Jeśli chodzi o Marię, to zdążyłam ją polubić, mimo że znałyśmy się tak krótko. Żyłyśmy w innych światach, ale sam dźwięk jej głosu poprawiał mi nastrój. Nigdy nie była wścibska. Wiem, że chciała mi zadać wiele pytań, ale powstrzymywała się, a ja udawałam, że nie widzę jej ukradkowych spojrzeń, gdy próbowała mnie rozgryźć.
Kiedy podeszła i postukała mnie w ramię, obróciłam się w fotelu, żeby na nią spojrzeć.
– Ten koleś jest naprawdę apetyczny – mruknęła, wskazując na informatyka, którego musiałyśmy wezwać, bo nie udało mi się rozwiązać problemu.
Rozumiałam, co miała na myśli; jego czysta cera i szeroki uśmiech były atrakcyjne. Zaczęłam się zastanawiać, czy Julian chociaż trochę go przypomina. A nawet jeśli tak, to jakie to miało znaczenie? Nie mogłabym wpuścić nikogo do swojego życia, niezależnie od tego, jak samotna się czułam i jak przyjemnie byłoby się do kogoś przytulić.
Wzruszyłam ramionami i zauważyłam, że Maria ściąga brwi. Pewnie się zastanawiała, jak mogę tak obojętnie traktować przystojnych mężczyzn, podczas gdy ona natychmiast czerwieni się na ich widok.
Przez kilka następnych godzin obie zajmowałyśmy się pracą, ale ja byłam coraz bardziej rozkojarzona. Perspektywa powrotu do domu jednocześnie mnie niepokoiła i cieszyła. Czekał mnie rocznicowy wieczór, ale nie obawiałam się go. Już nie. To było coś, co musiałam zrobić. Odkryłam jednak, że nie tylko dlatego chciałam, aby czas płynął szybciej. Wiedziałam, że gdy tylko skończę to, co muszę zrobić, zaloguję się na portal randkowy w nadziei, że spotkam Juliana.
Po powrocie do domu zrobiłam sobie grzankę z serem i położyłam na niej plastry pomidora. Nie był to porządny posiłek, ale w ten dzień nigdy nie byłam zbyt głodna.
Gdy już zjadłam, przygotowałam wszystko i usiadłam po turecku na podłodze, przed niskim stolikiem kawowym. Zgasiłam światła, ale odsłoniłam zasłony, żeby salon zalał blask latarni stojącej po drugiej stronie ulicy.
Chociaż ta rocznica wydawała się inna niż poprzednie – b y ł a inna – kontynuowałam rytuał i zapaliłam świeczki. Komuś, kto zajrzałby przez okno, musiałoby się wydawać, że przeprowadzam jakiś dziwny seans spirytystyczny, ale to nie było nic z tych rzeczy. Po prostu dawałam sobie czas na refleksję.
Siedziałam w milczeniu, nieruchomo, z zamkniętymi oczami, znowu przeżywając to, co się stało, aż świeczki się wypaliły.
Posprzątałam i schowałam świeczniki z powrotem do kuchennej szuflady, ale coraz trudniej było mi ignorować fakt, że coś się zmieniło i nie mam nad tym kontroli. W końcu postanowiłam się z tym pogodzić, a to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinnam wejść na portal. Normalnie nie brałabym czegoś takiego pod uwagę w ten wieczór – zazwyczaj czytałam książkę, dopóki nie zasnęłam na sofie – ale niepokój narastał i potrzebowałam czegoś, co odwróciłoby moją uwagę.
Julian.
Był mi zupełnie obcy i nie miałam pojęcia, jak wygląda, a jednak myślałam o nim przez cały dzień. Zdumiewało mnie to, bo przecież nauczyłam się trzymać dystans, szczególnie jeśli chodziło o mężczyzn, i nie byłam przygotowana na takie uczucia. Nie wiedziałam nawet do końca, jakiego były one rodzaju. Może ciekawość? Ostatecznie minęło wiele lat, od kiedy choćby trzymałam kogoś za rękę, więc to chyba naturalne, że zatęskniłam za kontaktem z drugim człowiekiem.
