Oriana Fallaci Portret Kobiety. Cristina De Stefano. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Cristina De Stefano
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-131-0
Скачать книгу
się do tego faktu”.

      Pomógł jej Bruno Fallaci, który od niedawna był dyrektorem tygodnika „Epoca”. „Stryj mnie cenił. Mówił, że jestem zdolna, że piszę jak mężczyzna. I chociaż nie bardzo wiedziałam, co chce przez to powiedzieć (bo co to właściwie znaczy: pisać jak mężczyzna?), jego pozytywna opinia była balsamem na moje rany. Problem w tym, że stryj nie chciał być oskarżony o nepotyzm, więc »trzymał mnie w lodówce«, to znaczy zlecał mi same trywialne tematy. Zobaczmy, co napisałam dla stryja Brunona: artykuł o mozaikach w Rawennie, ściślej o tych z mauzoleum Galli Placydii, z których odpadały kostki, później tekst o historii lodów, który tak naprawdę był tekstem reklamowym zamówionym w wydawnictwie Mondadori przez firmę Motta. Napisałam o wystawie fotograficznej Henriego Cartiera-Bressona i o posągu Dawida Michała Anioła, któremu jeden z prawicowych radców miejskich chciał doprawić listek figowy, w reakcji na co florenccy studenci założyli Dawidowi damskie majtki. Z koronką”.

      Kiedy wreszcie powierzył jej temat polityczny: wybór Giorgia La Piry na burmistrza Florencji w 1951 roku, Oriana pokazała swój talent. Już pierwszym zdaniem artykułu wprowadziła czytelnika w sam środek narracji: „Giorgio La Pira nie chciał nikomu sprawiać kłopotów”. A dalej opisała tego niezwykłego polityka, mistyka mieszkającego w klasztorze, który dzielił się z biednymi wszystkim, co posiadał. Zrobiła to takim stylem, jakby La Pira był bohaterem Dostojewskiego. Na przykład scenę wiecu politycznego zaczęła słowami: „Przeżegnał się, zbliżył do mikrofonu i powiedział: »W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego«… Ta inwokacja wprawiła w osłupienie komunistów licznie zgromadzonych na placu”. O antyfaszystowskich poglądach polityka, wyrażanych w niezwykle stonowany sposób, napisała: „Pod jego pozorną uległością kryje się siła. W czasach rządów faszystowskich dzięki swojej łagodności udawało mu się wodzić za nos najbardziej rozgorączkowanych sekretarzy partyjnych. Kiedy polecono mu trzymać honorową straż przy faszystowskim mauzoleum ku czci poległych, umieszczonym w bazylice Santa Croce, zgodził się od razu: »Tak, tak, oczywiście, że przyjdę, jakżeby inaczej! Pomodlę się za zmarłych, biedaczyska… Ale bez karabinu! Przyniosę wieniec i odmówię za nich Różaniec«. Nie przypadło to do gustu faszystom i dali mu spokój, przynajmniej z trzymaniem straży przy mauzoleum”. Oriana miała wtedy zaledwie dwadzieścia dwa lata, ale okazała w tym artykule wybitny talent narracyjny, poza tym pisała o polityce w zupełnie nowy sposób.

      Po niespełna roku zwolniono jej stryja ze stanowiska redaktora naczelnego, wraz z nim także Oriana straciła pracę. „Zawiniłam tym, że byłam bratanicą Brunona Fallaciego. Zarówno ze mną, jak i ze stryjem włoski światek dziennikarski obszedł się bezpardonowo. Sądzę, że zawdzięczaliśmy to naszemu zwyczajowi nazywania chleba chlebem, wina winem, a kretyna kretynem”. Na szczęście Oriana miała kredyt zaufania u Arriga Benedettiego, naczelnego redaktora tygodnika „L’Europeo”, który wysoko cenił jej styl i temperament. „Powiedział mi kiedyś: »Miej się na baczności. Jesteś zdolna, więc nie zjednasz sobie wielu przyjaciół w naszym środowisku, w którym każdy uważa się za primadonnę. Poza tym jesteś kobietą, i to w dodatku kobietą, która bierze, co jej się należy, nie czekając na pozwolenie, za co na pewno nie będziesz lubiana«”. Poradził jej, żeby się przeniosła do Rzymu, skąd będzie mogła pisać dla „L’Europeo” o kinie i sławnych osobistościach. Oriana postanowiła go posłuchać. W 1954 roku wyjechała z Florencji z jedną walizką i adresem zaprzyjaźnionego dziennikarza Nantasa Salvalaggia. „Nantas znalazł mi pokój w dzielnicy Parioli. Rozpoczął się dla mnie czas głodu. Co to był za głód! Żywiłam się wyłącznie kanapkami i czasem herbatnikami, które trzymałam w szafie. Co jakiś czas właścicielka mieszkania robiła inspekcję w moim pokoju, odkrywała herbatniki i potem nie przestawała gderać: »Sprowadzisz mi mrówki do domu!«”.

