Powrót. Kathryn Croft. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kathryn Croft
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Триллеры
Год издания: 0
isbn: 9788380538047
Скачать книгу
4a2e6bae9488ca8f.jpg" alt="Karta tytułowa"/>

      Dla Steve’a i Sharon

      Prolog

      Wszyscy popełniamy błędy. Robimy rzeczy, których nie da się cofnąć, niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy wrócić po własnych śladach, zatrzymać się na moment i rozważyć konsekwencje naszych działań.

      Ale to nie był błąd. Jeszcze nigdy żaden akt nie przyniósł mi takiej satysfakcji.

      I niczego nie żałuję.

      Tobie też udało się popełnić kilka błędów, prawda? Chociaż do ostatniej chwili nawet nie przyszło ci do głowy, że akurat TO był błąd. I to pewnie też ci zaszkodziło, bo gdyby w twoich oczach pojawiła się chociaż odrobina skruchy, może zatrzymałaby mój cios.

      Ale trzeba cię było powstrzymać.

      Za wszelką cenę.

CZĘŚĆ PIERWSZA

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      1

      Już czas.

      Wiem o tym, gdy tylko się budzę i przeciągam, i czuję łokieć Jamiego zdecydowanie za blisko mnie. To podwójne łóżko, a jednak gdy on u mnie nocuje, zawsze mam wrażenie, jakbyśmy tłoczyli się w przestrzeni równie klaustrofobicznej jak trumna. Z westchnieniem szturcham go, żeby się odsunął. Nie jest to przejaw okrucieństwa; po prostu czasami nie mogę znieść gorąca i lepkości czyjegokolwiek ciała dociśniętego do mojego.

      Jamie mamrocze coś przez sen i znowu się do mnie przysuwa, więc siadam szybko i zrzucam kołdrę z nóg mokrych od potu. Nie ma jeszcze szóstej rano, jednak blask słońca już wlewa się przez okno, sprawiając, że w mieszkaniu jest gorąco, jakby zdążyło się nagrzać do trzydziestu stopni. Mamy dopiero maj, ale wedle doniesień takiej fali upałów nie widziano od lat siedemdziesiątych. Cały kraj się cieszy, tymczasem ja po cichu odliczam dni do chwili, gdy zmierzch zacznie zapadać wcześnie, a ja znowu poczuję na skórze lodowaty chłód.

      – Dokąd się wybierasz? – mruczy Jamie, wciąż nie otwierając oczu.

      Powinnam była wiedzieć, że się obudzi, gdy tylko spróbuję ukraść kilka chwil dla siebie. Kładzie dłoń na moich plecach, a ja czuję jej nieznośny żar przez przyduży T-shirt, w którym spałam. Należał kiedyś do Aidena i zastanawiam się, jak w ogóle znalazł się wśród moich rzeczy i dlaczego go jeszcze nie wyrzuciłam.

      – Mam mnóstwo roboty – wyjaśniam, przeciągając się na siedząco.

      To nie jest naturalny gest; po prostu próbuję skupić na czymś uwagę, bo czuję, jak ściany zamykają się wokół mnie. „Bo już czas”.

      Sypię wymówkami jak z rękawa: mam zaległości w sprawdzaniu prac, muszę zaplanować korepetycje i przygotować się do spotkań z uczniami. Nie mogę ich zawieść.

      – Farrah… – mówi Jamie ochrypłym szeptem. – Kilka dodatkowych minut spędzonych w łóżku niczego nie zmieni, prawda? Daj się przekonać…

      Próbuje ująć moją dłoń, ale się odsuwam.

      – Przykro mi, ale naprawdę nie mogę.

      Jamie nie ma pojęcia, jak ważny jest dla mnie ten dzień; nie zdaje sobie sprawy z mdłości kłębiących się w moim żołądku.

      Poddaje się za szybko.

      – No dobrze. Nie umiesz się bawić. To może wpadnę wieczorem po pracy? Możemy zamówić coś do jedzenia. Wypić butelkę wina.

      Czyli zapomnieć o wszystkim, właśnie to chce powiedzieć. Zawsze tak robimy, gdy jesteśmy razem. Ja wiem doskonale, co przed nim ukrywam, ale przed czym on ucieka? Znamy się od czterech miesięcy, jednak wszystko, czego zdążyłam się o nim dowiedzieć, mogłoby się zmieścić na karteczce samoprzylepnej: trzydzieści trzy lata – dwa lata młodszy ode mnie – projektant stron internetowych pracujący na własny rachunek, młodsze siostry bliźniaczki, z którymi się nie dogaduje, no i mieszka niedaleko mnie, w Enfield. To wszystko. Cały zakres mojej wiedzy. Ale to nie jest tak, że on nie dzieli się ze mną żadnymi informacjami na swój temat, raczej to ja nie pozwalam, by do mnie docierały. Nie mogę dopuścić do tego, by poznać go lepiej. Zażyłość mnie przeraża. Zresztą gdybym zadała mu jakieś osobiste pytanie, on zrobiłby to samo i prędzej czy później coś by mi się wymsknęło.

