Stąpając po linie. David Baldacci. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: David Baldacci
Издательство: PDW
Серия: Ślady Zbrodni
Жанр произведения: Ужасы и Мистика
Год издания: 0
isbn: 9788327160614
Скачать книгу
się z tobą gawędziło, braciszku – rzekła sarkastycznie Renee.

      Decker się rozłączył i wrócił do Jamison.

      – Jak poszło? – spytała z troską.

      Decker zaczął coś mówić, lecz zaraz zamknął usta, odwrócił się i odszedł.

      Patrząc za nim, Jamison mruknęła pod nosem:

      – Widzę, że wprost znakomicie…

      14

      Decker i Jamison postanowili zjeść w hotelu wczesną kolację.

      – Sprawdziłam pogodę. Temperatura spadła do dwudziestu siedmiu stopni, a wilgotność wynosi chyba tysiąc procent. Zima zbliża się wielkimi krokami – dodała, siląc się na uśmiech.

      Decker odłożył kartę dań.

      – Jak powiedział Mark Twain, wszyscy narzekają na pogodę, ale nikt nigdy nie kiwnie w tej sprawie palcem.

      Po odejściu kelnerki, która przyjęła od nich zamówienia, Jamison zapytała:

      – Dlaczego nie chcesz powiedzieć, jak ci poszło z siostrą? Odszedłeś bez słowa, o ile pamiętasz.

      Decker westchnął.

      – Mówiła, że finansowo sobie radzi. Skupia się na dzieciach, które dobrze odnalazły się w tej nowej sytuacji. Kiedy życie trochę zwolni, ma zamiar skoncentrować się na swoich potrzebach.

      – Mądrze. A Stan?

      – Bardzo jej pomaga i zachowuje się po przyjacielsku.

      – Przypuszczam, że nie wszystkie rozwody przebiegają tak gładko. Mają szczęście.

      – Zastanawiałaś się kiedyś nad powtórnym zamążpójściem?

      – Wyobraź sobie, że nigdy nie spotkałam właściwego faceta, wliczając w to mojego byłego męża.

      – Na pewno miałaś zalotników.

      – Ależ ty jesteś staroświecki. Tak, mężczyźni się za mną uganiali, owszem. Nie sądzę jednak, by chodziło im o małżeństwo.

      Decker podniósł rękę w geście kapitulacji.

      – Okej, przepraszam, że zapytałem.

      – Mówię, co myślę. Jestem niezależna. Niektórych facetów to zniechęca. – Umilkła. – Choć jakoś nie mam problemu z tym, że w naszym duecie gram drugie skrzypce.

      Decker wydawał się zaskoczony tym stwierdzeniem.

      – Nie opisałbym tego w ten sposób. Ja za bardzo ludzi dociskam. Czasem to działa, innym razem nie. A ty umiesz przywracać równowagę.

      – Czyli tworzymy zgrany zespół? Tak uważasz?

      Zdumiały go jej wątpliwości.

      – Tak. A ty nie?

      Poklepała go po ręku.

      – Nie martw się, nie rozglądam się za nowym członkiem zespołu. Po prostu cię obłaskawiam.

      – Można się przysiąść czy to całkowicie prywatne spotkanie?

      Podnieśli wzrok i ujrzeli Caroline Dawson stojącą obok ich stolika. Była ubrana znacznie bardziej konserwatywnie niż poprzednio. Skromna biała bluzka zapięta pod szyję, luźne czarne spodnie, płaskie czółenka, zaczesane do tyłu włosy. Naturalny makijaż, za to żywiołowość taka sama jak przy ich pierwszym spotkaniu.

      Jamison wskazała krzesło.

      – Zapraszamy. Przyszliśmy przekąsić coś na szybko.

      Dawson usiadła.

      – Stan opowiadał mi o tobie, Decker. Mówił, że pierwszorzędny z ciebie detektyw, śmietanka FBI.

      – Naprawdę? – odparł Decker z niezbyt zadowoloną miną.

      – I pomyśleć, że ciągnęłam was do klubu. Najmocniej przepraszam.

