„Okoliczności”? Czy właśnie tak to nazwała? Czy tak powinnam o tym myśleć?
– Nie traktuj siebie zbyt surowo, Leah. Ułóż sobie życie i przeżyj je. W pełni. Tylko tyle możesz zrobić. Nie wymażesz przeszłości, ale możesz zadbać o to, żeby nie żyć pod jej dyktando w przyszłości. Karanie siebie nic nie zmieni. A i tak już wystarczająco długo to robiłaś.
Miałam ochotę jej powiedzieć, że jestem zadowolona z tego, jak żyję. Moje działania nie miały na nikogo wpływu i nikogo nie raniły. Byłam dzięki temu wolna w sposób, którego ona nigdy nie potrafiłaby zrozumieć. Ale ostatnio sama zaczynałam w to wątpić. Pokiwałam głową, zapewniając ją, że zacznę od odwiedzin u mamy. Najwyraźniej ją to uspokoiło.
Gdy czas dobiegł końca, uścisnęłam jej dłoń, obiecując, że dotrzymam terminu w przyszłym miesiącu. Z jednej strony nie chciałam jej zawieść, ale z drugiej coś mi mówiło, że minie sporo czasu, zanim tu wrócę.
Wyszłam na zewnątrz i przez chwilę stałam nieruchomo na chodniku, oddychając głęboko i próbując dojść do siebie po sesji. Zawsze tak robiłam, to był kolejny niezrozumiały rytuał, który musiałam odprawić, zanim ruszę do domu. Jednak tym razem nie czułam, by rozjaśniło mi się w głowie. Postanowiłam, że przejdę piechotą przez most do stacji East Putney. Rozmowa z doktor Redfield pozostawiła w moich ustach gorzki posmak.
Zatrzymałam się na moście Putney, oparłam o barierkę i obserwowałam statki sunące po Tamizie. To byłoby moje bezpieczne miejsce, gdyby takie miejsca istniały. Potrzebowałam dużo czasu, żeby się przyzwyczaić do życia w Londynie, ale gdy tutaj przychodziłam, zawsze czułam się lepiej. Miałam wrażenie, jakbym znajdowała się w centrum świata, otoczona przez setki ludzi, a jednocześnie niewidzialna.
Zaczął kropić deszcz, więc nie zostałam tam długo. Wzięłam tylko pół dnia wolnego i musiałam coś zjeść, zanim dotrę do pracy. Powiedziałam Sam, że mam wizytę u lekarza, co przecież było prawdą. Po prostu nie musiała wiedzieć, co to za lekarz. Odchodząc, marzyłam o tym, żeby zmoknięcie w ulewie było największym problemem, jakim musiałabym się przejmować.
Po drodze mijałam wiele osób, ale zauważałam tylko pary, które trzymały się za ręce albo spacerowały objęte, nie zważając na deszcz. Próbowałam sobie wyobrazić, że jestem częścią takiej pary, związana z kimś tak mocno, że jego życie jest splecione z moim, ale trudno mi było przywołać taką wizję. Cień przeszłości zawsze będzie mi towarzyszył i gdybym kogoś znalazła, byłoby mi jeszcze trudniej.
A jednak gdy myślałam o Julianie, nie chciałam brać tego wszystkiego pod uwagę. Ludzie nazywali to płynięciem z prądem. Właśnie to zamierzałam zrobić. Nie miało znaczenia, jeśli nic z tego nie wyjdzie, chciałam po prostu czerpać przyjemność z rozmawiania z nim. Nawet jeśli dzielił nas cyfrowy mur. I wiele innych.
Rozmyślania o Julianie – chociaż to dziwne, zważywszy, że ledwie go znałam – pomogły mi zapomnieć o porannej wizycie u doktor Redfield i gdy wysiadałam z metra na stacji Wandsworth Town, czułam się już znacznie lepiej.
Wciąż miałam jeszcze pół godziny, więc zatrzymałam się w kawiarni przy bibliotece i zamówiłam ciabattę z szynką i serem oraz gorącą czekoladę, żeby się rozgrzać. W środku było niewiele osób, więc nie czułam przymusu, by jak najszybciej stamtąd uciec. Wyciągnęłam Rebekę i czytałam w spokoju, dopóki nie rozległ się alarm w telefonie. Przyszła pora, by iść do pracy. Zawsze go nastawiałam, jeśli czytałam przed rozpoczęciem zmiany, w przeciwnym razie mogłabym przez wiele godzin nie podnieść głowy znad książki.
