Jednak jak wszyscy ludzie, dzieci bardzo łatwo przystosowują się do sytuacji. Darwin i większość psychoterapeutów zgodziliby się, że są one zaprogramowane na uczenie się przystosowywania do rzeczywistości swoich opiekunów – to ich klucz do przetrwania. Szybko uczymy się naśladować koloryt naszego domu, przystosowywać do istniejących granic i stanowić odzwierciedlenie tych, którzy stanowią fundament naszego przetrwania. Uczymy się wyrażać emocje w taki sposób, w jaki czyni to nasza rodzina (a jak wiemy, emocje to tylko energia). W gruncie rzeczy uczymy się więc, jak kontrolować stan energetyczny na podstawie tego, jak robi to nasza rodzina. Mimo że większość z nas kiedyś w końcu kwestionuje te normy i założenia – nasza podatność, sposób radzenia sobie z konfliktami, zgiełk czy spokój, radość czy lęk formują się w tych wczesnych latach kształtowania osobowości. Są to oblicza naszej osobowości, których nie jesteśmy skłonni kwestionować; zamiast tego po prostu myślimy: „Taki jestem”. Energetyczny krój naszej rodziny staje się naszym dziedzictwem i zalążkiem częstotliwości ego. Każda żywa istota na ziemi ma jeden podstawowy cel: przetrwać. Przetrwanie dziecka zależy od jego zdolności do przystosowania się do rodziny. Niestety – adaptacja często oznacza wykształcenie się skłonności do gniewu, nieufności, wątpienia i wznoszenia murów. W taki oto sposób dzieci wyrastają z nieskrępowanych i kochających istot na niepewnych i lękliwych dorosłych, którzy boją się zranienia, zrobienia z nich – lub z siebie – głupców.
Michael Singer wyjaśnia, że wszyscy żyjemy z licznymi delikatnymi wewnętrznymi „cierniami”24. Reprezentują one silne traumy i ból z przeszłości, negatywne informacje, lęki i upokorzenia. Ciernie te mają różne kształty i rozmiary – niektóre są bardzo oczywiste, jak KCWD-y czy traumy, inne zaś są mniejsze albo tak głęboko wbite, że można nie zdawać sobie sprawy z ich istnienia, dopóki nie zostaną dotknięte i zadziałają jak spust. Wyobraź sobie, że ocierasz ręką o kaktus. Większość z igieł wyjmiesz, ale malutkie, prawie niewidoczne zostają. Nie zadają bólu, dopóki się ich nie dotknie. A wtedy…!
Tak samo sprawa wygląda z naszymi cierniami emocjonalnymi. Gdy wydarza się coś, co nieuchronnie ich dotyka, wywołują w nas reakcję. Zauważamy, że gdy ktoś stuknie nas samochodem albo gdy wchodzimy na wagę i załamujemy się z powodu przybrania dziesięciu kilogramów, wpadamy w nieproporcjonalną do sytuacji złość. Nasza reakcja nie przystaje do „przestępstwa”. Dlaczego? Czy powodem jest sama stłuczka albo przytycie? Nie – reagujemy przesadnie, ponieważ to zdarzenie otarło się o jeden z naszych cierni i trafiło w czuły punkt. Kiedy tak się dzieje, natychmiast przełączamy się na częstotliwość ego.
Pewna para, Jackie i Jake, przyszła do mnie po tym, jak diagnoza medyczna wywróciła ich życie do góry nogami. W nich również tkwiło kilka poważnych cierni. Matka Jackie była wobec niej bardzo krytyczna w okresie dojrzewania. Nigdy nie pozwalała sobie na wyrażanie swojego zdania i gdy spotykała się z czyjąś opinią o sobie, zwykle odbierała to jako „brak szacunku”. Jake był bardzo miły i uczynny, więc Jackie uważała, że ma w tym związku pełną swobodę wyrażania siebie. Niedawno u Jake’a zdiagnozowano raka mózgu. Zlokalizowano go w okolicach przysadki mózgowej w korze przedczołowej – obszarze mózgu odpowiedzialnym za regulację odruchów. Jego nowa impulsywność sprawiła, że zaczął mówić rzeczy nieco zbyt prawdziwe. Stał się reaktywny i skłonny do wybuchów gniewu. Jackie reagowała jak szalona.
