Smith raczej nie dostrzegał buntowniczej strony swojej dziewczyny. Zachował w pamięci obraz Janis jako „czarującej i ładnej trzynastolatki, typowej porządnej panienki, która w przyszłości zostanie członkinią żeńskiego stowarzyszenia studenckiego”57. Smith podarował jej złoty naszyjnik z inicjałem „J.”, który mógł być zarówno skrótem jej imienia, jak i jego. „Jeśli kiedykolwiek się pobierzemy – powiedziała mu śmiało – wszystkie nasze rzeczy będą mieć takie same monogramy”58. Jako członkini Pep Clubu59 i organizacji młodzieżowej Tri-Hi-Y60 Janis organizowała spotkania towarzyskie i niekiedy wydawało się, że aspiruje do bycia całkowicie konwencjonalną córką – taką, jakiej pragnęła jej matka. Podczas gdy jej bardziej rozwinięte koleżanki z klasy nosiły już stożkowate staniki typu torpedo, Janis miała płaską klatkę piersiową i nadal grzecznie ubierała się w matczyne kreacje. W notatniku z wycinkami dokumentującymi wydarzenia organizowane przez Tri-Hi-Y Janis naszkicowała sukienkę podkreślającą talię, z długą spódnicą, a obok wkleiła próbkę bawełnianego materiału w kratkę i zanotowała: „Nosiłam tę sukienkę, którą uszyła mi Matka: zielono-biała kratka z białymi wykończeniami”61.
W grudniu 1956 roku Janis, uczennica dziewiątej klasy, miała swój pierwszy publiczny solowy występ wokalny w ramach widowiska bożonarodzeniowego organizowanego w kościele. Jack Smith brał udział w tym wydarzeniu. Janis przygotowała również koncert wraz z pozostałymi dziewięćdziesięcioma członkiniami żeńskiej grupy wokalnej. Na występach śpiewała czystym sopranem, który w tamtym czasie uważała za pełnię swoich możliwości wokalnych: dźwięk był piękny, lecz nie tak wyjątkowy jak jej twórczość plastyczna. Wciąż uważała się bardziej za malarkę niż wokalistkę i miało tak pozostać jeszcze przez kilka lat. Wykazywała się też talentem pisarskim. Do rozwijania go zachęcała Janis jej ulubiona nauczycielka Dorothy Robyn, która uznała, że Janis to „bardzo zdolna uczennica, musi tylko rozwinąć w sobie większe poczucie obowiązku”62. Pomimo problemów z zachowaniem Janis otrzymała ostatecznie wyróżnienie za wybitne osiągnięcia w dziedzinie języka angielskiego i dziennikarstwa. Zachwycona nobilitacją, napisała w notatniku: „Co za szok! Panna Robyn wychodzi na środek klasy i rzuca od niechcenia: »Och, pomyślałam, że może ci się to spodobać«. Prawie spadłam z krzesła, taka byłam podekscytowana!”63. Janis zilustrowała to zdarzenie rysunkiem siebie padającej na podłogę.
W 1957 roku zarówno prace plastyczne, jak i próby literackie Janis zostały zaprezentowane na łamach „Driftwood”. Na okładce pisma znalazły się ilustracje Joplin, a w środku zamieszczono esej jej autorstwa, ozdobiony wykonanymi przez nią rysunkami. Nosił tytuł The Most Unusual Prayer [Najniezwyklejsza modlitwa] i opisywał próby odmówienia modlitwy dziękczynnej przy stole obiadowym Joplinów przez jej młodszego brata Michaela. Tego lata Janis zgłosiła się jako ochotniczka do pomocy w sekcji dziecięcej The Gates Memorial Public Library. Wykorzystała swój talent, tworząc duże plakaty przedstawiające Stracha na Wróble i innych towarzyszy Dorotki. Janis zaznała przedsmaku sławy, gdy reporter „Port Arthur News” przeprowadził z nią wywiad na temat tych plakatów. Opublikowany 14 lipca artykuł zatytułowany Library Job Brings Out Teenager’s Versatility [Praca w bibliotece wydobywa wszechstronność nastolatki] zawierał zdjęcie Janis i reprodukcję jej rysunku przestawiającego Stracha na Wróble. Autor pisał, że bohaterka reportażu „została uznana za jedną z najlepszych artystek w dziewiątej klasie” i jest również „wybitną dziennikarką”64. W artykule cytował też krótką wypowiedź dziewczynki. Janis, zapytana, czemu podjęła się tej pracy, odpowiada naturalnie: „bo daje mi to szansę uprawiać sztukę, a jednocześnie robić coś wartościowego dla społeczności”65.
