Nie żeby były tu spokój czy cisza. Albo chociaż powietrze do oddychania.
Salę wypełniał gęsty, niebieskoszary dym, który zbierał się pod wysokim sufitem. Palili prawie wszyscy. Wszędzie poruszały się rozżarzone końcówki papierosów w palcach dłoni, które gestykulowały przy każdym słowie. W pierwszej chwili Kate nie dostrzegła żadnego pustego stolika; wszystkie zajmowali ludzie grający w szachy, czytający z kart tarota albo dyskutujący o polityce. Kilka osób siedziało na krzesłach wokół mikrofonu, strojąc gitary.
Przeszła między stolikami do narożnika w głębi. Przez otwarte drzwi dostrzegła następną salę wypełnioną stołami piknikowymi, wokół których siedziało, rozmawiało i paliło jeszcze więcej ludzi.
Tully zajmowała stolik schowany w ciemnym rogu. Gdy zobaczyła przyjaciółkę, wstała i pomachała. Kate minęła kobietę palącą papierosa z goździkami i wyszła zza kolumny. I wtedy go zobaczyła.
Chada Wileya.
Był zupełnie inny, niż się spodziewała. Siedział w swobodnej pozie na krześle, z jedną nogą wysuniętą przed siebie. Nawet w ciemności i dymie dostrzegła, jaki jest przystojny. W ogóle nie wyglądał staro. Raczej sprawiał wrażenie zmęczonego czy może znużonego światem. Jak starzejący się rewolwerowiec albo gwiazda rocka. Uśmiech, który do niej skierował, zaczął się powoli, od zmarszczek wokół oczu, a w tych oczach Kate dostrzegła wiedzę, która ją zaskoczyła, sprawiła, że dziewczyna się potknęła.
On wiedział, dlaczego ona tu jest: przybyła, by ratować swoją najlepszą przyjaciółkę przed błędem randkowania z niewłaściwym mężczyzną.
– Pewnie jesteś Chad – powiedziała.
– A ty musisz być Katie.
Wzdrygnęła się, słysząc niespodziewanie zdrobnienie swojego imienia. Wyraźne przypomnienie, że Chad też zna Tully.
– Siadaj – powiedziała Tully. – Zawołam kelnerkę. – Zerwała się i zniknęła, zanim Kate zdążyła ją powstrzymać.
Kate spojrzała na Chada; odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się tak, jakby dzielili jakiś sekret.
– Ciekawe miejsce – powiedziała, żeby zagaić rozmowę.
– Jak tawerna bez piwa – odparł. – Miejsce, w którym można zmienić to, kim się jest.
– A myślałam, że zmiana zaczyna się od naszego wnętrza.
– Czasami. Ale czasami jest nam narzucana.
Te słowa sprawiły, że oczy mu pociemniały, jakby pod wpływem jakichś emocji. Kate przypomniała się nagle jego historię, błyskotliwą karierę i jej koniec.
– Zwolniliby cię, uniwersytet, gdyby się dowiedzieli o tobie i Tully, prawda?
Schował wysuniętą nogę i wyprostował się na krześle.
– Czyli tak chcesz to rozegrać. Dobrze. Lubię bezpośredniość. Tak, ta kariera też byłaby dla mnie skończona.
– Jesteś uzależniony od ryzyka?
– Nie.
– Spałeś już ze swoimi studentkami?
Roześmiał się.
– Raczej nie.
– Więc dlaczego?
Zerknął w bok na Tully, która stała przy zatłoczonym barze kawowym, próbując złożyć zamówienie.
– Akurat ty powinnaś to wiedzieć. Dlaczego jest twoją najlepszą przyjaciółką?
– Jest wyjątkowa.
– W rzeczy samej.
– A co z jej karierą? Nic z niej nie będzie, jeśli rozejdzie się wiadomość, że sypiała z tobą. Powiedzą, że zdobyła dyplom przez łóżko.
– Masz słuszność, Katie. Powinnaś o nią dbać. Potrzebuje tego. Jest… delikatna, ta nasza Tully.
Kate nie wiedziała, co irytuje ją bardziej – określenie Tully jako delikatnej czy sposób, w jaki powiedział „nasza Tully”.
– Ona jest jak walec parowy. Nie bez powodu nazywam ją Huraganem Tully.
– To na zewnątrz. Na pokaz.
Kate odchyliła się do tyłu zaskoczona.
– Tobie naprawdę na niej zależy.
– Tym gorzej, jak przypuszczam. Co jej powiesz?
– O czym?
– Przyszłaś tutaj, bo szukasz sposobu przekonania jej, żeby już się ze mną nie spotykała, prawda? Na pewno możesz jej powiedzieć, że jestem za stary. Argument, że jestem jej profesorem, też się zawsze sprawdzi. Na wszelki wypadek dodam, że za dużo piję.
– Chcesz, żebym jej to wszystko powiedziała?
Spojrzał na nią.
– Nie. Nie chcę, żebyś jej to wszystko mówiła.
Za nimi rozczochrany młody mężczyzna w wyświechtanych spodniach podszedł do mikrofonu. Przedstawił się jako Kenny Gorelick i zaczął grać na saksofonie. Jego muzyka była bardzo żywiołowa i romantyczna; na chwilę umilkły wszystkie rozmowy. Kate czuła, że melodia ją unosi, porywa ze sobą. Ale stopniowo muzyka stała się tłem i Kate znów spojrzała na Chada. Intensywnie się jej przyglądał. Rozumiała, jak wiele znaczy dla niego ta rozmowa i jak wiele znaczy dla niego Tully. To zupełnie odwróciło sytuację; była zaskoczona tą nagłą zmianą. Teraz siedziała tam i martwiła się, że przyjaciółka zniszczy tego człowieka, który naprawdę wyglądał tak, jakby nie miał dość siły, by znieść kolejny taki cios. Zanim zdołała odpowiedzieć na pytanie, które zadał, Tully wróciła, prowadząc za sobą kelnerkę o fioletowych włosach.
– To jak? – zapytała zdyszana, marszcząc brwi. – Zaprzyjaźniliście się już?
Chad pierwszy podniósł wzrok.
– Tak.
– Doskonale – powiedziała Tully, siadając mu na kolanach. – Kto chce szarlotkę?
Chad wysadził je dwie przecznice od akademika, na ciemnej ulicy otoczonej starymi pensjonatami. Mieszkali w nich tacy studenci, których zupełnie nie interesowało, co robią dziewczyny z akademika.
– Miło było cię poznać – powiedziała Kate, gdy wysiadła z auta.
Stała na chodniku, czekając, aż Tully skończy się z nim migdalić. Wreszcie przyjaciółka też wysiadła i pomachała na pożegnanie, gdy czarny ford mustang Chada odjeżdżał.
– No i? – zapytała nagle. – Przystojny jest, co?
Kate pokiwała głową.
– Owszem.
– I fajny, co?
– Zdecydowanie fajny. – Kate zaczęła iść, ale Tully chwyciła ją za rękaw, zatrzymała i obróciła ku sobie.
– Polubiłaś go?
– Oczywiście, że go polubiłam. Ma wspaniałe poczucie humoru.
– Ale?
Kate przygryzła wargę i znieruchomiała. Nie chciała urazić uczuć Tully ani jej wkurzyć, ale jaką byłaby przyjaciółką, gdyby skłamała? Prawda była taka, że polubiła Chada i uwierzyła, że naprawdę zależy mu na Tully, ale prawdą było też to, że miała złe przeczucia