      5

      Pióro Oriany

      Jest początek lat pięćdziesiątych. W Rzymie zaczynają się złote lata filmu włoskiego. Oriana pisze dla „L’Europeo” o kinie i światowym życiu, to znaczy o tym, co w rzeczywistości bardzo mało ją obchodzi. Jej wrodzony surowy charakter i partyzancka przeszłość kłócą się z niefrasobliwą atmosferą Rzymu. Marzy o tym, żeby pisać o polityce, bo tylko to ją naprawdę interesuje, ale w tamtych czasach to było zupełnie niemożliwe. Jest młoda, z tygodnikiem tylko współpracuje, poza tym jest kobietą, musi więc robić to, co jej każą. Na szczęście ma w rzymskiej redakcji opiekuna i promotora w osobie szefa, Renza Trionfery. „Przemiły człowiek, bardzo prawy. Onieśmielał mnie, ale jednocześnie dodawał wiary w siebie. Mówił często: »Jakie pióro ma ta Oriana!«. Albo: »Widać, że to pióro Oriany«… Jakby przyrównywał mnie co najmniej do Marcela Prousta. I robił wszystko, choć bezskutecznie, żeby zatrudniono mnie w redakcji na stałe”.

      We Włoszech bardzo mało kobiet parało się wówczas dziennikarstwem. „Czułam się samotna jak pies, i to w dodatku kundel. Tak więc walcząc i broniąc się w osamotnieniu jak kundel, stałam się kimś w rodzaju Murzyna przyjmowanego w Białym Domu. I wylansowałam we Włoszech modę na kobiety dziennikarki”. W rzeczywistości Oriana marzyła o tym, żeby zostać pisarką; tymczasem pragnęła wyrobić sobie nazwisko i jak najwięcej się nauczyć, a dziennikarstwo na pewno mogło jej w tym pomóc.

      Wiele lat później wyznała: „Dziennikarstwu zawdzięczam wszystko. Byłam ubogą dziewczyną – dzięki dziennikarstwu nie stałam się ubogą kobietą. Byłam ciekawa świata, chciałam dużo podróżować – dziennikarstwo mi to umożliwiło. Wychowałam się w społeczeństwie, w którym kobiety odgrywały drugoplanową rolę i były źle traktowane – jako dziennikarka mogłam żyć jak mężczyzna”.

      Wiedziała, że jest atrakcyjna, dzięki temu kilka razy otwarły się przed nią zamknięte drzwi, uroda pomagała jej też czasem ukryć, jak bardzo może być niebezpieczna jej inteligencja, sprawiała, że adwersarze tracili czujność. Mało kto ją onieśmielał, co było u niej od razu widać. Legendarna stała się jej scysja ze starszym kolegą, Davidem Lajolem. Oriana przyszła do redakcji gazety, w której pracował, i poprosiła, by wyjaśnił pewne krytyczne słowa, jakie skierował przeciwko niej. Lajolo, który w czasach faszyzmu uczestniczył w ruchu oporu pod pseudonimem Ulisses, chcąc sobie z niej zażartować, położył na biurku pistolet, na co ona, niewzruszona, położyła obok szminkę. Nie przeszkodziło im to po jakimś czasie nawiązać przyjaźń. Dużo później Lajolo powiedział o niej: „Jadłem kolację z Orianą Fallaci. To uosobienie werwy i błyskotliwości. Jest niepospolicie inteligentna i tak pracowita, że wielu mężczyzn zostawia daleko w tyle. Reporterka, baczna obserwatorka, której nie umknie żaden szczegół, która jednak jednocześnie ma zawsze szeroką wizję tematu, na jaki pisze. Patrząc na jej kruchą figurę, trudno uwierzyć, że objechała świat. Ale kto przez chwilę skupi wzrok na jej źrenicach, zda sobie sprawę, ile ma w sobie siły i energii. Z Orianą się nie rozmawia – z nią się dyskutuje i polemizuje. Jest zawsze gotowa udowodnić ci, że już wie wszystko to, co masz jej do powiedzenia, chce za to dowiedzieć się tego, co zamierzałeś pominąć milczeniem, chce dotrzeć do sedna, poznać fakty, a nie ich opakowanie. Kiedy już zapędzi cię swoimi inkwizytorskimi pytaniami w kozi róg, uśmiecha się do ciebie i na nowo zdobywa twoją sympatię, by poddać cię dalszej wiwisekcji i wyciągnąć także to, o czym obiecałeś sobie milczeć”.

      Oriana była ciekawa wszystkiego, a także przebojowa aż do granic bezczelności, dzięki czemu udało jej się w 1954 roku wejść w skład ekipy prasowej, która miała relacjonować inauguracyjny lot włoskich linii lotniczych do Teheranu. Po raz pierwszy wyruszyła w świat. Wchodząc na pokład samolotu, była tak podekscytowana, jakby miała lecieć na Księżyc. Wystartowali z lotniska Ciampino o pierwszej w nocy. „Rzym pod nami przypominał chmarę świetlików, ale szybko stał się tylko odległym, błyszczącym punktem, jak gwiazda, która spadła na Ziemię z nieskończoności”.