      – Skąd mogłaś wiedzieć, po co się tu zjawiliśmy – wtrąciła Jamison.

      – O tobie nic mi nie mówił, ponieważ wcześniej cię nie znał, ale skoro jesteś agentką FBI, też musisz być znakomita w swoim fachu. Jestem wprost zachwycona, że mają w swoich szeregach również kobiety, a nie samych mężczyzn.

      – Tu się z tobą zgodzę – przyznała Jamison.

      – Miło, że przysyłają tak fachową siłę do takiej mieściny jak London w Dakocie Północnej. Pewnie w mig uporacie się z rozwiązaniem tej sprawy. Stan mówił, że to zabójstwo…

      – Zgadza się.

      – Irene Cramer?

      – Skąd wiesz?

      – Od Hala Parkera. Czasem pracuje dla mojego ojca. Jako myśliwy. Tropił wilka, który wyrządzał szkody w stadach taty, i wtedy natknął się na ciało.

      – Hodujecie zwierzęta w tak upalnym klimacie? – nie mogła uwierzyć Jamison.

      – Prawdę mówiąc, zima jest dla nich gorsza niż lato. Gdy temperatura spada do minus czterdziestu pięciu stopni, zapewniamy im suchą ściółkę, co jest bardzo ważne. Sierść dostosowuje się do zimna, ale kiedy zwierzęta są zamknięte w oborach, trzeba pilnować wentylacji. Nadmiar azotu, wilgoci, zbyt duże stężenie odoru wraz z innymi czynnikami mogą doprowadzić do infekcji układu oddechowego. W upale trzeba zapewnić wodę, cień i wystarczającą ilość pożywienia. Mój tato zajmuje się tym od lat i potrafi utrzymywać właściwą równowagę.

      – Dobrze cię przy tym wyszkolił – skomentowała Jamison.

      Dawson się rozpromieniła.

      – To prawda, dobrze mnie wyszkolił. Chyba aż za dobrze, skoro siedzę w restauracji z dwojgiem nieznajomych i opowiadam im o oborach i stężeniu azotu.

      – Jedyny kontakt ze zwierzętami miałam w zoo, gdzie odwiedzający mogą karmić zwierzęta – rzuciła w odpowiedzi Jamison.

      – Czy Hal Parker mówił coś jeszcze na temat znalezienia zwłok? – zapytał Decker.

      – Że zwymiotował. I że nigdy w życiu nie widział czegoś tak potwornego. A walczył na Bliskim Wschodzie.

      – Nie mógł wiedzieć, że to ciało Irene Cramer. Zidentyfikowano je dopiero po przeniesieniu do kostnicy.

      Dawson oparła się na krześle i jakby ujrzała Deckera w nowym, być może otrzeźwiającym świetle.

      – Przyjaźnię się z Liz Southern. Dowiedziałam się od niej. Ale nie chciałabym, żeby miała z tego powodu kłopoty. Po prostu byłam ciekawa, po tym jak Hal powiedział mi o znalezieniu zwłok.

      – Nic się nie stało – uspokoiła ją Jamison. – To małe miasto, wieść i tak by się rozniosła.

      – Kogoś podejrzewacie?

      – Nikogo, o kim moglibyśmy rozmawiać – zakomunikował szybko Decker. – Znałaś Cramer?

      – Nie. Wiem tylko, że uczyła w szkole w kolonii Braci.

      – Znasz ludzi z ich kolonii?

      – W zasadzie nie za bardzo. A tak na marginesie, Stan mówił, że jesteś jego szwagrem.

      – Wkrótce będę byłym szwagrem, czego z pewnością nie omieszkał zaznaczyć.

      – Nie spotykałabym się z nim, gdyby nadal był szczęśliwie żonaty – odparła kategorycznym tonem.

      – Dobrze wiedzieć. Muszę przyznać, że poszedłem do „OK Corral Saloon” i przyglądałem się, jak tańczycie. Jeśli mam być szczery, chyba nigdy nie widziałem tak zakłopotanego