To samo czuła tamtej nocy z Patem.
Nie. To było coś innego. Nie była już tamtą zdesperowaną, samotną dziewczyną, która gotowa była pójść w ciemny las, byle ktoś ją pokochał.
Wiley pocałował ją znowu, mrucząc: „To dobrze”. Tym razem pocałunek trwał i trwał, pogłębiał się, aż poruszył coś w jej wnętrzu i sprawił, że pragnienie zabolało. Gdy przylgnął do niej biodrami, rozpalając ogień pomiędzy jej udami, zdążyła zupełnie zapomnieć o strachu.
– Chcesz więcej? – szepnął.
– Tak.
Wziął ją na ręce i zaniósł na zapadniętą sofę w ciemnym kącie pod tylną ścianą. Ułożył ją na szorstkich, niewygodnych poduszkach i zaczął powoli i delikatnie rozbierać. Usłyszała, jakby z daleka, dźwięk rozpinanego stanika i ściąganych fig. A Wiley cały czas ją całował, pobudzając płonący w niej ogień. Gdy już oboje byli nadzy, nachylił się i objął ją. Sprężyny ugięły się pod ich ciężarem, jęknęły w proteście.
– Nikt nie poświęcił ci czasu, co, Tully?
Zobaczyła odbicie własnego pożądania w jego oczach i po raz pierwszy nie bała się, będąc w ramionach mężczyzny.
– To właśnie masz zamiar robić, nie śpieszyć się?
Odsunął wilgotne włosy z jej twarzy.
– Nauczę cię różnych rzeczy, Tully. Czy nie tego właśnie ode mnie chciałaś?
Tully dopiero po dwóch godzinach znalazła Kate. Rozpoczęła poszukiwania od stołów do nauki w piwnicy akademika. Potem pokręciła się po wspólnym salonie i ich pokoju, zajrzała nawet na oszkloną werandę z łóżkami, choć o czwartej po południu w słoneczny majowy dzień pomieszczenie było oczywiście puste. Sprawdziła bibliotekę dla studentów college’u i ulubione w niej miejsce Kate, a potem czytelnię uniwersytecką, gdzie paru starszych studentów o wyglądzie hipisów zaczęło ją uciszać tylko dlatego, że przeszła między regałami. Już miała się poddać, gdy przypomniał jej się Aneks.
No jasne.
Pobiegła przez rozległy kampus do małego, piętrowego budynku o skośnym dachu, który nazywali Aneksem. Co kwartał szesnaście szczęśliwych dziewczyn ze starszego roku mogło przeprowadzić się tutaj z głównego akademika. To była najlepsza imprezownia. Żadnych opiekunek roku, nikogo, kto pilnowałby drzwi. Nigdzie indziej życie nie było tak bliskie tego, co czeka je, gdy już skończą studia.
Otworzyła frontowe drzwi i zawołała Kate. Z któregoś pokoju odpowiedział czyjś głos:
– Chyba jest na dachu.
Tully złapała kilka puszek napoju Tab z lodówki i weszła po schodach. W sypialni na końcu okno było otwarte. Wychyliła się przez nie i wyjrzała na dach wiaty poniżej. Kate była tam zupełnie sama, w skąpym, białym sznurkowym bikini. Leżała na plażowym ręczniku i czytała jakąś powieść w miękkiej oprawie. Tully wspięła się na parapet i przeszła po dachu wiaty, który nazywali Czarną Plażą.
– Hej – powiedziała, podając przyjaciółce puszkę. – Niech zgadnę. Czytasz romans.
Kate uniosła głowę i zmrużyła oczy w słońcu, uśmiechając się.
– Obietnica Danielle Steel. Naprawdę smutna.
– Chcesz posłuchać o prawdziwym romansie?
– Że niby ty coś o tym wiesz? Nie byłaś na żadnej randce, odkąd tu jesteśmy.
