Pan Perfekcyjny. Jewel E. Ann. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jewel E. Ann
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8075-567-3
Скачать книгу
zostaw je otwarte, Amando. Być może będę potrzebowała świadka.

      Widzę, jak mężczyzna krzywi się arogancko.

      – Świadka?

      – Kiedy będzie mi pan groził.

      Rozpina marynarkę i odsuwa się o krok. Powietrze opuszcza moją klatkę piersiową, jakby było z nim powiązane. Ten człowiek emanuje pewnością siebie i tajemniczością, które przyciągają uwagę.

      Kiedy krótką chwilę temu ponownie stanął do mnie twarzą, zobaczyłam błysk w jego przymrużonych oczach i poruszające się nozdrza, ale to minęło. Nietrudno wyobrazić sobie Flinta Hopkinsa na sali sądowej – chłodnego, wyrachowanego, bezwzględnego.

      – Wydaje się pani inteligentną osobą, więc zapewne zdaje sobie pani sprawę, że poziom hałasu przy pani sesjach terapeutycznych może rozpraszać mnie przy pracy. Myślę, że przy takiej dziedzinie dzielenie powierzchni biurowej z innymi firmami nie jest najlepszym pomysłem. Potrzebuje pani własnego budynku lub może powinna pani pracować w domu.

      – Mieszkam w mieszkaniu i przykro mi, panie Kupa Kasy, ale nie zarabiam tyle, by kupić lub wynająć sobie cały budynek. Jest pan przecież adwokatem. Jak często przesiaduje pan w kancelarii? A kiedy pan w niej jest, co robi pan takiego, że wymaga to absolutnej ciszy? Zaklina pan węże? Nagrywa audiobooki?

      Poprawia krawat i bawi się mankietami, piorunując mnie jednocześnie wzrokiem.

      – Myślę. Właśnie to robię, gdy tu jestem. Myślę, jak wygrać dany proces. Moja praca wymaga koncentracji.

      – Jeśli ma pan z nią problemy, mogę panu pomóc. Dam panu nawet zniżkę na kilka sesji.

      Flint siada za biurkiem i otwiera komputer.

      – Tak. Mam problemy z koncentracją, ale terapia nie pomoże. Pani wyprowadzka rozwiąże ten problem. Dwa tygodnie. Amanda pomoże pani znaleźć nowe miejsce do wynajęcia albo jakiś stary budynek do zakupu. Amando? Możesz dać pani Rodgers wizytówkę Philipa?

      Chwytam skraj jego biurka. Ciemny drewniany blat jest gładki jak wszystkie gesty, które wykonuje ten irytująco przystojny mężczyzna. Gęste, idealnie ukształtowane brwi Pana Onieśmielającego unoszą się, gdy pochylam się, by być bliżej niego.

      – Wpływam na poprawę ludzkiego życia. Niektórzy z moich klientów używają słowa „cudowna” na opisanie mojej pracy i tego, jak zmieniam świat dla tych, dla których nie ma nadziei. A pan jest padlinożercą, zarabiającym na złym zachowaniu, ale wydaje się pan osobą inteligentną i z pewnością zauważy pan, że ława przysięgłych będzie wolała sympatyzować ze mną, a panu pozostanie tylko moja muzyka, by ukoić poobijane ego, kiedy proces dobiegnie już końca.

      Ledwie zauważalne drgnienie warg przypomina mi o tym, jak mama patrzyła na mnie, kiedy wpadałam w furię, a ona nie chciała pogarszać sytuacji śmiechem, ale powstrzymywanie się od niego było niemal zbyt bolesne.

      – Jest pani uparta. – Przenosi wzrok ze mnie na ekran komórki.

      – Tylko na tyle pana stać? „Jest pani uparta”? Wiele spraw wygrał pan taką linią obrony? „Panie i panowie ławnicy, powódka wyraźnie cierpi z powodu uporu”. – Ściszam głos, opuszczam głowę, gdy próbuję przedrzeźniać Flinta bez wyraźnego powodu, prócz tego, że jego ciemne chmury przysłaniają słońce w ten naprawdę wspaniały dzień.

      – Cześć, Harrisonie, jak było w szkole?