Wprawdzie kochałam moją pracę, ale przez całe popołudnie znowu się niecierpliwiłam. Chciałam wrócić do domu i sprawdzić, czy Julian jest na czacie. Czułam, że kolejna rozmowa z nim nie będzie trudna, że będę miała coś do powiedzenia, a on sprawi, iż poczuję się komfortowo. Nie wiem, dlaczego byłam tego taka pewna, ale miałam wrażenie, jakbym znała go od wieków.
Było już niemal wpół do dziesiątej, gdy skończyłam wizytę w domu opieki. Zalogowałam się na portal, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania. Brzuch zaburczał w proteście, ale zignorowałam głód i nie zrobiłam sobie nawet nic do picia, chociaż gardło miałam wyschnięte na wiór. Moje odstępstwa od rutyny same zaczynały stawać się nawykiem. Szybko odkryłam, że nie mam żadnej wiadomości od Juliana ani powiadomienia zapraszającego mnie na prywatny czat. Zawiedziona zamknęłam laptop i postanowiłam przygotować sobie coś do jedzenia. Przyszło mi do głowy, że moje życie było łatwiejsze, nim pojawił się w nim Julian. Wcześniej nie miałam nic, co mogłoby wywołać rozczarowanie.
Lubiłam rytuał gotowania, fakt, że jeśli postępowało się według zaplanowanych kroków, nic nie mogło pójść nie tak ani mnie zaskoczyć. Rozmawiałyśmy kiedyś z doktor Redfield o tym, że potrzebuję struktur i rytuałów, bo boję się tego, co niespodziewane. Miała rację.
Ale tego wieczoru nie miałam nastroju na gotowanie, więc przetrząsnęłam szafki i znalazłam paczkę smażonego ryżu z jajkiem marki Uncle Ben’s.
Podczas gdy danie podgrzewało się w mikrofalówce, przypomniałam sobie dzisiejszą rozmowę z terapeutką i sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do mamy. Podejrzewałam, że nie będzie jej w domu, ale przynajmniej mogłam zostawić wiadomość.
Myliłam się. Właśnie wróciła ze spotkania klubu książki i brzmiała tak, jakby była zdyszana. Nie potrafiła ukryć niepokoju.
– Leah, wszystko w porządku?
Serce mi zamarło. Myślała, że dzwonię tylko dlatego, iż coś się stało. Zapewniłam ją, że nic mi nie jest. Byłam wdzięczna, że nie należy do osób, które drążyłyby temat. Wyczułam jej ulgę, zanim głęboko odetchnęła.
Zaczęłyśmy rozmawiać i słuchałam, jak wylicza wszystko, co zaplanowała sobie na weekend. Zastanawiałam się, kiedy znajduje czas na sen. Była moją matką, a jednak nasze życia nie mogłyby bardziej się od siebie różnić. My nie mogłybyśmy się bardziej od siebie różnić. Mama rzadko spędzała czas sama, podczas gdy ja pragnęłam samotności. Rozumiałam, dlaczego czuła potrzebę przebywania wśród ludzi; to był dla niej sposób na blokowanie myśli o śmierci taty i wszystkim, co się stało. Zawsze uważałam, że opanowałam lepsze techniki i nauczyłam się blokować wspomnienia bez pomocy postronnych osób.
Aż do teraz.
Mikrofalówka zapiszczała i chociaż byłam pewna, że mama to usłyszała, wydawała się zła, że muszę kończyć.
– Przyjedziesz wkrótce? – zapytała.
Powiedziałam jej, że owszem i że ją kocham, ignorując lęk narastający na myśl o powrocie do Watford.
Przed pójściem spać po raz kolejny zajrzałam na portal, ale nie znalazłam żadnej wiadomości od Juliana. Przez chwilę jeszcze siedziałam na czacie, czytając rozmowę na temat reality show, o którym nigdy nie słyszałam, ale mężczyzna się nie pojawił. Pewnie znalazł sobie bardziej interesującą rozmówczynię, może nawet się z nią spotkał i nie będzie już zainteresowany podtrzymywaniem kontaktu ze mną. Ale czego innego się spodziewałam? Oszukiwałam się, myśląc, że coś się między nami rodzi. Nie mogłam się bardziej mylić. Gardziłam sobą za to, że w ogóle śmiałam pomyśleć, iż mogłabym wieść normalne życie. Że mogłabym być jak Maria: zaryzykować i związać się z kimś. Powinnam była wiedzieć, że to niemożliwe.
Gdy zamknęłam stronę, zauważyłam, że dostałam e-mail. Nikt nigdy nie przesyłał mi niczego interesującego, ale zawsze sprawdzałam pocztę i szybko przenosiłam wiadomości do