Zabrałam laptop z kuchennego stołu, zaniosłam go na sofę i natychmiast zalogowałam się na portal. Nie wiedziałam, czy Julian będzie dziś moderował, więc postanowiłam, że trochę się pokręcę i zajrzę do kilku pokojów czatowych w nadziei, że mnie znajdzie. Zauważyłam, że dostałam nową wiadomość. Kliknęłam w nią bez entuzjazmu, zakładając, że pochodzi od kogoś, z kim nie będę miała ochoty rozmawiać, ale odkryłam, że to wiadomość od Juliana i że wysłał ją zaledwie dwie minuty wcześniej. Była krótka, ale jeszcze zanim ją przeczytałam, zauważyłam zdjęcie, które załączył.
Było tak malutkie, że musiałam w nie kliknąć, żeby wypełniło ekran. I oto go zobaczyłam: uśmiechał się szeroko, odrzucając głowę do tyłu, jakby został przyłapany w trakcie śmiechu. Patrzyłam na fotografię, jego rysy i tło. Wyglądało na to, że siedział przy stole piknikowym gdzieś na wsi.
Być może Maria nie nazwałaby go apetycznym, ale było w nim coś, co natychmiast mi się spodobało, chociaż nie potrafiłam tego nazwać. Może chodziło o to, że zdążyłam już dostrzec przebłyski jego ujmującej osobowości w trakcie naszej poprzedniej rozmowy. Nie wiedziałam, czy uznałabym go za atrakcyjnego, gdybym zobaczyła to zdjęcie w innym kontekście.
Przede wszystkim podobał mi się fakt, że w niczym nie przypominał Adama. Miał jasne włosy i niebieskie oczy, podczas gdy Adam był brunetem o brązowych, prawie czarnych tęczówkach. To dobrze.
Szybko przeczytałam wiadomość, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu. Czułam rodzącą się ekscytację.
Hej, LeahH, co słychać? Tak nagle wczoraj zniknęłaś! Tak na marginesie, to moje zdjęcie, żebyś wiedziała, że nie jestem jakimś dziwolągiem z trzema głowami!
Raz jeszcze spojrzałam na zdjęcie Juliana i cała ostrożność, z jaką wcześniej poruszałam się po portalu, gdzieś wyparowała. Poczułam, że muszę z nim znowu porozmawiać.
Nie skomentowałam swojego nagłego zniknięcia, tylko odpisałam: „Hej”, jakbym zanurzała w wodzie zaledwie palce u nóg, gotowa, żeby szybko je wyciągnąć, gdyby coś poszło nie tak. Ostatecznie nie miałam pojęcia, czego Julian ode mnie chciał.
Wysłałam wiadomość i wstrzymałam oddech, czekając, aż odpowie, ale dźwięk powiadomienia nie nadchodził; słyszałam tylko deszcz za oknem i odległy szum ruchu ulicznego.
Po pięciu minutach zaczęło mnie ogarniać rozczarowanie. Julian wciąż musiał być online, więc dlaczego nie odpowiedział? W końcu to on do mnie zagadał.
Aby czymś się zająć, zostawiłam laptop na stoliku i poszłam do kuchni zaparzyć sobie kawy. Musiałam to przerwać, nie mogłam poświęcać uwagi mężczyźnie, i to takiemu, którego ledwie znałam. Powinnam się wylogować, położyć do łóżka z książką, zapomnieć o całej sprawie. Po raz setny czytałam Rebekę, ale wciąż uwielbiałam tę powieść. Na pewno pomogłaby mi zapomnieć o wszystkim.
Dlaczego sądziłam, że mogę przełamać rutynę, nawiązać z kimś kontakt, nawet jeśli tylko przez internet? Przecież moje życie nie mogło się zmienić.
Ale kiedy sięgnęłam po laptop, żeby się wylogować, zobaczyłam małą niebieską kopertę migającą w górnym rogu ekranu. Julian. Czułam taki ucisk w piersi, gdy w nią klikałam, że prawie oblałam się kawą.
Cześć. Mam nadzieję, że nie wystraszyłem cię swoim zdjęciem!
Gdy już ochłonęłam, zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jak zareagować. Czy on ze mną flirtował? To wszystko było dla mnie takie nowe. Od lat nie rozmawiałam z mężczyzną w taki sposób – od czasów Adama – ale wiedziałam, że muszę podtrzymać konwersację. A może Julian jako moderator zaczepiał wiele kobiet i po prostu zabijał w ten sposób czas? Zastanowiłam się nad tym przez chwilę, ale zdałam sobie sprawę, że mnie to nie obchodzi, bo ja robię dokładnie to samo. Nigdy nie mogłabym się z nikim