Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-533-2
Скачать книгу
niż do wpół do siódmej?

      Wczoraj.

      Kiedy też spałem z nią.

      – Głodny jesteś? – pyta.

      – Strasznie. – I nie jestem pewien, czy większy apetyt mam na śniadanie, czy na nią.

      – Naleśniki, bekon i jajka?

      – Brzmi kusząco.

      – Nie wiem, gdzie trzymasz podkładki pod talerze – mówi zafrasowana i wydaje mi się też zażenowana tym, że przyłapałem ją tańczącą.

      Litując się nad nią, proponuję, że nakryję do śniadania, i dodaję:

      – Chcesz, żebym włączył jakąś muzykę, żebyś mogła dalej… tańczyć?

      Oblewa się rumieńcem i wbija wzrok w podłogę.

      Niech to szlag. Wytrąciłem ją z równowagi.

      – Proszę, nie przerywaj sobie ze względu na mnie. To było bardzo zabawne.

      Wydymając usta, odwraca się tyłem i z werwą rozbełtuje jajka. Zadaję sobie w duchu pytanie, czy wie, że to wyraz braku szacunku wobec kogoś takiego jak ja… Oczywiście, że o tym nie wie, a to z jakiegoś niepojętego powodu budzi mój uśmiech. Przesunąwszy się do niej bokiem, łagodnie pociągam ją za warkocz.

      – Strasznie mi się podobają. Nie ochronią cię.

      Nie przede mną. Nie teraz, gdy cię miałem.

      – Jakie jajka lubisz? – Jej ton jest nieoczekiwanie wyniosły. Zbiera mi się na śmiech, ale się powstrzymuję.

      – Dobrze rozbełtane i ubite – odpowiadam, siląc się na kamienną powagę. Bez powodzenia. Ona też stara się ukryć rozbawienie i wraca do swojego zajęcia.

      Jej uśmiech jest czarujący. Pospiesznie rozkładam podkładki, zastanawiając się, kiedy ostatnio robiłem to dla kogoś.

      Nigdy.

      Normalnie podczas weekendu to moje uległe zajmowały się wszystkimi obowiązkami domowymi.

      Nie dzisiaj, Grey, bo ona nie jest twoją uległą… na razie.

      Nalewam nam soku pomarańczowego i nastawiam kawę. Ana nie pija kawy, tylko herbatę.

      – Masz ochotę na herbatę?

      – Tak, poproszę. Jeśli jakąś masz.

      W szafce znajduję twiningsa w torebkach, którego kazałem Gail kupić. Proszę, proszę, kto by to pomyślał? Na widok herbaty Ana ściąga brwi.

      – Wszystko było przesądzone, tak?

      – Czyżby? Nie jestem pewien, czy cokolwiek między nami zostało przesądzone, panno Steele – odpowiadam z surową miną.

      I nie traktuj siebie w ten sposób.

      Dodam jej brak pewności siebie do listy cech, nad którymi będę musiał popracować. Zajęta podawaniem śniadania, unika mojego spojrzenia. Stawia talerze na podkładkach i wyjmuje z lodówki syrop klonowy.

      Kiedy podnosi wzrok, czekam, aż usiądzie.

      – Panno Steele. – Wskazuję jej miejsce.

      – Dziękuję, panie Grey – odpowiada z wystudiowaną sztywnością i lekko krzywi się z bólu, siadając.

      – Bardzo cię boli? – Jestem zaskoczony niemiłym poczuciem winy. Chcę znów ją przelecieć, najlepiej po śniadaniu, ale jeśli jest zbyt obolała, nie ma mowy. Może tym razem mógłbym ją puknąć w usta. Jej rumieniec jeszcze bardziej przybiera na intensywności.

      – No, szczerze mówiąc, nie mam żadnego punktu odniesienia – odpowiada cierpko. – Czyżbyś chciał złożyć wyrazy współczucia?

      Jej sarkastyczny ton mnie zaskakuje. Gdyby była moja, zarobiłaby co najmniej lanie, może na blacie kuchennym.

      – Nie. Rozważałem, czy powinniśmy kontynuować szkolenie podstawowe.

      – Och. – Aż podskoczyła.

      Tak, Anastasio, możemy też uprawiać seks za dnia. I chciałbym napełnić tę twoją pyskatą buzię.

      Wkładam do ust pełny widelec i przymykam oczy z uznaniem. Śniadanie smakuje przewybornie. Przełykam, otwieram oczy i stwierdzam, że Ana nadal na mnie patrzy.

      – Jedz, Anastasio – rozkazuję. – Nawiasem mówiąc, to jest pyszne.

      Potrafi gotować, i to nieźle.

      Bierze kęs do ust, po czym gmera w jedzeniu na talerzu. Proszę ją, by przestała zagryzać wargę.

      – To bardzo rozpraszające, zwłaszcza jeśli wiem, iż nie masz na sobie nic poza koszulą.

      Bawi się torebką z herbatą, ignorując moją irytację.

      – Jakie szkolenie podstawowe miałeś na myśli? – pyta.

      Ciekawska jak zawsze. Zobaczmy, jak daleko zajdzie.

      – No cóż, myślałem, że skoro cię boli, to lepiej będzie, jeśli się ograniczymy do ćwiczeń ustnych.

      Krztusi się i parska do filiżanki.

      Do diabła. Nie chcę jej udławić. Łagodnie klepię ją po plecach i podaję szklankę z sokiem.

      – Jeśli chcesz zostać, oczywiście. – Nie powinienem kusić losu.

      – Chciałabym zostać na dzisiaj. Jeśli ci to odpowiada. Jutro mam pracę.

      – O której musisz być jutro w pracy?

      – O dziewiątej.

      – Jutro zawiozę cię do pracy na dziewiątą.

      Co takiego? Chcę, żeby została?

      To dla mnie niespodzianka.

      Owszem, chcę, żeby została.

      – Muszę wieczorem pojechać do domu, nie mam ubrań na zmianę.

      – Możemy dostarczyć ci coś tutaj.

      Odrzuca włosy w tył i nerwowo zagryza wargę… znów.

      – O co chodzi? – pytam.

      – Muszę być wieczorem w domu.

      Rany, ale ona uparta. Nie chcę, żeby poszła, ale na tym etapie, bez kontraktu, nie mogę naciskać, by została.

      – W porządku, wieczorem. Teraz jedz śniadanie.

      Ogląda zawartość talerza.

      – Jedz, Anastasio. Wieczorem nic nie jadłaś.

      – Naprawdę nie jestem głodna – mówi.

      Ależ to frustrujące.

      – Naprawdę chciałbym, żebyś skończyła śniadanie – mówię ściszonym głosem.

      – Co ty masz z tym jedzeniem? – warczy.

      Och, maleńka, nie chcesz wiedzieć, zapewniam.

      – Powiedziałem ci, nie znoszę marnowania żywności. Jedz. – Mierzę ją rozjuszonym wzrokiem.

      Nie doprowadzaj mnie do ostateczności w tej sprawie, Anastasio. Z zaciętą miną patrzy na mnie i zaczyna jeść.

      Kiedy widzę, jak wkłada do ust pełny widelec jajecznicy, rozluźniam się. Na swój sposób potrafi być prawdziwym wyzwaniem. I jest wyjątkowa. Nigdy nie miałem do czynienia z kimś takim. Tak. W tym rzecz. Jest nowością. Stąd fascynacja, no nie?

      Wreszcie mogę zabrać jej pusty talerz.

      – Ty gotujesz, ja sprzątam.

      – To bardzo demokratycznie – mówi, unosząc brew.

      – Owszem.