Odwet. Vincent V. Severski. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Современные детективы
Год издания: 0
isbn: 9788381430050
Скачать книгу
Jeśli dobrze wykonamy swoją pracę, tylko zrobimy mu przysługę. Może Olgierd Rubecki jest jakąś nadzieją dla tego kraju. A może pod maską patrioty kryje się zwykły fake, taki sam cwaniak jak inni, krętacz i manipulant. – Wszyscy zamilkli, jakby dotarła do nich prosta prawda. – Musimy to sprawdzić. Więc jaki masz plan, Roman?

      – „Plan” to za duże słowo. Założymy mu obserwację na kilka dni. Pewnie się zorientuje, ale nie będziemy nad tym płakać… – Roman zdjął okulary i zaczął je przecierać chusteczką. – Zrozumie, że jest obrabiany przez Agencję…

      – A może po prostu porozmawiać z nim i powiedzieć mu prawdę – wtrąciła Monika. – Po co takie dziecinne podchody? To naiwne.

      – Nie możemy tego zrobić – odparł Roman, zakładając okulary na czoło. – Tak, Dima ma rację, Olgierd Rubecki to teraz polityk, więc musimy mieć do niego ograniczone zaufanie. Polityka zmienia ludzi, nawet takich jak on… i my. Niestety… mamy wiedzę i doświadczenie w tej kwestii. Ale możemy mu coś podpowiedzieć. – Opuścił okulary na nos i rozejrzał się po pokoju. – Robimy standardowo. Monika i Dima zajmą się obserwacją Olgierda: obejrzą sobie jego dzień powszedni w realu oraz poznają jego znajomych i przyjaciół… Wiecie, co macie robić. Ela i Witek będą was zmieniać i też zajmą się jego dniem powszednim, znajomymi i przyjaciółmi, tyle że w świecie wirtualnym.

      – Dobrze, a co z materiałami dotyczącymi jego słynnej akcji w Iraku? Jaki to był kryptonim? – zapytał Dima, podając teczkę Monice.

      – „Sindbad”… chyba – odezwała się Ela.

      – Aaa… tak. To przecież kamień węgielny Olgierda jako polityka – ciągnął Dima. – W personalnej sprawie nic nie ma na temat tej operacji, a nie będziemy chyba opierać się na gazetach. Rzeczywistość wygląda inaczej niż przekaz medialny. Mylę się?

      – Ani trochę – odpowiedział Roman. – Problem w tym, że teczka, z oczywistych powodów, jest w sejfie WBW. Pilnuje jej naczelniczka Gerber, ale teraz jest w delegacji, wraca w czwartek, a ja wolę, by nikt nie zauważył, że zajmujemy się Rubeckim. Dobrze… analiza materiałów to moja działka.

      – Późno – wtrąciła się Monika. – Zdążysz? Wątpię.

      – Zależy, co tam jest i ile tego jest – uściślił Dima. – Przypuszczam, że sprawa musi być opasła. To nie była pierwsza lepsza operacja, tylko akcja dekady albo i wszech czasów. I sporo ludzi w niej uczestniczyło. Więc…

      Roman pomyślał, że Dima ma rację, ale od razu do niego dotarło, że musiałby wtedy odwołać wyjazd w Bieszczady, a to nie wchodziło w grę i nie było takiej sprawy w Agencji, która mogłaby temu przeszkodzić. Zawsze wyjeżdżali z Bronkiem, żeby nie być w Warszawie w rocznicę wypadku Hani ani w dniu jej śmierci, czyli przez te dwa tygodnie, kiedy trwali przy jej łóżku. Hania była żoną Romana i siostrą Bronka, więc łączyła ich więź nie tylko dzieciństwa, ale też miłości i śmierci. Nie mogło być silniejszego związku, przynajmniej dla nich, ale o tym nikt nie wiedział i oni sami też nigdy na ten temat nie rozmawiali.

      – Kiedy wyjeżdżasz do Aten? – Leski zwrócił się do Dimy. – Nie pamiętam.

      – Bo nie mówiłem – odparł Dima. – Planuję w sierpniu – dodał. – Rozumiem, o co ci chodzi. Jeżeli sprawa się przeciągnie, poprowadzimy ją przecież sami. Możesz spokojnie jechać na urlop.

      – Oczywiście! – włączyła się Monika. – Co to za sprawa tego Rubeckiego? – Zrobiła zdegustowaną minę. – Porwanie Henryka, Pański… to była ostra jazda. A poza tym są telefony, internet… nie?

