Nie mówimy tu już o okresie stalinowskim jako takim, kiedy to wierność wobec owoców myślenia „wielkiego językoznawcy” była traktowana jako coś bezdyskusyjnego, przynajmniej w oficjalnym życiu naukowym i akademickim. Co ciekawsze jednak, ani zgon Stalina, ani słynne przemówienie Chruszczowa, które złamało kręgosłup utrzymującemu się przez lata systemowi, ani następująca później „odwilż” i destalinizacja nie położyły kresu popularności, jaką w kręgach marksistowskich do dzisiaj, można rzec bez przesady, cieszy się wspomniana teoria Stalina.
Rozwinięciem idei cech szczególnych produkcji stała się szeroko znana koncepcja słynnego polskiego ekonomisty17 Oskara Langego „trzech podstawowych praw socjologii”. Koncepcja ta, bez zmian lub z niewielkimi modyfikacjami, została przyjęta przez większość działających w XX wieku polskich marksistów, urastając do rangi podręcznikowego kanonu.
Zmiana w historii dokonuje się, zgodnie z koncepcją Langego, w następujący sposób: działanie prawa postępującego rozwoju sił wytwórczych18 podważa zgodność stosunków produkcji z charakterem sił wytwórczych. Ponieważ jednak obowiązuje prawo „koniecznej zgodności stosunków produkcji z siłami wytwórczymi”, ludzie muszą podjąć niezbędne działania w celu przywrócenia tej zgodności. Tym samym jednak zmieniają stosunki produkcji, co wprowadza dysharmonię w stosunkach między bazą a nadbudową społeczeństwa. Znowu więc musi zadziałać prawo, na mocy którego dokona się usunięcie owej sprzeczności. Wypada dodać, że wzmianki o ludziach stanowią pewną niekonsekwencję wobec koncepcji Langego: w oryginalnym sformułowaniu mówi się w niej wyłącznie o samych „prawach”, w całkowitej abstrakcji od „czynnika ludzkiego” (Lange 1978, s. 44). „Ta hipoteza nie była mi potrzebna” – mógłby powtórzyć autor odpowiedź, którą francuski uczony Laplace dał Napoleonowi, gdy ten zapytał go, dlaczego w swojej Mechanice nieba ani razu nie wspomniał o stwórcy świata. Jeśli wprowadziliśmy do koncepcji Langego w gruncie rzeczy zewnętrznego w stosunku do niej człowieka, to dla uwypuklenia zasadniczo biernej roli, jaką przypisuje się człowiekowi w tym schemacie. Jest tu on jedynie – jak u Hegla – realizatorem pewnych nadrzędnych imperatywów, nieubłaganych nakazów sformułowanych w prawach koniecznej zgodności.
Jak pisze Lange, są one „prawami konserwacji formacji społecznych” (Lange 1978, s. 40). Źródła wszelkich zmian są tu sprowadzone do jednego czynnika: owego nieubłaganego rozwoju sił wytwórczych. On właśnie powoduje zachwianie wewnętrznej równowagi formacji, przywracanej następnie w wyniku działania dwóch następnych „praw dostosowujących” stosunki produkcji do sił wytwórczych oraz nadbudowę do bazy. Skąd jednak ten dynamiczny charakter sił wytwórczych?
W tłumaczeniu tego faktu Lange wprowadza elementy idealizmu, tym razem o charakterze subiektywnym. Mianowicie „powszechną prawidłowością zachowywania się ludzi jako biopsychicznych organizmów” jest to, że wykazują oni skłonności do rutyny, powielania określonego rodzaju zachowań. Dlatego też „stosunki i cała świadomość społeczna odznaczają się konserwatyzmem, swoistą inercją, polegającą na tym, że zmiany następują tylko wskutek zewnętrznych bodźców”. Bodźców tych dostarcza wyjęta spod działania podwyższonej „powszechnej prawidłowości” sfera stosunków człowieka z przyrodą. O ile w stosunkach z innymi ludźmi człowiek jest konserwatystą, o tyle wobec przyrody występuje on jako rewolucjonista, niespokojny duch, nieustannie zmieniający siły wytwórcze. Człowiek ze swej natury zmierza do podtrzymywania stosunków społecznych; inny charakter ma ta strona natury ludzkiej, która wyraża się w stosunku do przyrody. Włodzimierz Wesołowski, tłumacząc fakt, że „wobec przyrody człowiek jest bardziej giętki niż wobec zwyczajów, norm i ustalonych stosunków międzyludzkich”, odwołuje się do takiej właściwości wiecznej natury ludzkiej, jaką jest „stan niedosytu” – jedyna, według tego autora, „nieodłączna cecha człowieka” (Wesołowski 1964, s. 34–35)19.
