Król Łotrów. Loretta Chase. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Loretta Chase
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Rozpustnicy
Жанр произведения: Исторические любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-7551-634-0
Скачать книгу
których powątpiewał, czy są anatomicznie możliwe.

      Problem polegał na tym, że ilekroć już, już miał zalać jej dziewicze łono gorącym nasieniem pełnym ukrytych małych Ballisterów, wydarzało się coś upiornego. W swoim śnie się budził. Niekiedy okazywało się, że tonie w grzęzawisku. Czasami był przykuty łańcuchami w cuchnącej, ciemnej celi, a w ciało wgryzały mu się jakieś niewidoczne stworzenia. Albo leżał na stole w kostnicy, poddawany autopsji.

      Jako człowiek o sporej inteligencji bez trudu zrozumiał symbolikę. Wszystko, co przydarzało mu się w sennych koszmarach, w sensie metaforycznym precyzyjnie odzwierciedlało to, co spotyka mężczyznę, kiedy wpadnie w szpony kobiety. Nie pojmował natomiast, dlaczego jego umysł musiał robić we śnie taki makabryczny ambaras z powodu czegoś, o czym Dain przecież wiedział.

      Od lat śnił o kobietach, z którymi nie zamierzał się w nic wikłać. Niezliczone razy na jawie wyobrażał sobie, że dotrzymująca mu akurat towarzystwa dziwka to dama, która wcześniej wpadła mu w oko. Nie tak dawno temu udawał, że zmysłowa francuska kokota jest Leilą Beaumont, i odszedł dokładnie tak usatysfakcjonowany, jak gdyby istotnie miał tę lodowatą sukę. Nie, bardziej usatysfakcjonowany, ponieważ kokota dała wspaniały pokaz entuzjazmu, podczas gdy prawdziwa Leila Beaumont rozbiłaby mu głowę jakimś tępym przedmiotem.

      Dain, mówiąc krótko, bez trudu odróżniał fantazję od rzeczywistości. Poznał Jessicę Trent i poczuł najzupełniej normalną żądzę. Pożądał praktycznie każdej atrakcyjnej kobiety, jaką zobaczył. Cechował go kolosalny apetyt seksualny, odziedziczony, w co nie wątpił, po tej gorącokrwistej włoskiej dziwce, jego matce, oraz jej rodzinie. Jeśli pożądał ladacznicy, płacił i ją miał. Jeśli pożądał przyzwoitej kobiety, znajdował ladacznicę, by posłużyła za substytut, płacił i ją miał.

      Tak właśnie postąpił w odniesieniu do siostry Trenta. Czy też usiłował – ponieważ rzecz nadal nie została zrobiona, jak należy.

      Nie tylko sny popsuły mu szyki. Incydent w Vingt-Huit może nie całkiem zabił w nim apetyt na dziwki, ale pozostawił kwaśny posmak w ustach. Nie wrócił wtedy do Chloe, żeby podjąć temat tam, gdzie go przerwał, i od tamtej pory nie wziął żadnej kokoty. Mówił sobie, że zamiłowanie Beaumonta do podglądactwa trudno uznać za powód do zrywania z ladacznicami w ogóle. Niemniej Daina ogarniała krańcowa niechęć na myśl o wejściu do pokoju z dowolną fille de joie14, co stwarzało poważny problem, jako że był z kolei akurat na tyle wybredny, by odstręczało go spółkowanie z kobietą w cuchnącym paryskim zaułku.

      W konsekwencji, przy mało pomocnych snach i nieprzyjemnym posmaku w ustach, Dain nie zdołał sprawdzonym sposobem uwolnić się od żądzy, jaką wzbudziła w nim panna Trent. Co oznaczało, że tydzień później humor markiza był już potężnie nadszarpnięty. I dokładnie ten zły czas wybrał Bertie Trent na poinformowanie go, że brudny, zapleśniały obrazek, który panna Trent kupiła za dziesięć sou, okazał się szalenie cenną rosyjską ikoną.

      Niedawno minęło południe, a lord Dain chwilę wcześniej ledwie uskoczył przed zawartością balii, wylaną z okna któregoś z wyższych pięter przy rue de Provence. Skoncentrowany na tym, żeby uniknąć przemoczenia, nie zauważył truchtającego ku niemu Trenta. Kiedy markiz go spostrzegł, imbecyl dopadł go już i z ekscytacją zarzucił rewelacjami.

      Dain ściągnął ciemne brwi przy konkluzji – czy raczej kiedy Bertie zrobił przerwę na oddech.

      – Rosyjskie co? – zapytał markiz.

      – Iwona. To znaczy nie, że konkretna kobieta, tylko jeden z tych pogańskich obrazków z masą złotej farby i złotą folią.

      – Masz na myśli ikonę – stwierdził Dain. – A wobec tego obawiam się, że twoją siostrę wprowadzono w błąd. Kto naopowiadał jej takich bredni?

      – Le Feuvre – odparł Bertie.

