Festiwal bestialstwa odbywał się w całej Europie. Wystarczy na chwilę spojrzeć tuż za granicę Polszczy. Na przykład na Śląsk: w 1766 roku wybuchło powstanie chłopów, które objęło powiaty rybnicki, raciborski, bytomski, pszczyński, nyski i gliwicko-toszecki. Po tym, jak zostało stłamszone, rozpoczął się odwet panów. Historyk: „Wszelkie znane nam przekazy tych wydarzeń zgodnie podkreślają okrucieństwo wszystkich bez wyjątku szlachciców. Landrat toszecki von Sack, wkraczając na czele oddziału kawalerii do swego powiatu, jak dzikus strzelał na oślep do tłumu. Pan Ziemiecki obalał powstańców na ziemię, deptał butami po ich karkach i wyliczał im po sto pięćdziesiąt batów. […] Rotmistrz Paczkowski na Dobrodzieniu torturował swego zagrodnika Pacha tak okropnie, że ten miał ręce i nogi zdarte aż do żywego mięsa, a pośladki krwią zalane. […] Przeszło stu poddanych Paczkowskiego zbiegło do Polski”89.
Głosy takie jak ten Kauscha pochodzą z końca XVIII wieku, gdy intelektualiści z Europy Zachodniej zaczęli tworzyć obraz swych oświeconych krajów w opozycji do rzekomo zacofanej Europy Wschodniej90. Kausch pisał też w momencie, gdy Polszcza znikała z map i tego rodzaju opowieści służyły do uzasadnienia konieczności rozbiorów. W roku 1800 mniej więcej trzy czwarte światowej populacji żyło w kieracie niewolnej pracy91. Przymus był więc regułą, a nie wyjątkiem. Nic też nie zapowiadało nadejścia czasów, w których to wolna, najemna praca stanie się normą. W tym sensie Polszcza nie odbiegała od innych krajów – również i tych, które przejęły kontrolę nad jej populacją.
Sukcesy jednych państw czy porażki drugich nie wiązały się bezpośrednio z tym, czy ich gospodarki opierały się na wolnej, czy na przymusowej pracy. „Wielkie imperia Austrii i Rosji – pisze historyk – rozwijały się szybciej i skuteczniej, a w 1789 roku rozpościerały się już na całym obszarze Europy Środkowej i Wschodniej, od Wiednia do Uralu”, dzięki przymusowej pracy chłopów92. System ten stopniowo porzucano w wieku XIX – za koniec ustroju pańszczyźnianego można uznać dekrety uwłaszczeniowe, które umożliwiały chłopom posiadanie ziemi. W Prusach zmierzch pańszczyzny był rozciągnięty w czasie od roku 1807 do 1872, w Austrii nastąpił w 1848, a w Rosji w 1861 roku (i trzy lata później w Królestwie Polskim). Dlatego w Polszcze, gdyby ta istniała w wieku XIX jako odrębne państwo, pańszczyzna też pewnie zostałaby ostatecznie zakończona. Albo tak zmodyfikowana, by lepiej odpowiadać wyzwaniom społeczeństwa wkraczającego na ścieżkę uprzemysłowienia. Istnieją zresztą ślady takich prób: na Kielecczyźnie w połowie XIX wieku eksperymentowano z zastosowaniem pańszczyzny w kopalniach93.
Zarówno w czasach Kauscha, jak i Gostomskiego ciała ludzi biednych kaleczono na całym świecie. Włóczęgom w Anglii obcinano uszy, poddawano ich chłoście lub zwyczajnie wieszano. Szacuje się, że tylko podczas rządów Henryka VIII (1509–1547) powieszono siedemdziesiąt pięć tysięcy osób. Podczas rządów Edwarda VI (1547–1553) piętnowano włóczęgów, wypalając im na piersi literę V (od słowa vagabond), oraz skazywano ich na dwa lata niewoli, podobnie jak za panowania Elżbiety I (1558–1603), gdy zsyłano ich na galery94. Żeglarzy na angielskich łodziach, którzy po raz trzeci zasnęli na wachcie, przywiązywano do głównego masztu, a ich ramiona obciążano workami z ołowianymi kulami. Jeśli to nie poskutkowało i przyłapano ich na spaniu jeszcze raz, to tym razem przywiązywano ich z nożem oraz kawałkiem chleba. Już w ich gestii pozostawał wybór – czy woleli umrzeć z głodu i pragnienia czy odciąć się i utonąć. Osoba, którą posądzono o próbę kradzieży lub uprowadzenia statku, wisiała za burtą przywiązana za nogi, aż jej mózg rozbryzgał się w rytmie fal95.
