Jeśli wielkie podboje kończyły się budową trwałego porządku społecznego, to najczęściej wskutek tego, że najeźdźcy zawierali sojusz z tymi klasami podbitych narodów, które miały wsparcie panującej ideologii i z tego powodu były uznawane za uprawnione do rządzenia. Taki sposób postępowania przyjęli Tatarzy w Rosji, Turcy w księstwach naddunajskich oraz na Węgrzech i w Transylwanii, Brytyjczycy i Holendrzy w Indiach. Stosunkowo niewielka populacja Brytyjczyków mogła rządzić wieloma milionami Hindusów, ponieważ hinduscy książęta i arystokratyczni posiadacze ziemscy uważali, że brytyjskie rządy pozwolą im zachować dotychczasowe przywileje, i wspierali je w taki sam sposób, w jaki ogólnie akceptowana w Indiach ideologia wspierała wcześniej ich władzę. Angielskie imperium utrzymywało się w Indiach dopóty, dopóki opinia publiczna akceptowała tradycyjny system społeczny. Pax Britannica gwarantował zachowanie przywilejów książąt i właścicieli ziemskich oraz chronił masy od groźby wojen między księstwami i wewnętrznych wojen o sukcesję. Przenikające do Indii wywrotowe idee spowodowały upadek rządów brytyjskich i dziś zagrażają odwiecznemu porządkowi społecznemu tego kraju.
Zdarza się, że mniejszości odnoszą zwycięstwo dzięki swojej przewadze w dziedzinie technologii, co nie przeczy jednak ogólnej zasadzie. Uniemożliwienie większości dostępu do lepszej broni na dłuższą metę nie udaje się. Panowanie Brytyjczyków w Indiach było możliwe za sprawą czynników ideologicznych, a nie uzbrojenia106.
Opinia publiczna jakiegoś kraju może być podzielona w sprawie ideologii w taki sposób, że żadna grupa nie jest dość silna, by ustanowić trwały rząd. Wtedy pojawia się anarchia. Nie ustają rewolucje i walki wewnętrzne.
Tradycjonalizm to ideologia uznająca za słuszne i celowe zachowanie wartości, obyczajów i sposobu postępowania, które zostały przekazane przez przodków, lub za takie są uważane. Dla tradycjonalistów nie jest istotne, czy owi przodkowie byli praojcami w sensie biologicznym, ani czy istnieją podstawy do tego, żeby ich za takich uznać. Czasami za przodków uchodzą dawni mieszkańcy danego kraju lub wyznawcy tej samej religii albo prekursorzy w jakiejś określonej dziedzinie działalności. O tym, kto ma być uznany za przodka i co składa się na tradycję przekazywaną z pokolenia na pokolenie, decydują zasady związane z poszczególnymi odmianami tradycjonalizmu. Ideologia decyduje o tym, że jednych przodków otacza się szczególnym szacunkiem, a innych skazuje na zapomnienie. Zdarza się, że przodkami nazywa ona ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z rzekomymi potomkami. Często konstruuje się „tradycyjną” doktrynę, korzeniami sięgającą bardzo niedawnych czasów, która różni się od ideologii głoszonych w rzeczywistości przez owych przodków.
Tradycjonalizm stara się też uzasadnić swoje założenia przez powoływanie się na sukcesy odniesione w przeszłości. Czy odpowiadają one prawdzie, to już osobne zagadnienie. Niekiedy badania historyczne obnażały błędy twierdzeń tradycjonalistów. Nie zawsze jednak prowadziło to do obalenia tradycjonalistycznej doktryny, ponieważ o istocie tradycjonalizmu nie stanowi prawda o zdarzeniach historycznych, lecz osąd tych zdarzeń, także błędny, oraz skłonność do wierzenia w to, czemu przypisuje się powagę związaną ze starożytnym pochodzeniem.
4. Melioryzm i idea postępu
Pojęcia postępu i regresji mają sens jedynie w teleologicznym systemie myślenia. W takim systemie uzasadnione jest nazywanie dążenia do pewnego obranego celu postępem, a dążenia w przeciwnym kierunku regresem. Bez odniesienia do określonego działania jakiegoś podmiotu i określonego celu obydwa te pojęcia są puste i pozbawione jakiegokolwiek znaczenia.