      Lord Dain poczuł chłód w okolicach żołądka. Le Feuvre był najbardziej cenionym rzeczoznawcą w Paryżu. Nawet Ackerman’s15 i Christie’s od czasu do czasu zasięgały jego opinii.

      – Po świecie krąży mnóstwo ikon – stwierdził Dain. – Mimo to, jeśli ta jest dobra, twojej siostrze trafiła się nie lada gratka za dziesięć sou.

      – Ma ramę wysadzaną klejnocikami: perłami, rubinami i tak dalej.

      – Zapewne sztucznymi.

      Bertie się skrzywił, jak robił to często, kiedy starał się wyprodukować myśl.

      – No, trochę by to było dziwne, nie? Upychać taką masę tandetnych świecidełek w taką ładną złotą ramę.

      – Obrazek, który widziałem, miał ramę z drewna. – Daina zaczynało łupać w głowie.

      – No właśnie, sprytne, prawda? Całe to drewno to część kasetki, w której go pogrzebano. No bo, wiesz, pogrzebano go w grobie. Dlatego tak cuchnął. Ale czy nie można boków zrywać? Ten szczwany dziad, Champtois, nie miał o tym bladego pojęcia. Będzie sobie rwał włosy z głowy, kiedy się dowie.

      Dain rozważał wyrwanie głowy Bertiemu. Dziesięć sou. A on z miejsca odrzucił ikonę, nie obdarzył jej więcej niż pobieżnym spojrzeniem, nawet kiedy ta cholerna siostra ślęczała nad nią ze swoją przeklętą lupą. „Kobieta ma interesujący wyraz twarzy,” powiedziała. Dain zaś, rozkojarzony przez żywy egzemplarz, niczego nie podejrzewał.

      Ponieważ nie było czego podejrzewać, przekonywał sam siebie. Przy Bertiem nawet pawica wychodziła na intelektualistkę. Najpewniej jak zwykle wszystko pokręcił. Ikona była zaledwie jednym z tych tanich świętych obrazków, które każdy religijny fanatyk w Rosji trzyma w kącie pokoju, z ramą pomazaną błyszczącą farbą i obklejoną kolorowymi szkiełkami.

      – Oczywiście, mam nie mówić Champtoisowi – ciągnął minimalnie ciszej Bertie. – Nie wolno mi mówić nikomu, zwłaszcza tobie, powiedziała. Ale nie jestem tańczącym niedźwiedziem, oznajmiłem jej, i jakoś nie widzę u siebie w nosie kółka, żeby mnie za nie prowadzać, zgadza się? No więc zaraz wyskoczyłem cię poszukać… i znalazłem w samą porę, bo Jess idzie do banku, jak tylko Genevieve utnie sobie drzemkę… a wtedy zamkną to cudo w skarbcu i nie będziesz już miał okazji mu się przyjrzeć, no nie?

* * *

      Markiz Dain, z czego Jessica w pełni zdawała sobie sprawę, był wściekły. Rozpierał się w fotelu, skrzyżowawszy ramiona na piersi, z na pół opuszczonymi powiekami, niespiesznie wędrując spojrzeniem po kawiarni. Jessice to spojrzenie kojarzyło się mocno z posępnym, zalatującym siarką wzrokiem, jakim – jak zawsze to sobie wyobrażała – Lucyfer obrzucił otoczenie, ocknąwszy się po Upadku.

      Dziwiła się, że nie pozostawiało za sobą osmalonych zgliszczy. Ale goście kawiarni jedynie odwracali oczy – by na powrót popatrzeć w stronę ich stolika, ledwie Dain znów wymierzył w nią swoje piekielne niezadowolenie.

      Jessica postanowiła już, jak poradzi sobie z problemem, irytowała ją jednak świadomość, że miałaby prostsze zadanie, gdyby Bertie wykazał odrobinkę większą dyskrecję. Żałowała, że wzięła go ze sobą wczoraj, kiedy szła odebrać obrazek od Le Feuvre’a. Skąd wszakże mogła z góry wiedzieć, że jest to coś więcej aniżeli po prostu dzieło niezwykle utalentowanego artysty?

      Nawet Le Feuvre się zdumiał, kiedy zabrawszy się do pracy, odkrył wysadzaną klejnotami ramę we wnętrzu przegniłej drewnianej.

      I naturalnie, ponieważ ikona, kiedy Le Feuvre nad nią popracował, była śliczna, błyszcząca i mieniła się od klejnotów, Bertie szalenie się podekscytował. Za bardzo, żeby słuchać głosu rozsądku. Jessica usiłowała mu wyjaśnić, że jeśli powie Dainowi, to jakby pomachał czerwoną płachtą przed nosem byka. Bertie psykał, prychał i poinformował ją, że Dain jak najbardziej potrafi


<p>14</p>

  Francuskie określenie prostytutki.

<p>15</p>

 „Ackermann’s Repository of Arts” – brytyjski magazyn wydawany w latach 1809-1829, zajmujący się oprócz sztuki także literaturą, handlem, produkcją, modą i polityką.