Kontrast między cywilizowanym Zachodem a barbarzyńskim Wschodem był jaskrawy jedynie w publicystycznych pamfletach.
Utarło się przekonanie, że współczesny świat, świat wzrostu ekonomicznego i maszyn, narodził się wraz z brytyjską rewolucją przemysłową, która kiełkowała już od XVII wieku.
Jednakże niewątpliwy skok produktywności w całej Eurazji w latach 1600–1800 uzyskano dzięki prostej mobilizacji siły roboczej, a nie dzięki nowej technologii. Stąd rozkwit różnego rodzaju form przymusu w tym okresie, od Karaibów przez Polszczę po Japonię. Badacze nazywają to zjawisko rewolucją pracowitości (industrious revolution), by zastąpić nim mało przydatne pojęcie rewolucji przemysłowej (industrial revolution)96. Ale idea rewolucji pracowitości jest również myląca, bo sugeruje łagodny charakter tej transformacji. Tymczasem opierała się ona na ustawicznym biciu i terrorze. Ludzie nie pracowali więcej z własnej woli. Dlatego była to bardziej rewolucja w technikach okrucieństwa, rewolucja dyscypliny, rewolucja nadzoru i kaźni.
Historia przymusowej pracy to wcale nie historia zacofania, ale innowacji97. Na przykład mechanizacji bicia. Przytaczana wcześniej gazetowa notatka z 1817 roku nie opisywała faktycznego wynalazku. „Machina do bicia chłopów” była wymysłem satyryka, który miał na celu, jak tłumaczono w komentarzu odredakcyjnym, „w nienawiść podać obrzydły przemysł okrucieństwa i pastwienia się nad podobnym sobie człowiekiem”98. Jednak w momencie, gdy artykuł ukazał się w polskojęzycznej prasie, tysiące kilometrów dalej, na amerykańskim Południu, rzeczywiście wdrażano nowinkę, która wprowadzała nowy rodzaj tortur. Dzięki ulepszonemu kańczugowi niewolnicy pracowali, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, coraz szybciej99. W efekcie w połowie XIX wieku, pisze historyk, „zniewoleni Afroamerykanie stali się najwydajniejszymi zbieraczami bawełny na świecie”100.
To nie rewolucja przemysłowa, lecz przemysł okrucieństwa stanowi prolog do współczesności. Nie tylko fabryki tekstyliów w Manchesterze, również plantacje niewolnicze na Karaibach zorganizowane były w nowoczesny, fabryczny sposób101. Przemysłowość ta nie wynikała z obecności maszyn w procesie produkcji, ale z masowej skali oraz beznamiętnego charakteru przemocy. Marsz takich państw jak Stany Zjednoczone na szczyty globalnej gospodarki rozpoczął się dzięki zintensyfikowaniu nakładów pracy, głównie niewolnych afroamerykańskich ciał. Towarzyszyła temu zmiana technologiczna, ale to nie ona była motorem rozwoju.
Choć często patrzymy na XIX wiek przez pryzmat pojawienia się miast przemysłowych i dymiących kominów, to stanowiły one przez długi czas wyjątek, a nie regułę. Nawet brytyjska industrializacja dokonywała się wciąż tradycyjnymi metodami – to nie pracownik fabryczny, lecz woziwoda czy tragarz byli aż do drugiej połowy XIX wieku typowymi przedstawicielami brytyjskiego proletariatu102. Funkcjonowanie samych fabryk wymagało ogromnych nakładów zupełnie niewykwalifikowanej, intensywnej i niezmechanizowanej pracy. W przededniu wojny secesyjnej widmo kryzysu już wisiało nad Stanami Zjednoczonymi, a niewolniczy model dostał zadyszki103. Wiele wskazywało na to, że brytyjsko-amerykańska rewolucja ekonomiczna zakończy się regresem, jak to bywało na świecie wielokrotnie wcześniej104. Tym razem jednak udało się wzrost gospodarczy utrzymać. Siła ludzkich rąk – główne źródło bogactwa i fundament gospodarek – zaczęła być wspomagana pracą maszyn i energią z paliw