Jedenasta dziesięć, ogrodnicy zrobili sobie przerwę na drugie śniadanie. Czas uciekał, Bogdanow spojrzał na swoje buty. Był teraz bogaty, nosił garnitury szyte na miarę i kosztowne zegarki. Jednak rynsztok go nie opuścił. Dawniej był narkomanem, wychował się na ulicy i tamto życie pozostawiło niezatarty ślad w jego spojrzeniu i sposobie poruszania się.
Wysoki i chudy, kanciasta, bliznowata twarz, cienkie wargi, samodzielnie wykonane tatuaże na ramionach. Kira wolała wprawdzie nie pokazywać się z nim na salonach, ale był dla niej bezcenny i teraz, kiedy usłyszał stukot jej obcasów na marmurowej posadzce, ta świadomość go umocniła. Podeszła do niego, jak zwykle nieziemsko piękna, ubrana w błękitną garsonkę i czerwoną bluzkę rozpiętą pod szyją, i usiadła na fotelu obok.
– A więc co mamy? – spytała.
– Problem – odparł.
– Dawaj.
– Kobieta…
– Lisbeth Salander.
– Brak potwierdzenia, ale owszem, to musi być ona, przede wszystkim ze względu na poziom hakerskiego ataku.
– A co w nim nadzwyczajnego?
– Kuzniecow ma takiego fioła na punkcie bezpieczeństwa swojego systemu cyfrowego, że bez przerwy sprawdza go od początku do końca i z powrotem. Zapewniali go, że tego systemu nie da się złamać.
– Ale najwyraźniej się mylili.
– Mylili się, a my wciąż nie wiemy, jak ona to zrobiła, chociaż sama operacja – kiedy już się włamała – była stosunkowo prosta. Podłączyła się do Spotify i do głośników zainstalowanych na ten wieczór i włączyła znaną piosenkę rockową.
– Przecież ludzie o mało nie oszaleli.
– Bo tam był jeszcze equalizer, niestety również cyfrowy i parametryczny, podłączony do systemu wi-fi.
– Mów tak, żebym zrozumiała.
– Equalizer ustawia dźwięk, koryguje basy i dyszkanty, Salander się do niego podłączyła i spowodowała koszmarny szok dźwiękowy. Skrajnie nieprzyjemny dla serca. Właśnie dlatego wiele osób łapało się za pierś, nawet nie zdając sobie sprawy, że z powodu dźwięków.
– Czyli chciała wywołać zamieszanie.
– Przede wszystkim chciała dać przekaz. Piosenka nosi tytuł Killing the World with Lies, napisały ją Pussy Strikers.
– Te rude wywłoki?
– Właśnie – odparł Bogdanow, nie przyznając się, że według niego Pussy Strikers są całkiem odjazdowe.
– Mów dalej.
– Piosenka powstała po pierwszych doniesieniach o mordowaniu gejów w Czeczenii, ale właściwie nie opowiada o mordercach, nawet nie o aparacie władzy, tylko o człowieku, który w mediach społecznościowych zorkiestrował kampanię hejtu, poprzedzającą przemoc.
– Czyli o Kuzniecowie.
– Właśnie, tylko że…
– O tym nie miał prawa wiedzieć nikt z zewnątrz – wpadła mu w słowo.
– Nikt nie powinien wiedzieć nawet tego, że Kuzniecow odpowiada za biura informacyjne.
– To skąd wiedziała Lisbeth?
– Sprawdzamy i uspokajamy osoby, których to dotyczy. Kuzniecow szaleje. Jest przerażony i taki schlany, że aż sztywny.
– A to dlaczego? Przecież nie pierwszy raz szczuł ludzi na siebie.
– Może i nie, jednak w Czeczenii przegięli. Bywało nawet, że ludzi zakopywali żywcem – powiedział Bogdanow.
– To jego problem.
– Jasne. Ale niepokoi mnie…
– Gadaj.
– …że tej Salander nie chodzi najbardziej o Kuzniecowa. Nie możemy wykluczyć, że ona wie o naszym zaangażowaniu w biura informacyjne. Ona chce się zemścić na tobie, nie na nim, prawda?
– Trzeba było ją zabić dawno temu.
– Jest jeszcze jedna rzecz, o której ci nie mówiłem.
– Co?
Bogdanow wiedział, że nie ma co tego dłużej odkładać.
– Po tym, jak cię wczoraj popchnęła, potknęła się – ciągnął. – Straciła równowagę i runęła do przodu – w każdym razie tak to wyglądało – i musiała się oprzeć ręką o twoją limuzynę w miejscu dokładnie nad tylnym kołem. W pierwszej chwili wydało mi się to naturalne. Obejrzałem zapis monitoringu jeszcze raz i jeszcze raz i wtedy zobaczyłem, że może jednak nie upadła. Nie tyle się oparła, ile przycisnęła coś do karoserii. To, proszę.
Podsunął prostokątne pudełeczko.
– Co to jest?
– Nadajnik GPS, który przyjechał tu z samochodem.
– Czyli teraz wie, gdzie mieszkam?
CAMILLA MRUKNĘŁA coś przez zaciśnięte zęby, w ustach miała metaliczny smak krwi.
– Obawiam się, że tak – przyznał.
– Idioci – syknęła.
– Przedsięwzięliśmy wszelkie środki ostrożności – ciągnął Bogdanow coraz bardziej nerwowo. – Wzmocniliśmy ochronę, w pierwszym rzędzie systemu informatycznego.
– A więc jesteśmy w defensywie, to chcesz powiedzieć?
– Nie, wcale nie. Po prostu mówię.
– No to ją znajdźcie, do diabła.
– Niestety nie jest to takie proste. Sprawdziliśmy wszystkie kamery monitoringu w najbliższej okolicy. Nigdzie jej nie zauważyliśmy, nie możemy też zlokalizować jej przez telefon albo komputer.
– To przeszukajcie hotele. Ogłoście poszukiwania. Przenicujcie każdą informację.
– Pracujemy nad tym. Jestem przekonany, że ją dopadniemy.
– Żebyście jej tylko nie zlekceważyli.
– Nie lekceważę jej ani trochę, ale naprawdę wydaje mi się, że straciła swoją szansę i teraz sytuacja zmieniła się na naszą korzyść.
– Jak możesz mówić coś takiego, kiedy ona wie, gdzie mieszkam?
Bogdanow zawahał się, szukał słów.
– Myślałaś, że ona cię zabije, prawda?
– Byłam tego pewna. Ale widać szykuje coś gorszego.
– Uważam, że się mylisz.
– Co masz na myśli?
– Sądzę, że naprawdę chciała cię zastrzelić. Nie wydaje mi się, żeby ten atak miał inny sens. Wystraszyła Kuzniecowa, ale poza tym… co osiągnęła? Nic. Tylko się odsłoniła.
– Więc twierdzisz, że…
Spojrzała na ogród. Gdzie, u diabła, podziali się ogrodnicy?
– Twierdzę, że się zawahała, nie była w stanie. Że jednak nie ma w sobie dość siły.
– Przyjemna myśl – zauważyła Kira.
– I wydaje mi się, że mam rację. Inaczej to się nie spina.
Poczuła się nieco lepiej.
– Poza