśnić dlaczego.
Bliźniaki mają teraz jakieś trzy i pół roku i wiem, że ich nie rozpoznam. A oni, podobnie jak moja córka, nie będą mieli pojęcia, kim jestem, chociaż ich matka była kiedyś moją najbliższą przyjaciółką.
Gdy docieram do jaskrawożółtej bramy, robię się nerwowa. Nie wiem, czy jestem na to gotowa, ale jeśli dzięki temu zbliżę się do Kayli, muszę przez to przejść. Za wszelką cenę.
Sophie stoi między dwiema huśtawkami, bez wysiłku popychając obu synów jednocześnie.