– Tak… I jeszcze w tym bzdurnym thrillerze, akcja rozgrywa się w Bieszczadach, a tak naprawdę w głowie głównego bohatera.
– Mgła.
– Ano tak. Pomyślałem, że to bardzo odpowiedni tytuł.
Warwiłow uśmiechnęła się uprzejmie.
– Kosowska zginęła w tym filmie dość wcześnie – powiedział Białek.
– Wydaje mi się, że to raczej komedie były jej specjalnością.
– Co jeszcze robiła?
– Telewizja, reklamy, pewnie jakieś występy za kasę…
– A, wiem, gdzie ona jeszcze grała – wtrącił Białek. – Tę wyszczekaną małą w Spotkaniu w cztery oczy.
– Rozmowie w cztery oczy – poprawiła. – Tak. Amelkę Borowiec. To był prawdziwy tasiemiec.
– Niektóre odcinki były całkiem śmieszne.
– Tam grała jeszcze za dzieciaka.
– Właśnie, wydaje mi się, jakby ona pojawiała się w telewizji od zawsze.
– Aleks – powiedziała Warwiłow, lekko już zmęczona. – Możemy tu sobie plotkować, ale Sara Kosowska rozkłada się właśnie jak zwykły trup, a czas leci.
– Tak. I prasa już wyje – dodał, wskazując głową za okno, pusty gest, bo widok miał przyjemny, na zieleń z dala od ulicy Jagiellońskiej.
– Więc widzisz, w co mnie wrabiasz – skwitowała.
– Wystawiam najmocniejszą zawodniczkę.
– Aleks, skończ z tymi tekstami, proszę cię…
– Dlatego że muszę mieć szybko wyniki – dokończył, uciekając nieco wzrokiem.
Wiedziała, co teraz nastąpi. Co gorsza, już zastanawiała się, co zrobić z Milą.
– Chcesz podejrzanego z łapanki?
– Wytypowałaś już kogoś?
Zamilkła. Musiała poczekać na Chodkowskiego, który sprawdzał zgłoszenie Sary Kosowskiej sprzed roku.
– Sześciu – burknęła. – A pierwszy to Gargamel.
– Im szybciej ta sprawa zejdzie nam z tapetu, tym łatwiej będzie nam się żyło. Oddam ci ten weekend, Nina, obiecuję.
Po wyjściu z gabinetu Białka skierowała się prosto do Chodkowskiego. Starszy aspirant zajmował teraz osobny pokój, który lubiła za wyjątkowo dużo roślin. Skrzydłokwiat, monstera, hoja, języki teściowej, a nawet trudna do utrzymania paprotka. Chodkowski kochał opiekować się zielenią, a dzięki temu miał tu najlepsze powietrze na komendzie.
Sam aspirant zmienił nie tylko pokój w trakcie jej nieobecności. Ściął nędzne resztki włosów, wreszcie pozwolił sobie na kilkudniowy zarost i zupełnie nie była przygotowana na to, że przeistoczy się znienacka w przystojnego faceta.
Wiedziała, że nie jest w tym spostrzeżeniu odosobniona: wyczuwalne stało się zainteresowanie funkcjonariuszek Chodkowskim, który wciąż był kawalerem. A może nawet singlem. W zasadzie Karol Chodkowski, jej podwładny od zawsze, stał się nagle świetnym materiałem na partnera. Zdolny i pracowity policjant bez patologii na koncie, przy tym kapitalnie gotował.
– No i? – zapytała, podchodząc do jego biurka.
– Znalazłem. – Nie oderwał wzroku od monitora. – Powiedzieli prawdę. Sara Kosowska była tu trzykrotnie. Dwa razy w 2013 i raz w 2014 roku. Dziwne, że jej nie widziałem. I szkoda. Listy, maile… – Pokazał Warwiłow przybrudzoną kartkę zapisaną pismem komputerowym.
– „Nie mogę żyć, kiedy ty żyjesz, zgnilizno” – przeczytała.
– Tak. Groźby wysyłane z różnych kont i różnych adresów IP. Co ona temu człowiekowi zrobiła?
– Być może nic i to zwykła żółć.
– Albo coś konkretnego, czego jeszcze nie wiemy.
– Czy nasz stalker może być mordercą? – zapytała.
– Nie mam pojęcia, takie rzeczy się zdarzają. Pamiętasz tę modelkę, Agnieszkę Kotlarską? Została zamordowana przez psychofana. Też nie brała tego wystarczająco poważnie, nie zgłosiła nawet na policję, a potem facet dźgnął ją nożem. Często pogróżki są zresztą wysyłane przez kogoś będącego w pobliżu.
– W pobliżu ofiary?
– Tak.
Zamilkła na chwilę.
– Jeśli Sara Kosowska została otruta – powiedziała – to wymagało to przygotowania.
– No teraz rozmawiamy o otruciu…
– Co chcesz powiedzieć?
Chodkowski wzruszył ramionami.
– Jest prostsze wytłumaczenie jej śmierci – rzucił. – Sara całą noc piła, może ćpała…
– Twierdzą, że nie.
– Nie uwierzę im, dopóki nie zobaczę wyników z sekcji. To nie jest takie niesamowite, żeby umarła i zasłabła po nocy imprezowania, uwzględniając fakt, że byli w Koktajlu.
– Co masz na myśli?
– Chyba dawno nie miałaś do czynienia z narkotykowymi. A może to lepiej. To miejsce od dawna powinno być zamknięte i nie mam pojęcia, dlaczego nikt tego nie rusza. Serio, za bardzo nie można nawet podejmować tematu Koktajlu. Odradzono mi to.
Zamilkła.
– Dobra, zostawmy na razie ten wątek – powiedziała. – Fakty. Do jutra chemicy powiedzą, co było w kawie.
– Okej. – Chodkowski wzruszył ramionami i pociągnął łyk wody.
– Ta bezimienna dziewczyna… nie potrafię zrozumieć, jak mogli o niej zapomnieć.
– Byli w szoku.
– Mówimy jednak o amnezji u czterech osób naraz.
– Imprezowali całą noc i nie spali – powiedział. – I byliśmy na miejscu czterdzieści minut po zdarzeniu.
– To prawda.
– Ale to oczywiście dziwne, nie będę się z tobą spierał. Szczególnie że Lutyński wyglądał na dość przytomnego. A to on ją przyprowadził.
– Może właśnie dlatego nie chciał o niej powiedzieć.
– Narażając się na większe podejrzenie? Nie wpadłby na to?
– Może jest tępy.
Chodkowski niepewnie pokiwał głową.
– Znajdź tę bezimienną, to teraz absolutny priorytet – powiedziała.
– Jak?
– Nie wiem. Mamy opis?
– Tak. Niewysoka, ciemne włosy, spodnie z wysokim stanem i trampki…
– Mało. Sprowadź świadków i niech Kańczała sporządzi portret pamięciowy. Jak będzie marudził, podrzuć mu coś ze śledztwa, lubi to.
– Okej.
– I sprawdź koniecznie punkty usługowe wokół placu Konesera. Jak będziesz miał ten portret, przejdź się po okolicy, może coś kupowała, może ktoś coś zapamiętał. Musisz ustalić jej tożsamość i musisz to zrobić dzisiaj.
– Będzie