Krew to włóczęga. James Ellroy. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: James Ellroy
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Underworld USA
Жанр произведения: Полицейские детективы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-914-7
Скачать книгу
Tedrowa juniora. Zobaczył ich w Pustynnej Karczmie. Wsiedli do prywatnej windy i pojechali do matecznika Drakuli. Brown nie spotkał się z Gretchen/Celią w Vegas. Na pewno. Może ona nigdy z nim nie spała. Może orżnęła go w LA i spłynęła. Sprawdził, czy Gretchen Farr lub Celia Reyes pojawia się w książce telefonicznej Miami i na listach pasażerów. Nie znalazł żadnych Gretchen. Znalazł dziewięć Celii i sprawdził prawa jazdy wszystkich. Żadna z nich nie była nią.

      Sprawdził, czy w rezerwacji lotów do Miami pojawia się Wayne Tedrow jr i był. Sprawdził rezerwację hoteli i namierzył go w Doral. Trzy razy jeździł za Wayne’em juniorem. Wayne junior mógł go zauważyć. Prokurator Okręgowy hrabstwa Clark przekazał plotki z Vegas Clyde’owi Duberowi: możliwe, że Wayne junior sprzątnął w czerwcu Wayne’a seniora.

      To wszystko go kołowało. Przestawiało mu wszystko, stawiało na głowie.

      Śledzenie dało superrezultaty. Wayne junior dwa razy spotkał się z odzianym na czarno facetem wyglądającym na obcokrajowca. Crutch wszedł do domu, w którym ten mieszkał, sprawdził jego dane. Jean-Philippe Mesplède, francuski najemnik, czterdzieści pięć lat. Mesplède i Wayne dwa razy przetrząsnęli Małą Hawanę. Crutch podążył za nimi. W czym rzecz: szukali dwóch Kubańczyków, Gaspara Fuentesa i Miguela Diaza Arredonda.

      Zamieszki czarnuchów przybrały na sile. Ekran telewizora niemal pulsował. Asfalty rzucały koktajlami Mołotowa. Asfalty ganiały za białymi z drągami. Crutch usłyszał ruch w pokoju obok.

      Tak, to głos Farlana Browna. Daje napiwek bojowi. Znowu drzwi. Boj wyszedł. Odgłos wykręcania numeru. Nuda – Brown nawija z żoną.

      Ble, ble – dzieciaki w porządku, pies ma pchły, też cię kocham. Odgłos odkładania słuchawki. Odgłos otwierania drzwi. Głos młodej kobiety.

      Tak, trafiony…

      Negocjowali – pięć dych za obciąganko, setka za obciąganko i jebanko. Brown wybrał to drugie. Łóżko stało pod ścianą. Szum klimatyzacji zagłuszył większość numerka. Szczytowanie całkiem się rozmazało.

      Brown przechwalał się postkoitalnie: jestem wielką fiszą u Howarda Hughesa. Dziwka spytała: „To coś wielkiego?”. Brown ględził. Jestem świetny, jestem luzak, rządzę. Prowadzę Hughes Airways. Będę kierował lotami czarterowymi Hughesa do kilku fajnych nowych ośrodków mafijnych.

      Dziwka stłumiła ziewnięcie. Skrzypnęły sprężyny łóżka. Odgłos zamka błyskawicznego. Pa, skarbie – wyszła.

      Brown wrócił do telefonu. Crutch powciskał guziki na konsoli i uruchomił podsłuch telefoniczny. Usłyszał coś niewyraźnego i sygnał wybierania. Usłyszał szorstkie „Halo”.

      – Freddy, tu Farlan – powiedział Brown.

      – Co jest, paisan? – spytał jakiś facet. Crutch rozpoznał głos: szantażysta Fred O.

      Uruchomił nagrywanie. Szpula się obróciła. Słyszał dokładnie zakłócenia i głosy.

      Brown: „…Miami. Wiesz, na konwencję”.

      Otash: „Nixona. Jezu, ta pieprzona przeróbka ma chyba, kurwa, dziewięć żyć”.

      Brown: „To ma długi termin ważności. On wygra”.

      Otash: „Mam w Pieczarze bukmachera. Mój człowiek mówi, że idą łeb w łeb”.

      Brown: „Ja bym się spierał”.

      Otash: „To obstaw coś, ty skąpy mormoński skurwielu”.

      Brown: „Tysiak na Dicka. Nie żartuję, Freddy. Węszę zwycięstwo”.

