Hans patrzył przez chwilę na wnuczkę, nie mówiąc ani słowa. Potem dłuższy czas porządkował dokumenty porozrzucane na biurku. Gdy skończył, powiedział spokojnie:
– Nie widzisz klucza do wyjaśnienia tej sprawy? A ja tak. Ty nim jesteś.
– Ooo! Lubisz szokować. A co dokładnie masz na myśli? – zapytała zaskoczona.
– Przecież to oczywiste. Tylko ty w naszej rodzinie mówisz po polsku i znasz ten kraj. Masz tam przyjaciół.
– Komunistów! – poprawiła go z przekąsem. – Wciąż powtarzasz na swoich wiecach, że w Polsce żyją Żydzi, komuniści i złodzieje niemieckich samochodów. Już ci to nie przeszkadza?! – Nie potrafiła darować sobie drobnej uszczypliwości.
Często w momentach stresujących ujawniało się pokrewieństwo Marii i Hansa. Reagowała tak wrednie jak on. Znowu odezwała się w niej natura von Graffów, ale szybko przyszło opamiętanie. Uświadomiła sobie, że wybuch złości nie poprawi jej stosunków z nestorem rodu. Pospiesznie złagodziła ton wypowiedzi.
– Załóżmy jednak, że twój, delikatnie mówiąc, niechętny stosunek do moich polskich przyjaciół jest teraz bez znaczenia. Jak sobie wyobrażasz moją pomoc?
Doświadczony polityk nie spuszczał oczu z rozmówczyni. Znał dobrze to piękne i porywcze dziecko, dlatego wiedział, czego się spodziewać. Był pewien, że mu pomoże. Gdy wybuchnęła gniewem, oczywiście uzasadnionym, z trudem opanował uśmiech. Gdy zadeklarowała pomoc, odetchnął z ulgą. Pokazał palcem na stertę urzędowych pism.
– Obawiam się, że więcej informacji na temat mojej adopcji na terenie Niemiec nie ma. Przewertowałem wszystkie dokumenty, jakie były w domu, i nic nie znalazłem. Dziwi mnie to.
– Dziwi cię to… – powtórzyła po nim.
– Tak. Dziwi, i to bardzo.
Maria wiedziona reporterskim nawykiem już przeglądała rozłożone na biurku akty zgonów, urodzeń, ślubów i inne rodzinne archiwalia.
– Przyznaję, to jest zastanawiające – mruknęła. Mnie się nawet wydaje, że ktoś poczynił wysiłki, by w przyszłości trudno było dojść do prawdy – rozmyślała. Czyżby kolejny zbrodniarz wojenny ukrywał się w pomrokach historii naszej rodziny, tym razem pod nazwiskiem Fischer, i był moim pradziadem?
Po plecach przeszły jej ciarki. Tego wolałaby się nie dowiedzieć. Zestresowana zapytała:
– A co miałabym dla ciebie zrobić? Jak sobie wyobrażasz moją pomoc?
– Nie zadawaj naiwnych pytań. Jesteś dziennikarką! Podróżujesz po całym świecie i nie takie sprawy już badałaś. Nie zamierzam cię pouczać, jak masz działać, skoro śladów w Niemczech nie ma, za to wątek polski jest niezwykle obiecujący – obruszył się.
– Dziadku, ale to jest sprawa prywatna! – Teraz dla odmiany zirytowała się Maria. – W co ty mnie chcesz wpakować? Mamy same niewiadome. To jakaś tajemnicza i podejrzana sprawa Wyraźnie jest to jakieś matactwo i w dodatku chodzi o moją najbliższą rodzinę. Zlituj się, czego ty ode mnie wymagasz?! Przecież wszyscy znają twoje poglądy. Nie mogę się oficjalnie podjąć tak śliskiej sprawy. Pracuję w lewicowej prasie.
– To się podejmij nieoficjalnie! A kto mówi o jawności na ten temat? Mnie na rozgłosie nie zależy!
– Nieoficjalnie? – szepnęła pod nosem. – To znaczy, że co?
– Że przy okazji wyjazdu służbowego spróbujesz się dowiedzieć czegoś o swoim pradziadku.