      Zauważyła, że Roman od jakiegoś czasu wierci się w fotelu i odpływa gdzieś myślami. Miała wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale szuka właściwych słów i czegoś się obawia. To było dziwne, bo nigdy się tak nie zachowywał. Monika ufała jednak swojemu trzeciemu oku i patrzyła na niego z mieszaniną niepokoju i zaskoczenia. Czuła jednak, że to nie może być nic złego.

      – Chcesz nam coś powiedzieć, Roman? – Nie wytrzymała. – Coś się stało?

      – Nie, nic… nic takiego – odparł niepewnie. – A właściwie to tak. Mam wam coś ważnego do zakomunikowania. – Zdjął okulary i zaczął je przecierać.

      Wszyscy wiedzieli już, że Roman jest naprawdę przejęty.

      – No więc… – odezwał się zaniepokojony Dima.

      – No więc… – powtórzył Roman – no więc tak, nasz zespół się rozrasta… no i… – Założył okulary i spojrzał na cztery wpatrzone w niego twarze.

      – No i co? – dopytał Dima.

      – Ktoś do nas dołączy? – dorzuciła Monika.

      – Tak.

      – Rany boskie, Roman! Wyduś to w końcu z siebie – zaniepokoił się Dima. – Ktoś do nas dołączy, i dobrze! W czym masz problem? My się cieszymy… prawda? – Uśmiechnął się do Moniki, która jednak nie zareagowała i wyglądała na szczerze zaskoczoną.

      – Tak, po sprawie Pańskiego doszedłem do wniosku, że Sekcja jest zbyt słaba, wystawiona na niebezpieczeństwo nawet na własnym terenie, a przecież to nie koniec naszego funkcjonowania i zawsze może być gorzej. Na świecie coraz goręcej, i to nie z powodu ocieplenia. – Roman spróbował zażartować, ale tylko Dima wciąż się uśmiechał. Witek i Ela słuchali go w skupieniu. – Widzicie, co się dzieje, a politycy są coraz bardziej ogłupiali, coraz słabsi, znerwicowani, klaun prezydentem USA, w Rosji monarchia dziedziczna, a u nas…

      – Roman, na litość… daruj! – przerwała mu Monika. – My to wszystko wiemy. Kto do nas przychodzi?

      – Uznałem, że potrzebny jest nam specjalista od broni, walki, obserwacji, ktoś doświadczony. Chciałbym, żebyście bardziej się skupili na analizach… rozpracowaniu…

      – Dajemy radę, ale na pewno ktoś taki nam się przyda – przerwał mu Dima. – Prawda? – Przebiegł wzrokiem po zebranych, wyraźnie dając znać, że mają Romana poprzeć i pokazać mu, że cieszą się z jego decyzji.

      – Pewnie, szefie! I to bardzo! – odezwał się Witek z niepewnym entuzjazmem, a Ela pokiwała głową.

      Tylko Monika milczała. Zrobiło jej się smutno. Domyśliła się, że Roman powiększa Sekcję, bo przygotowuje się do odejścia. Powoli będzie wtajemniczał Dimę w swoje kompetencje, wyciągnie go z cienia Sekcji, wprowadzi do centrali Agencji, w świat szefów i polityki. I nic już nie będzie takie jak kiedyś. Dima zostanie szefem, a Roman zniknie z jej życia. Poczuła ucisk w dołku i pomyślała, że jeśli zaraz nie wyjdzie, to rozpłacze się na oczach wszystkich. Podniosła się i z ostentacyjną obojętnością poszła do łazienki.

      Wszyscy czuli, że coś się dzieje, ale tylko Monika wiedziała co i dlaczego. Nie myliła się. Roman zaczynał się zastanawiać nad swoim odejściem. Miał to być główny temat ich rozmów w Bieszczadach, bo Bronek nosił się z takim samym zamiarem. Dawno już sobie obiecali, że żaden nie zostanie w służbie dłużej niż miesiąc po odejściu pierwszego. Potem kupią sobie domek w Solinie i zamieszkają w nim na stałe.

      Roman od początku zakładał, że Monika natychmiast się połapie, dlaczego postanowił przyjąć nową osobę do Sekcji, ale nie był pewien, jak zareaguje. Nie chciał jej sprawiać bólu. I nie wiedział, czy postępuje słusznie, bo może powinien powiedzieć im to wprost, od razu. Dlatego był tak zdenerwowany. Ale musiał zrobić ten pierwszy krok bardzo delikatnie.

      Wiedział, że