      – Muszę wziąć prysznic – mówię. – Wybaczysz, że nie odprowadzę cię do drzwi?

      Mój mały stół w jadalni jest jak zawsze przygotowany do korepetycji. Podręczniki, których będę potrzebowała, leżą ułożone w równą stertę, piórnik równolegle do nich, a pośrodku blatu umieściłam stos kartek, żeby można było z łatwością po nie sięgać. Obok postawiłam talerz ciasteczek, chociaż pominęłam te z waniliowym nadzieniem. Dziś mam zajęcia z Mayą i ani razu nie widziałam, żeby któreś tknęła, chociaż czekoladowe zawsze znikają.

      Dzisiaj bardziej niż zwykle cieszę się z czekającej mnie lekcji, na której będę mogła skupić całą uwagę. Wiem, że Maya zjawi się punktualnie o dziesiątej, o ile nie kilka minut wcześniej, uginając się pod ciężarem plecaka pełnego podręczników. „Nienawidzę się spóźniać, proszę pani – poinformowała mnie podczas naszego pierwszego spotkania. – Przez to robię się nerwowa i potem nie mogę się skoncentrować na lekcji”. Podziwiam punktualność u tak młodej osoby i wspomniałam jej o tym, chociaż nie powiedziałam, że mam taki sam problem.

      Dzwonek rozlega się dokładnie o 09:59, a ja szybko wpuszczam ją do środka.

      – Och, proszę pani, ale mi gorąco – sapie, ściągając cienki sweter. – Jak to możliwe, że w maju jest taki upał? Przecież to Londyn, a nie Ibiza!

      Staram się nie wzdragać na określenie „proszę pani”; które przypomina mi o kimś, kim już nie jestem, ale dawno temu zrezygnowałam z przekonywania Mai, by mówiła mi po imieniu. „To byłoby dziwne, proszę pani – stwierdziła, gdy zaproponowałam to po raz pierwszy. – Jakbym okazywała pani brak szacunku”. Nie wytknęłam jej, że ma osiemnaście lat i spokojnie mogłaby nazywać mnie Farrah.

      – Długie spodnie pewnie tylko pogarszają sprawę – mówię teraz i wskazuję na jej obcisłe dżinsy z dziurami na kolanach. – Szorty lepiej by się dziś sprawdziły.

      – Chyba raczej bikini – żartuje, wachlując się kartą Oyster, i obie chichoczemy.

      Dopiero gdy siada, zdaję sobie sprawę, że wygląda dziś jakoś inaczej, i wcale nie chodzi o to, że jej skóra lśni od potu, a grube czarne włosy ma ściągnięte w kucyk. Nie chodzi też o jej strój. Włożyła jeden ze swoich licznych obcisłych topów, przez które zawsze czuję się staro. Chociaż mam zaledwie trzydzieści pięć lat, dawno przestałam nadążać za modą. Noszę teraz tylko to, co pozwala mi się wtopić w tłum; ciemne kolory i stroje, dzięki którym wyglądam przeciętnie i nijako – ani olśniewająco, ani bezgustownie.

      Nie. Chodzi o coś innego. Mam wrażenie, że Maya nie jest dziś sobą.

      – Do egzaminów zostały jeszcze tylko dwa tygodnie – mówię, wyciągając z teczki dwie kopie próbnego testu, i podsuwam jej jedną. – Pomyślałam, że możemy wspólnie porobić zadania. Co ty na to?

      Nieznacznie kiwa głową i wbija wzrok w arkusz, ale nie otwiera plecaka ani nic z niego nie wyjmuje. To zupełnie do niej niepodobne. Coś zdecydowanie jest nie tak. Od razu zakładam najgorsze: dowiedziała się o mnie. Przeszłość dopadła mnie, jeszcze zanim spróbowałam wszystko naprawić. Znowu ogarniają mnie mdłości.

      – Wszystko w porządku? – pytam z wysiłkiem.

      Wcale nie chcę usłyszeć, że wie, co zrobiłam, ale muszę się upewnić, że nic jej nie jest. No i ostatecznie jednak tu przyszła, więc może chce dać mi szansę, żebym wszystko wyjaśniła.

      – Tak – mówi, przyglądając się własnym dłoniom leżącym na blacie.

      Z zaskoczeniem zauważam, że lakier poodpryskiwał jej z paznokci, a zazwyczaj bardzo dba o swój wygląd.

      – Wiem, że tylko udzielam ci korepetycji, ale jeśli coś leży ci na sercu, jestem dobrą słuchaczką. – „Proszę, żeby tylko nie chodziło o mnie”.

      Otwiera