– A przedtem, oczywiście „przypadkowo”, mam sobie zorganizować podróż w tamte rejony Europy. Widzę, że wszystko szczegółowo dla mnie zaplanowałeś.
Hans był zmęczony burzliwą dyskusją. Na czoło wystąpiły mu krople potu. Oddychał coraz ciężej, gdy zadał pytanie:
– Zrobisz to dla mnie, dziecko?
Przygryzła wargę tak mocno, że aż poczuła ból. Nie zamierzała spełnić tej prośby, jednak zrezygnowana mruknęła:
– Tak, zrobię.
Reakcja rozmówcy była zaskakująca. Na jego ziemiście bladej twarzy natychmiast pojawił się lekki rumieniec. Zapadnięte oczy rozbłysły.
– Zacznij od Himmlerstadt4 – wyszeptał podekscytowany. – To jest jedyna istotna wskazówka. – Stukał kościstym palcem w stary dokument. – Tam mój ojciec był zakwaterowany od tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku. Wierzę, że w tym mieście zachowały się dokumenty na ten temat.
Dystyngowany starzec drżącą ręką nalał sobie znowu wody mineralnej. Był ogromnie poruszony. Pił teraz tak nieuważnie i łapczywie, że część przezroczystego płynu spływała mu po brodzie. Maria zorientowała się, jak bardzo zależy dziadkowi na jej wyjeździe na wschód Polski i wyjaśnieniu tej sprawy.
– A więc Himmlerstadt? – zapytała, wciąż spod oka obserwując grę emocji widoczną na twarzy Hansa.
– Tak, miejscowość blisko granicy z obecną Ukrainą. Miasto, które w zamierzeniach Trzeciej Rzeszy miało się stać centrum niemieckiego osadnictwa na wschodzie Polski. Powiem więcej, tam mieli po wojnie zamieszkać ludzie zasłużeni dla Rzeszy. Planowano z tych okolic utworzyć bastion przesiedleńczy i zaplecze gospodarcze dla Niemców.
– Masz na myśli oczywiście hitlerowców – wtrąciła sprostowanie wnuczka, ale staruszek nie przerwał irytującego wywodu.
– Jak widzisz – wskazał palcem na dokument adopcyjny – były nawet i takie plany, by miastu nadać niemiecką nazwę pochodzącą od nazwiska samego Himmlera. Na przeszkodzie stanęły, niestety, klęska naszych żołnierzy i przegrana wojna. – Starszy pan był przygotowany do rozmowy.
– Rozumiem. Genialne zamysły nazistów nie powiodły się, choć tak się przywiązali do okupowanych terenów, że zapobiegliwie wymyślili dla polskiego miasta nazwę Himmlerstadt. Ech! – Maria była zniesmaczona.
– Planowano też nazwę Pflugstadt5, by nie obrazić Hitlera, który w tym momencie nie miał jeszcze „swojego miasta” – dopowiedział z powagą Hans.
– Ach tak! Hitler w tym momencie nie miał jeszcze w Polsce, jak rozumiem, „swojego miasta” – powtórzyła za nim z ironią.
– Właśnie – przytaknął naburmuszony.
– A to dopiero! I z tego powodu naziści wymyślili dla tej polskiej miejscowości aż dwie niemieckie nazwy! Cóż za pomysłowość! Jestem pod wrażeniem – kpiła Graffówna.
– I czemu się tak dziwisz? Była wojna. Nasi rodacy planowali zagospodarować rozsądnie dobra europejskie. Tam też, na wschód od Rzeszy wszystko miało być nasze.
– Dziadku, tereny po drugiej stronie Odry zamieszkują Polacy. POLACY! Niemcy mogą tutaj tworzyć ośrodki osadnictwa. Nie jesteś na wiecu. No, proszę cię! Dość tej propagandy! Natychmiast przestań!
– Dobrze już, dobrze, chciałem tylko powiedzieć, że chodzi o miasto we wschodniej Polsce, istotny punkt strategiczny drugiej wojny światowej. Z różnych powodów był dla Rzeszy ważny – podkreślił von Graff. Zamierzał rozwinąć swoją wypowiedź, ale pod wpływem wnikliwego spojrzenia Marii speszył się, jakby miał coś w tej materii