      Flint pochyla się na bok, by spojrzeć za mnie, więc zerkam przez ramię, by popatrzyć tam, gdzie on. Chłopak, młodsza wersja właściciela budynku, odsuwa kruczoczarne włosy z czoła, ujawniając niespodziewanie niebieskie oczy.

      – Marnotrawstwo idealnego dnia. – Wzrusza ramionami, nawet w najmniejszym stopniu się nie uśmiechając.

      Amanda chichocze.

      – Masz dwanaście lat. Co innego masz do roboty?

      – Znaleźć dom bezdomnym, nakarmić głodujących, wyleczyć raka. Możliwości są naprawdę nieograniczone.

      – Tata ma spotkanie. – Amanda ścisza głos. – Chyba trafił na godnego przeciwnika.

      Uśmiecham się do Flinta, który natychmiast na mnie spogląda.

      – Przykro mi panią rozczarowywać, pani Rodgers, ale nie jest pani dla mnie godnym przeciwnikiem. Dwa tygodnie, a teraz, jeśli mi pani wybaczy… – Ponownie odchyla się na bok. – Dlaczego nie jesteś w szkole, Harrisonie?

      – Wyszedłem wcześniej. Nancy niemal zapomniała odebrać mnie i Troya. Wciąż była w piżamie. Nazwała to luźnymi spodniami, ale nie jestem głupi. Były różowe w białe króliczki. – Chłopiec przechodzi obok mnie i rzuca plecak na biurko ojca.

      Flint marszczy brwi i odkłada go na podłogę.

      – Dlaczego wcześniej wyszedłeś?

      – Nie wiem.

      – Nauczyciel nawalił?

      Chłopak wzrusza ramionami, zerkając na mnie przelotnie, gdy siada na głębokim parapecie, na którym ustawione są podpisane piłki do futbolu.

      – Nie wiem.

      – Jak możesz jednocześnie wiedzieć tak dużo i tak mało?

      – Nie wiem.

      Uśmiecham się, ale poważnieję, gdy Flint posyła mi surowe spojrzenie.

      – Dwa tygodnie. Udanego wieczoru.

      Mrużę oczy.

      – Tato, jeden dzieciak w mojej klasie sprzedaje gitarę elektryczną. Chyba chciałbym ją kupić.

      Flint przenosi zdenerwowane spojrzenie ze mnie na syna.

      – Nie.

      – Grasz na gitarze? – Uśmiecham się do dziecka.

      – Nie – odpowiada jego ojciec.

      – Dlatego mam zamiar kupić instrument. – Harrison przewraca oczami.

      Już go lubię.

      – Mam kilka gitar akustycznych. Jeśli nigdy nie grałeś, może zaczniesz z nylonowymi strunami, żebyś nie pokaleczył sobie palców jak w przypadku metalowych. Z chęcią ci którąś pożyczę. – Odwracam się tyłem do Flinta i siadam na skraju jego biurka, patrząc na Harrisona. Wydaje mi się, że Pan Prawnik mamrocze coś pod nosem, co zaczyna się na „K”, a kończy na „A”, ale nie mogę być pewna.

      Harrison wzrusza ramionami.

      – Jasne.

      – Nie. – Flint obniża głos o oktawę.

      – Mam je na górze. Mogę pokazać ci parę akordów, podczas gdy twój tata będzie medytował, czy cokolwiek porabia, gdy potrzebuje absolutnej ciszy.

      – Okej. – Harrison wstaje i odsuwa z oczu zmierzwione włosy. Nie zwraca uwagi na milczącą bitwę, która rozpoczęła się jeszcze przed jego przybyciem.

      – Harrisonie, usiądź w poczekalni. Muszę zamienić kilka słów z panią Rodgers.

      – Spotkamy się na górze, Harry. Wynajmuję lokal na piętrze, w razie gdyby tata ci nie mówił. Pod tylną ścianą stoją dwie gitary w futerałach. Wyjmij je i zobacz, która ci bardziej odpowiada. Zaraz przyjdę, tylko zamienię kilka słów z twoim ojcem.

      Chłopiec kiwa głową. Wciąż nie widzę, by wyczuł panujące w pomieszczeniu napięcie.

      Kiedy wychodzi, a Amanda odwraca się do nas plecami, staję twarzą w twarz z panem Seksownym Garniturkiem.

      Flint również się podnosi, ma zapewne sporo ponad metr osiemdziesiąt. Pochyla się i opiera koniuszki