Nieśmiała. Sarah Morant. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Sarah Morant
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 9788372297976
Скачать книгу
jąkanie, ale jego najwyraźniej ani trochę to nie obeszło, bo zajął miejsce i skrzyżował ręce na piersi, świdrując wzrokiem nauczyciela.

      – Tak w ogóle to jestem Jason – przedstawił się z przebiegłym uśmiechem kilka sekund później.

      Przez jakiś czas jego obecność mnie paraliżowała. Roztaczał silną aurę. W efekcie byłam jeszcze bardziej zdenerwowana niż podczas pierwszego dnia szkoły w zeszłym roku i wcześniej.

      Godzina ciągnęła się w nieskończoność. Zauważyłam, że Kinae odwraca się do mnie i próbuje przekazać mi jakąś wiadomość, której nie potrafiłam rozszyfrować.

      – Śmieszna ta twoja kumpela. Szkoda, że cierpi na zaburzenia artykulacji – skwitował Jason z uśmiechem, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę istnieje takie schorzenie.

      Otworzyłam usta, po czym gwałtownie je zamknęłam, bo nie zdołałam wydusić ani słowa. I po co mi to było? Tylko zrobiłam z siebie jeszcze większą niemotę.

      – Ja… yyy… to…

      – Wiesz, po czym poznać klasowego buntownika? Potrafi czytać z ruchu warg – zripostował Jason, puszczając do mnie oko, jakbyśmy działali w zmowie.

      Potem ponownie wbił wzrok w nauczyciela i splótł palce dłoni na karku, przyjmując nonszalancką pozę.

      Po dwóch godzinach literatury i krótkiej przerwie zaczęła się matematyka. Pan Collins słynął z wyjątkowo sadystycznych skłonności. Uwielbiał nierozwiązywalne problemy oraz nieskończone, ciągnące się przez kilkanaście linijek równania i nawet nie zadawał sobie trudu, żeby rozszyfrowywać hieroglify tych, którzy pisali jak kura pazurem. Miałam nieszczęście poznać go w zeszłym roku, a moja wspaniała średnia przestała zachwycać właśnie z jego winy.

      Dlatego nie byłam zaskoczona, kiedy po godzinie zajęć postanowił zaskoczyć nas testem, który miał mu pomóc ocenić poziom klasy. Mój nowy sąsiad westchnął głośno i zaczął grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu przyzwoitego długopisu. Słyszałam, jak sapnął, kiedy z braku czegoś lepszego musiał się zadowolić ogryzkiem ołówka. Gdy zabierał się do ostrzenia, otworzyła mu się temperówka, której zawartość wysypała się na blat ławki. Chłopak skrzywił się.

      Może to przez upał panujący jeszcze pod koniec lata albo może z powodu niezwykłej pewności siebie Jasona, zaskoczyłam samą siebie, kiedy roześmiałam się cicho, dyskretnie zasłaniając usta dłonią, żeby nie zwracać na siebie uwagi.

      To mu wystarczyło, żeby spojrzeć na mnie z uśmiechem.

      – Czyli umiesz się śmiać?

      Nieśmiało skinęłam głową, bo nawet jeśli niewiele o nim wiedziałam, ten cały Jason zrobił na mnie wrażenie.

      – I umiesz sklecić więcej niż trzy słowa? – dodał, przyglądając mi się takim wzrokiem, jakby próbował ocenić moją sprawność umysłową.

      Niewiele nastolatek chichocze jak skończone idiotki, kiedy komuś na ławkę wysypuje się zawartość temperówki.

      Ocalił mnie nauczyciel, który podszedł do nas, żeby wręczyć nam testy. Skupiłam uwagę na leżącej przede mną kartce, ignorując sąsiada, który ostatecznie zabrał się do wypełniania własnego egzemplarza. Chętnie wzięłabym z niego przykład, ale nie powtarzałam materiału przez te dwa przyjemne wakacyjne miesiące. Algebra wydawała mi się wtedy odległa. Naprawdę bardzo odległa.

      Łamałam stereotyp idealnej nieśmiałej, inteligentnej nastolatki, która zbiera wyłącznie dobre stopnie. Byłabym najszczęśliwsza pod słońcem z oceną dostateczną z przedmiotów ścisłych. Tymczasem musiałam pracować więcej od pozostałych uczniów, żeby uzyskać wynik dopuszczający. Nie chciałam dorzucać szkolnych porażek do licznych problemów mojego taty. Dlatego też mocno trzymałam kciuki podczas każdego testu.

      Po godzinie spojrzałam żałośnie na swoją kartkę i zwiesiłam ramiona. Dwa pytania zostawiłam bez odpowiedzi.