Na poziomie intelektualnym Jackie wiedziała, co się dzieje i że Jake nie ma kontroli nad swoimi wybuchami. Dobrze rozumiała, że on nie chce jej zranić. Wiedziała, że lubi mieć kontrolę, ale nie zdawała sobie sprawy, do jakiego stopnia musi czuć, że ma coś do powiedzenia. Gdy Jake zaczął zachowywać się w taki sposób, iż czuła, że jej głos jest niedoceniany albo ignorowany, ponieważ Jake nie dobierał sam myśli czy reakcji, zaczęła żywić ogromną urazę i zamykać się w sobie.
Podczas naszej wspólnej pracy Jackie rozpoznała swoje ciernie i zrozumiała, że targające jej wnętrzem emocje w istocie nie dotyczyły Jake’a. Jej ciernie barwiły szkła, przez które postrzegała ich związek (i Jake’a). Gdy sobie to uświadomiła, wszystko zaczęło się zmieniać.
Jackie, zyskawszy zdolność rozpoznawania swoich cierni, stała się zarazem bardziej zdolna rozpoznawać, kiedy coś je dotykało. Dzięki tej jasności mogła zacząć świadomie decydować, jak chce się czuć, kiedy Jake zachowywał się w sposób sprawiający wrażenie, że ją odpycha, złości się albo ją kontroluje. Zamiast wpadać w częstotliwość ego i stwarzać więcej negatywnych uczuć, stała się zdolna uwalniać od nich i przechodzić ku częstotliwości domowej.
Spoglądając na swój WCED, Jackie uświadomiła sobie, że waha się między Poczuciem winy (30) a Pogardą/Wyniosłością (175). Poczucie winy wynikało stąd, że Jake był chory, ona powinna więc dawać mu więcej swobody, a nie brać jego komentarze do siebie. Pogarda/Wyniosłość wynikały z poczucia, że bycie opiekunką kosztuje ją wiele poświęceń. Jackie zrozumiała, że zamiast być w częstotliwości domowej, choćby przez jakiś czas, jej WCED mocno tkwił w częstotliwości ego.
Zaczęła honorować swoje przerażenie i stosować techniki, z którymi zapoznam cię w kolejnych rozdziałach, abyś i ty zaczął wchodzić w Chęć/Optymizm, a nawet Akceptację/Przebaczenie. Wybaczyła nie tylko mężowi, lecz również sobie i swojej matce. Zaczęła darzyć ich wszystkich współczuciem, którego sama nie zaznała w dzieciństwie. Spędzała więcej czasu w stanie „Dzięki Mnie” i wszystko w jej związku zaczęło się zmieniać.
Po operacji u Jake’a powróciły wszystkie funkcje mózgowe.
– Myślisz, że stało się tak dzięki temu, że to zmanifestowałam? – spytała mnie Jackie. Uśmiechnęłam się, wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:
– Kto wie?
Większość z nas nie jest nawet świadoma, że ma emocjonalne ciernie, których dotyk nas rani. Zdajemy sobie sprawę jedynie z towarzyszących temu emocji. Jednak podobnie jak w przypadku kaktusa, którego kolce możemy usunąć za pomocą lupy i pęsety, tak również możemy pozbyć się cierni emocjonalnych.
Wszyscy wznieśliśmy mury dookoła naszego serca i umysłu – świadomie czy nieświadomie – w celu powstrzymania tego, co w świecie uważamy za zagrożenie. Łatwiej jest pozostawać zamkniętym i w częstotliwości ego. Daję ci jednak słowo, że Kwantowa Miłość jest z tobą – w kolejnych rozdziałach nauczysz się kwestionować własne założenia i przekonania; poznasz również strategie służące zmienianiu częstotliwości i przesuwaniu WCED w górę Mapy Kwantowej Miłości.
Przypominają mi się tu wspaniałe słowa mistycznego poety sufickiego, Rumiego: „Twoim zadaniem nie jest szukanie miłości, ale jedynie szukanie i znalezienie w sobie przeszkód, które zbudowałeś przeciwko niej”. Również i tu twoim zadaniem nie jest wchodzenie na siłę w stan koherencji ani torowanie w sobie drogi do częstotliwości domowej, lecz jedynie zyskanie świadomości własnej drogi i źródła pochodzenia oporu. Dlaczego masz ochotę wściec się na partnera i ranić go, gdy spóźnia się na kolację? Dlaczego odwracasz