– Nie trzeba chodzić na randki, żeby uprawiać seks.
– Większość ludzi tak właśnie robi.
– Ale ja nie jestem większość. Przecież wiesz.
– Ta, pewnie – odparła Kate. – Mam uwierzyć, że ktoś cię przeleciał.
Tully chwyciła jeden z zostawionych przez kogoś ręczników i wyciągnęła się na nim. Starając się nie uśmiechać, wpatrzyła się w błękit nieba i powiedziała:
– I to trzy razy.
– Przecież miałaś tylko sprawdzić, co z letnim stażem… – Kate aż się zachłysnęła i usiadła. – Nie wierzę!
– Pewnie powiesz, że nie wolno nam uprawiać seksu z profesorami. Wydaje mi się, że to tylko zalecenie. Wskazówka. Ale i tak nikomu nie mów.
– Uprawiałaś seks z Chadem Wileyem.
Tully westchnęła z rozmarzeniem.
– Było totalnie odlotowo, Katie. Naprawdę.
– Kurczę! Co robiłaś? Co on robił? Bolało? Bałaś się?
– Bałam – odpowiedziała cicho Tully. – Na początku nie mogłam myśleć o niczym innym… wiesz… tylko o nocy z Patem. Myślałam, że mnie zemdli albo ucieknę, ale wtedy on mnie pocałował.
– I?
– I… jakbym się roztopiła. Zdjął ze mnie ubranie, zanim zdążyłam się zorientować.
– Bolało?
– Tak, ale nie tak jak wtedy. – Tully była zaskoczona, że nagle z taką łatwością potrafi mówić o nocy, w której została zgwałcona. Po raz pierwszy stało się to odległym wspomnieniem, czymś złym, co przydarzyło się jej jako dziecku. Delikatność Chada pokazała jej, że seks nie musi boleć, że może być piękny. – Po chwili czułam się wspaniale. Teraz już wiem, o czym są te wszystkie artykuły w „Cosmo”.
– Powiedział, że cię kocha?
Tully roześmiała się, ale w głębi duszy poczuła, że to wcale nie jest takie zabawne, jak by chciała.
– Nie.
– Cóż, tak lepiej.
– Dlaczego? Nie jestem dość dobra, żeby się we mnie zakochać? To zarezerwowane dla takich grzecznych katolickich dziewcząt jak ty?
– On jest twoim wykładowcą, Tully.
– Ach, to. Mnie to w ogóle nie obchodzi. – Spojrzała na przyjaciółkę. – Myślałam, że potraktujesz to wszystko jak historię z romansu i stwierdzisz, że brzmi bajkowo.
– Muszę go poznać – oznajmiła stanowczo Kate.
– Na podwójną randkę raczej się nie umówimy.
– W takim razie będę waszą przyzwoitką. Ej, on powinien mieć zniżkę dla emerytów w restauracji.
Tully się roześmiała.
– Suka.
– Suka, nie suka, chcę poznać więcej szczegółów. Chcę wiedzieć dosłownie wszystko. Mogę robić notatki?
Kate wysiadła z autobusu i stanęła na chodniku, żeby sprawdzić zapisany adres.
To było to miejsce.
Dokoła niej tłoczyli się ludzie. Kilka osób potrąciło ją, przechodząc obok. Kate wyprostowała plecy i ruszyła do drzwi. Nie powinna się denerwować tym spotkaniem – denerwowała się przez miesiąc, wiercąc o nie dziurę w brzuchu przyjaciółce. Niełatwo było skłonić Tully, żeby zgodziła się na ten dzisiejszy wieczór. Ale ostatecznie Kate wypowiedziała magiczne słowa: rzuciła hasło „Nie ufasz mi?”. Potem to już była tylko kwestia dogadania terminu.
I teraz, w ten ciepły wieczór, szła w kierunku przypominającego tawernę budynku, by wypełnić misję uratowania swojej najlepszej