To uznanie nie mogło jednak zrekompensować utraty uwagi ojca. „Tata zawsze śmiał się głośno i swobodnie ze swoimi dziećmi, dopóki my, dziewczynki, nie stałyśmy się kobietami – komentowała po latach Laura Joplin. – Potem się wycofał. Wyrażanie swoich uczuć w obecności kobiet najwyraźniej sprawiało mu trudność i wymagało od niego nieustannego wysiłku”66. Janis zrzuciła winę na kogoś innego. Dziesięć lat później przypomni sobie, że jej ojciec „zwykł ze mną rozmawiać, a potem odwrócił się ode mnie, kiedy miałam czternaście lat – być może chciał mądrego syna lub kogoś takiego”67.
Co do Setha, zapamiętał córkę jako bardzo do siebie podobną, z wyjątkiem narastającego w niej przymusu publicznego obnoszenia się ze swoją indywidualnością. W przeciwieństwie do niego nie chciała żyć w ukryciu. „Mniej więcej w wieku czternastu lat – wspominał lakonicznie – Janis została rewolucjonistką”68.
3
Poszukiwaczka wrażeń
Nie powinno się być młodym, dopóki nie będzie się wystarczająco starym, żeby sobie z tym poradzić69.
Janis zawsze postrzegała czternasty rok swojego życia jako punkt zwrotny. W 1970 roku w wywiadach i na scenie często wspominała ten wiek, a jej opowieści zwykle nie były wolne od goryczy. Wykonując z pasją utwór Etty James Tell Mama, Janis najpierw śpiewa o odkryciu „tego, czego potrzebujesz, czego chcesz”, a w dalszej improwizowanej części melorecytuje: „odkryłam to, gdy miałam czternaście lat, i od tamtej pory tego szukam”70. Zapytana kiedyś przez dziennikarza, czemu czuła się nieszczęśliwa jako nastolatka, odpowiedziała prowokacyjnie: „W wieku czternastu lat nie miałam w ogóle cycków”71. Wprawdzie ten anatomiczny szczegół jest zgodny z prawdą, był to jednak tylko fragment opowieści – ten, który miał wzbudzić największe zainteresowanie.
Chociaż Janis zaczęła poszukiwać „ostrzejszych” wytworów popkultury – rock and rolla, szmirowatych powieści, filmów zawierających pikantne treści – nie zaprzestała starań, by być grzeczną córką, a wszystkie zajęcia w szkole zostały upamiętnione starannymi odręcznymi zapiskami w jej licealnym notatniku z wycinkami. Janis trafiła do liczącej tysiąc dziewięciuset dwudziestu uczniów społeczności The Thomas Jefferson High School w dziesiątej klasie, jesienią 1957 roku. Została członkinią The Future Teachers of America72, pracowała nad doroczną księgą pamiątkową The Yellow Jacket i rzuciła się w wir tradycyjnych licealnych aktywności, takich jak festyny sportowe, wybory do samorządu uczniowskiego i mecze piłki nożnej. Matka zachęcała ją do wytężonej pracy i nawiązywania nowych przyjaźni. „Wszyscy chcieli być lubiani – wyjaśniała Kristin Bowen, koleżanka z klasy Janis. – Goście z samorządu uczniowskiego, piłkarze i cheerleaderki uchodzili za wzór. Jedna z głównych zasad brzmiała: nie wyróżniaj się. Takich, co odstawali, nikt nie lubił”73.
W przypadku uczennic bycie lubianą zależało głównie od urody, a Janis nie znosiła swojego wyglądu, szczególnie odkąd