      Nowy zaczekał, aż pan Collins weźmie ode mnie kartkę. Dopiero kiedy nauczyciel uniósł brwi na widok moich wypocin, chłopak pozbierał swoje rzeczy. Jeszcze przez kilka sekund obserwowałam belfra, który potrząsał głową z politowaniem.

      – Nie przejmuj się. Szybko zrezygnuje z pomysłu oceniania poziomu klasy, kiedy pozna wyniki testów – zażartował Jason.

      Tylko zwiesiłam głowę i spakowałam do plecaka piórnik oraz zeszyt, po czym wyszłam z klasy, nie patrząc na Nowego. Nie znał naszego sadystycznego matematyka, który nigdy nie odpuszczał. Nikomu.

      2

ELEONORE

      Reszta dnia upłynęła mi tak samo jak co roku; kolejny raz zostałam dziewczyną z ostatniego rzędu, zapomnianą przez wszystkich, tkwiącą nosem w zeszycie. Zapełniałam marginesy kolejnych kartek wszelkiego rodzaju rysuneczkami, tagami i zdaniami. Bawiłam się w zamazywanie co drugiej kratki albo w układanie krzyżówek z nazwisk nauczycieli, których zdążyłam już spotkać w nowym roku szkolnym.

      Jason zdezerterował z mojej ławki, żeby usiąść obok pięknej, apetycznie zaokrąglonej Vanessy. Ta ostatnia zmieniała się na moich oczach przez ostatnie trzy lata. Najpierw zaczęła obrysowywać swoje śliczne, niebieskie oczy grubą, czarną kreską. Potem zabrała się za prostowanie swoich brązowych loków, a od niedawna farbowała je na wyrazisty kolor o nazwie platynowy blond. Jej klatka piersiowa zyskała dwa wydatne wzgórki, a zjawiskowa figura wyciągnęła się o kilka dodatkowych centymetrów dzięki butom na wysokich obcasach. Była typem kretynki, która przemierzała szkolne korytarze w szpilkach, z impetem uderzając o biedne płytki ceramiczne.

      Słyszałam, jak chichotała przez całą geografię, podczas gdy Jason roztaczał przed nią swój urok. Był zabawny, odrobinę uwodzicielski i pewny siebie ponad wszelką miarę. Vanessa zdążyła poprawić włosy co najmniej kilkanaście razy i prawdopodobnie obficie śliniła się na widok uśmiechu chłopaka.

      Ja, ze swoimi rudymi kędziorami sterczącymi we wszystkich kierunkach i z różnokolorowymi oczami, których nie uważałam za atut, wypadałam w porównaniu z nią jak szmaciana lalka przy Barbie. Właściwie to nie mogłam narzekać. Jako wielki tchórz zawsze próbowałam wtopić się w tłum. Bo podczas gdy niektórzy obawiali się innych ludzi, ja drżałam ze strachu przed ich opiniami na mój temat. Chciałabym móc się pochwalić, że stanowiłam wyjątek i nigdy nikogo nie skrytykowałam, ale stereotypowe myślenie i uprzedzenia zwyczajnie leżą w ludzkiej naturze. Społeczeństwo tworzy szablony, w które wciska każdego z nas, i kiedy ktoś nie odpowiada standardom, kończy zepchnięty na margines.

      Osoba otyła z pewnością obżera się w McDonaldzie.

      Ciężarna nastolatka musi być puszczalska.

      A ktoś nieśmiały z marszu zostaje zaklasyfikowany jako oziębły. Aspołeczny. Bez charakteru.

      Zrozumiałam, że najlepiej żyć jak cień, ukrywając się za fasadą plotek i osądów. Kiedy się skoncentrowałam, niemal potrafiłam sobie wyobrazić, że wtapiam się w ścianę. Niestety tak się nie działo.

      Oczywiście jako siedemnastolatka przykuwałam uwagę chłopaków. Niektórzy czmychali na widok moich oczu. Innych odstraszał mój bełkot. To głupie, do jakiego stopnia wygląd i pozory decydują o naszym życiu. Czułam się rozczarowana zachowaniem wszystkich tych osób, które nie próbowały zajrzeć w głąb mnie, aby odkryć, kim naprawdę jestem.

      Ten nowy, Jason, mnie zaskoczył. Był taki pewny siebie, taki arogancki… Z jednej strony mu zazdrościłam, ale z drugiej – gardziłam nim. Do takich ludzi wszyscy się uśmiechali. W południe dosiadł się do stolika popularnych dzieciaków, bacznie obserwowany przez Kinae. Szpiegowała ich, kiedy żartowali między