      Otash: „A ja węszę, że próbujesz ożydzić mnie na cenie pokoju. O to chodzi, co nie? Twój stary kumpel Freddy jest teraz hotelarzem, więc trochę go podoimy”.

      Śmiech – wartości sześciu sekund.

      Brown: „…Freddy, ty to jesteś petarda”.

      Otash: „Ja to mam petardę. Jestem dobrze podwieszonym Amerykaninem libańskiego pochodzenia”.

      Śmiech – wartości dziewięciu sekund.

      Brown: „Dobra. Potrzebny mi duży apartament w Pieczarze. Impreza dla kilku delegatów demokratów, tuż przed konwencją. Gorzała i panienki, Freddy. Znasz mój styl”.

      Otash: „Kiedy?”.

      Brown: „Dwudziestego trzeciego sierpnia”.

      Otash: „Dam ci trzysta osiem. To mój prywatny apartament, więc traktuj go dobrze albo poszczuję cię Drakulą”.

      Brown: „Oj, boję się, boję się Drakuli”.

      Otash: „No ja myślę, ty mormoński lachociągu”.

      Brown: „Wolę skurwiela”.

      Otash: „No to jeszcze potwierdź pogłoski”.

      Brown: „Jasne”.

      Otash: „Powiedz prawdę. Wayne junior pracuje dla Hrabiego”.

      Brown: „Tak, wysoko stoi”.

      Otash: „Junior to kurwa, zawsze spada na cztery łapy”.

      Brown: „Zechciałbyś rozwinąć”.

      Otash: „Bez komentarza”.

      Brown: „To mamy wszystko załatwione?”.

      Otash: „Tak, widzimy się dwudziestego trzeciego. Dzięki i spadaj”.

      Dwa kliknięcia – rozłączyła się rozmowa w Miami i w Vegas. Crutch przełączył się na podsłuch. Proszę: ziewnięcia, skrzypnięcia, cisza i chrapanie.

      Powyłączał sprzęt. Była 1.14 w nocy. W brzuchu mu burczało. Śledził w porze obiadu i potem trochę. Zadzwonił do pokoju Freddy’ego Turentine’a i obudził go. Powiedział, że mają do założenia podsłuch w Vegas – w apartamencie, do 22 sierpnia.

      – Przypomnij mi jutro – powiedział Freddy i się rozłączył.

      Telewizja ciągle nadawała. Nixon pokazywał Victorię. Co za przygłup. Zawsze wyglądał na nieogolonego.

      Crutch ziewnął i zrobił się nerwowy. Połknął cztery tabletki deksy i chwycił kluczyki do wynajętego wozu.

      Kiedy kilka razy źle skręcił i zawrócił, stracił orientację. Doral znajdował się w pobliżu Eden Rock. Hotel Wayne’a juniora – odległy o dwie minuty jazdy. Jednokierunkowe ulice wyprowadziły go na groblę. W wodach zatoki kotłowało się od konfetti i unoszących się na powierzchni tablic z Nixonem. Znaki wyjazdu go skołowały. Boczne uliczki jeszcze bardziej. Poczuł dym. Usłyszał wystrzały. Okolica zamieniła się w slumsy. Zobaczył dwóch czarnuchów podpalających plymoutha ’59.

      Czarnuchy też go zobaczyły – Białas! Białas! Białas! Crutch wcisnął gaz i zawrócił. Smoluchy rzuciły się w pogoń. Wysoki smoluch rzucił żarzącym się drągiem i trafił w tylną szybę. Drąg się rozwalił, szyba pozostała nietknięta. Smoluch wywrzeszczał jakieś smolusze hasła i wrócił do plymoutha.

      Crutch odzyskał orientację. Jechał szybko i kierował się z dala od płomieni i odoru dymu. Współczynnik wędrujących smoluchów do pijanych smoluchów i werandowych próżniaków wzrósł. Dotarł do strefy bezkoksowej, do grobli i właściwej Miami Beach. Ten objazd ożywił go jak cholera. Przeszukał radio i znalazł stację z soulem. Słuchał z radością The Tighten Up Archiego Bella i The Drells.

      Zaparkował pod Doralem. Gapił się na drzwi i słuchał muzy. DJ wygadywał jakieś prorozruchowe komunistyczne pierdoły z wmieszaną w to spokojną asfaltową muzą. Wayne Tedrow junior wyszedł o 2.49. Wpakował się do wynajętego wozu. Crutch ruszył za nim.

      Na