Lange podejmuje próbę wyjaśnienia owej aktywności wykazywanej przez człowieka w kontaktach z przyrodą. Mianowicie konieczność ciągłego rewolucjonizowania sił wytwórczych uznaje on za „wynik powstawania coraz to nowych bodźców, które – zmieniając sztuczne środowisko materialne, tworzone przez człowieka w społecznym procesie produkcji – zmieniają też sposób wzajemnego oddziaływania człowieka i przyrody” (Lange 1978, s. 43). Jednakże wcześniej owo „sztuczne środowisko materialne” zostało przez niego określone jako „bodziec powodujący zmianę postępowania w dalszym procesie społecznej produkcji” (Lange 1978, s. 41–42). Tym samym konieczność ciągłych zmian sił wytwórczych ma wynikać z powstawania „coraz to nowych bodźców”, które zmieniają bodźce tworzone przez człowieka, jako że to on przecież „wytwarza sobie nowe środowisko materialne” (Lange 1978, s. 41–42).
Zatoczyliśmy zatem pełne błędne koło, ukazujące, że wyjaśnienie rozwoju sił wytwórczych jest na gruncie koncepcji Langego niemożliwe bez przypisania im z góry tendencji do takiego rozwoju. Procesowi społecznemu nadaje się w niej w sposób ukryty i aprioryczny teleologiczną strukturę. Czy jesteśmy tu daleko od finalizmu heglowskiego?
Wątki idealizmu zarówno obiektywnego, jak i subiektywnego występują także w wychodzącej pozornie z odmiennych założeń niż koncepcja Langego, popularnej wśród części marksistów tzw. adaptacyjnej teorii materializmu historycznego. O jej intelektualnym zapleczu będzie jeszcze mowa dalej, więc w tym miejscu ograniczamy się do własności powiązanych z zagadnieniem rozważanym wcześniej.
Również zatem na gruncie tej koncepcji utrzymuje się, że rozwój sił wytwórczych ma decydujące znaczenie dla procesów rozwoju społecznego, stanowi dla nich niejako „czynnik główny”, ale mechanizm tego procesu rozwoju społecznego przybiera jednak nieco inną niż u Langego postać zewnętrzną. Określa się go wprawdzie podobnie jak w koncepcji Langego jako mechanizm „adaptacji stosunków produkcji do stanu sił wytwórczych” (odpowiednio adaptacji nadbudowy polityczno-prawnej do bazy ekonomicznej). Jednakże sposób jego działania polega na tym, że spośród różnych systemów produkcji zwycięża zawsze ten, który zapewnia właścicielom środków produkcji największy produkt dodatkowy. Innymi słowy, przejście od jednego do drugiego sposobu produkcji dokonuje się tu wskutek istnienia „prawa historii” (maksymalizacji produktu dodatkowego); nic tu do rzeczy nie mają ludzie, ich potrzeby, stosunki i konflikty – „prawo” realizuje się poza i ponad walką klas. Gdy natomiast reprezentanci omawianego sposobu pojmowania materializmu historycznego podejmują próbę „głębszego” wyjaśnienia przyczyn rozwoju sił wytwórczych, schodzą wówczas nieuchronnie na pozycje subiektywnego idealizmu (por. Kasznia 1978, s. 79). Jeden z przedstawicieli „adaptacyjnej interpretacji materializmu historycznego” daje psychologistyczny portret realizatora owych zmian, właściciela, który „chce zwiększenia produktu dodatkowego”, „wybiera taki system organizacji pracy produkcyjnej, o którym sądzi, że zapewni wzrost produktu dodatkowego”, „dochodzi do wniosku, iż się pomylił” itd. (Nowak 1973).
„Adaptacyjna” wykładnia materializmu historycznego nie była jednak na gruncie dwudziestowiecznej polskiej myśli marksistowskiej jedyną alternatywą wobec koncepcji Langego. Być może częściowo pod wpływem uzasadnionej krytyki tej ostatniej teorii, wskazującej na zastąpienie centralnej kategorii dialektyki, kategorii sprzeczności, sprzyjającym myśleniu mechanistycznemu pojęciem „koniecznej zgodności”, inni autorzy podjęli próbę „udialektycznienia prawa postępującego rozwoju sił wytwórczych”. Na przykład wielu marksistów ujmuje rozwój