Metoda idealizacji nie była naturalnie jedynym dokonaniem metodologicznej szkoły poznańskiej. Wspomniano już o powstałej w tym kręgu tzw. adaptacyjnej interpretacji materializmu historycznego, która, jak wykazywano, obciążona była poważnymi wadami niezgodnymi z ową materialistyczną etykietą. Jednakże również przymiotnik „historyczny” w skojarzeniu z kształtem, jaki przybrała owa adaptacyjna koncepcja, nie wydaje się na miejscu. Jak dowodziłem w artykule pod znamiennym tytułem Materializm historyczny czy biologiczny?, do wcześniej wyliczonych grzechów doszedł nieukrywany biologizm, mający w tle dyskusyjną co najmniej, łagodnie mówiąc, wykładnię nauk biologicznych, ten problem nie będzie nas tu jednak zajmować. Po szczegóły tej krytyki można odesłać czytelnika/czytelniczkę do stosownej pracy (Tittenbrun 1981), a zaoszczędzone tą drogą miejsce możemy poświęcić innym składnikom konstrukcji teoretyczno-metodologicznej wzniesionej przez omawiany krąg badaczy. Analiza ta pogłębia wrażenie, iż za zasadniczą cechę, chciałoby się rzec, wręcz cechę rozpoznawczą owej szkoły można uznać formalizm. Szersze uzasadnienie znajduje się w powoływanych tu publikacjach, więc w tym miejscu zajmiemy się wątkami w tamtych pracach wprost nieporuszanymi.
Otóż kolejny element wspomnianej struktury myślowej stanowiła tzw. dialektyka kategorialna, zakładająca ze swej strony esencjalistyczną ontologię.
Zdaniem autora niektóre pojęcia znalazły się w tym wykazie w sposób jawnie nieuprawniony – dotyczy to przede wszystkim terminu „dialektyka”, z jakim zarówno omawiana koncepcja, jak i zresztą dorobek poznańskiej szkoły metodologicznej, nie ma wiele wspólnego (w najlepszym razie da się tu mówić o efekcie krzywych zwierciadeł, w których zniekształconym obrazie na upartego można doszukać się jakichś szczegółów trudno rozpoznawalnego lub zgoła nierozpoznawalnego oryginału). Sami zwolennicy omawianej orientacji zaczęli posługiwać się pojęciem marksizmu analitycznego jako zapewne z założenia podnoszącym prestiż ich poczynań. Nie ma tu miejsca na dogłębne eksplorowanie tematu, więc tylko ogólnie powiemy, że, po pierwsze, przyjmowana przez ten kierunek logika racjonalnego wyboru, m.in. jako pociągająca za sobą indywidualizm metodologiczny, jest nie do pogodzenia z materializmem historycznym; po drugie, bardziej szczegółowa analiza Wrighta jednej z dość wpływowych odmian tej orientacji, manifestującej uderzający formalizm, znajduje się w odpowiedniej pracy (Tittenbrun 2011, 2014b).
Aby nie stwarzać podejrzenia o tendencyjną interpretację, posłużę się oryginalnym cytatem jednego z przedstawicieli tego ośrodka myśli marksistowskiej:
Esencjalistyczna ontologia przyjmowana w ramach kategorialnej interpretacji dialektyki zakładała, że na badane zjawisko wpływa szereg czynników, które w różny sposób nań oddziałują. Tworzą one strukturę esencjalną danego zjawiska, składającą się co najmniej z dwóch poziomów. Na jej poziomie głębokim występują jedynie czynniki główne, na poziomie powierzchniowym – czynniki główne wraz ze wszystkimi czynnikami ubocznymi. W analogiczny sposób można odtworzyć strukturę nomologiczną badanego zjawiska, czyli zależności zachodzące między czynnikami a determinowanymi przez nie zjawiskami (Brzechczyn 2005, s. 389–390).
Jak wynika nie tylko z przytoczonego tekstu, mamy tu po prostu do czynienia ze starą teorią czynników, której istnienie, i dodajmy, raczej nieuleczalne wady, zostały zidentyfikowane dość dawno temu. Ale w końcu przecież wiadomo, że natłok literatury jest tak olbrzymi, że nie ma takiego mądrego, który by to wszystko zdążył przeczytać, a na dodatek jeszcze zrozumiał. Nie miejmy zatem zbytnich pretensji, pamiętając też o różnorakim rodowodzie członków PSM, że użyję tego samooznaczenia jako świadectwa mej dobrej woli, braku chęci do obierania łatwej drogi łapania za słówka. Niestety jednak trudno będzie tezę tę podważyć; w konkretnych aplikacjach wspomniana teoria przybiera postać wielu „czynników”, takich jak czynnik ekonomiczny, polityczny i inne, wyróżnianych raczej dowolnie, bo żadnych wyraźnych kryteriów w tej mierze nie sposób się doszukać; badacze z kręgu PSM mogliby pewno odrzec na to, że wszak – przynajmniej gdy chodzi o najistotniejsze dla badacza czynniki główne – są one, jak wiadomo, ukryte przed okiem niepowołanych i jedynie zapewne filozof, w dodatku wyszkolony na tekstach poznańskiej szkoły metodologicznej, ma szansę, by się do owej głębinowej struktury dostać, odsłaniając prawdziwe sprężyny procesów obserwowalnych na powierzchni życia społecznego. Ponownie, tak jak to bywało już co najmniej kilkakrotnie, potwierdza się zasadność rozróżnienia zobiektywizowanej struktury teoretycznej pod nazwą