Jednym z błędów dziewiętnastowiecznej filozofii było nadanie niewłaściwego znaczenia pojęciu zmiany w świecie i przemycenie idei postępu do teorii przemiany biologicznej. Jeśli z punktu widzenia danego stanu rzeczy spojrzymy wstecz i przyjrzymy się minionym stanom rzeczy, to zasadne będzie użycie terminów „rozwój” i „ewolucja” w sensie neutralnym. Ewolucja wtedy oznacza proces, który prowadził od warunków panujących dawniej do panujących obecnie. Trzeba się jednak wystrzegać poważnego błędu polegającego na myleniu zmiany z doskonaleniem oraz ewolucji z ewoluowaniem ku wyższym formom życia. Niedopuszczalne jest także zastępowanie antropocentryzmu religijnego i dawniejszych doktryn metafizycznych antropocentryzmem pseudonaukowym.
Prakseologia nie musi podejmować krytyki tej filozofii. Jej zadaniem jest obnażenie błędów tkwiących we współczesnych ideologiach.
Osiemnastowieczni filozofowie społeczni byli przekonani, że ludzkość wkroczyła wreszcie w erę rozumu. Odeszły w przeszłość dawne błędy teologiczne i metafizyczne, odtąd najważniejszy miał być rozum. Ludzie będą się stopniowo uwalniali z więzów tradycji i przesądów, by całkowicie poświęcić się stałemu doskonaleniu instytucji społecznych. Każde nowe pokolenie weźmie udział w realizacji tego wspaniałego zadania. Z czasem społeczeństwo będzie się składało w coraz większym stopniu z wolnych jednostek, które za cel postawią sobie zapewnienie możliwie największego szczęścia jak największej liczbie ludzi. Oczywiście mogą wystąpić przejściowe trudności. Ostatecznie jednak słuszna sprawa zwycięży, ponieważ dotyczy rozumu. Ludzie uważali się za szczęśliwych, bo żyli w wieku oświecenia, które dzięki odkryciu praw racjonalnego postępowania wytyczyło drogę ku stałej poprawie warunków życia człowieka. Boleli jedynie nad tym, że oni sami są zbyt starzy, by móc oglądać dobroczynne skutki nowej filozofii. „Chciałbym – mówił Bentham do Philarète’a Chasles’a – móc przeżyć lata, które mi jeszcze zostały, pod koniec każdego ze stuleci po mojej śmierci; dzięki temu mógłbym oglądać owoce moich dzieł”107.
Wszystkie te nadzieje opierały się na mocnym przeświadczeniu, charakterystycznym dla epoki oświecenia, że masy są moralne i kierują się rozumem. Wyższe warstwy, czyli uprzywilejowanych, opływających w dostatki arystokratów, uważano za zepsute. Zwykłych ludzi, zwłaszcza chłopów i robotników, gloryfikowano w romantycznym duchu jako szlachetnych i nieomylnych. Filozofowie byli przekonani, że demokracja, rządy ludu, umożliwi budowę społeczeństwa doskonałego.
Przesąd ten był brzemiennym w skutki błędem filantropów, filozofów i liberałów. Ludzie nie są nieomylni; mylą się bardzo często. Nie jest prawdą, że masy mają zawsze rację i znają środki prowadzące do obranych celów. „Wiara w prostego człowieka” jest równie bezzasadna, jak wiara w nadprzyrodzone zdolności królów, duchownych i szlachty. Demokracja zapewnia system rządzenia zgodny z wolą i planami większości. Nie może jednak ustrzec większości od tego, żeby padła ofiarą błędnych idei lub przyjęła rozwiązania, które nie tylko udaremnią realizację celu, lecz doprowadzą także do katastrofy. Większość również może się mylić i doprowadzić naszą cywilizację do upadku. Do zwycięstwa słusznej sprawy nie wystarczy tylko jej racjonalność i pożytek, jaki ma przynieść. Dopiero gdy ludzie zdecydują się na rozwiązania racjonalne, dające duże szanse osiągnięcia ostatecznych celów, nastąpi rozwój cywilizacji, a społeczeństwo i państwo da ludziom więcej szczęścia, choć nie w metafizycznym sensie tego słowa. Jedynie bliżej nieokreślona przyszłość może przynieść odpowiedź na pytanie, czy ten warunek da się w ogóle spełnić.
W systemie