Godzina 6.00, Kuty, min. Beck:
O godzinie 6-tej rano p. Sędzielowski z Gabinetu Ministra obudził mnie wiadomością, że wojska sowieckie na całej długości granicy – jest bardzo ważne, że zostało to skonstatowane już o godzinie 6.00 rano, chociaż nie wiadomo, w jaki sposób [przyp. J.Ł.] – weszły na terytorium Polski. Korpus Ochrony Pogranicza stawia opór w walkach odwrotowych. W tym momencie nie miałem jeszcze żadnej wiadomości o demarche Potiomkina wobec naszego ambasadora w Moskwie. Połączywszy się telefonicznie z Kwaterą Główną i stwierdziwszy autentyczność tej wiadomości, wydałem bezzwłocznie instrukcje placówkom dyplomatycznym zawiadomienia rządów, przy których są akredytowane, iż nastąpił akt agresji ze strony Związku Sowieckiego w stosunku do Polski. Wobec Aliantów zaznaczyłem, że oddziały graniczne polskie stawiły opór, i że Rząd Polski oczekuje zajęcia stanowczej pozycji przez państwa sprzymierzone wobec rządu sowieckiego […][184].
Nie mamy powodu, aby wątpić w dokładność relacji Józefa Becka. Między godziną 6.00 a – powiedzmy – 8.00 rano, dnia 17 września, zachował się on zgodnie z interesem politycznym Rzeczypospolitej i zgodnie ze swoim obowiązkiem patriotycznym. Użycie określenia „agresja” wobec akcji ZSRR było trafne i słuszne. Dlaczego jednak (i pod czyim wpływem) w kilka godzin później nastąpiły wątpliwości, czy akcja Armii Czerwonej jest, czy nie jest rzeczywiście agresją wobec Rzeczypospolitej?
Godzina 6.30. Rozmowa juzowa Szefa Sztabu Głównego WP gen. Wacława Stachiewicza z dowódcą pułku KOP „Czortków-Horodenka” ppłk. Marcelim Kotarbą:
– Szef Sztabu Głównego zatwierdza zamiar pana pułkownika, polecił jednak, by elementy KOP tam, gdzie nie ma nacisku, pozostawały, o ile możności, na swoim miejscu jak najdłużej, odchodząc tylko pod wyraźnym naporem.
– Przewaga bardzo duża na wszystkich kierunkach. Bijemy się uporczywie. Będę się starał wymienione kierunki osłonić. Po opuszczeniu Czortkowa moje m. p. będzie Tłuste Miasto, następnie Uścieczko.
– Pan generał zapytuje, czy można już ocenić, jakie mniej więcej siły idą na pana pułk i czy przeciwnik rozpoczął już ogień artyleryjski?
– Husiatyn zajęty jest przez baon piechoty z artylerią i czołgami, na kierunku Skała–Borszczów około pułku kawalerii. Ognia artylerii nigdzie nie było.
Do tej chwili Naczelne Dowództwo zachowuje się prawidłowo i stara się udzielić oddziałom KOP instrukcji podtrzymujących zamiar stawiania oporu. Jak się jednak okaże, w godzinę później zaczną się w Kwaterze Głównej zdumiewające wątpliwości co do charakteru akcji radzieckiej. Mianowicie ktoś (trudno się domyślić kto, chociaż ustalenie tej osoby miałoby ogromne znaczenie historyczne) doszedł do wniosku, iż akcja Armii Czerwonej może być przejawem działań zamierzonych jako… sojusznicze.
Brzmi to dość dziwnie, było jednak faktem niewątpliwym. Co prawda, elementarne choćby rozeznanie w sytuacji politycznej Polski powinno było skłonić do zastanowienia, że jeśli akcja ZSRR miałaby – nawet w subiektywnym rozumieniu rządu tego państwa – na celu nawet nie przyjście z pomocą powalonej Polsce, lecz tylko zabezpieczenie reszty terytorium RP przed okupacją niemiecką, oczywiście bez uprzedniego porozumienia między Moskwą a Berlinem, to ambasador Szaronow dnia 17 września znajdowałby się u boku Rządu RP w Kutach, a amb. Grzybowski zostałby przynajmniej dzień wcześniej powiadomiony o zamysłach radzieckich przez Mołotowa, bez – rzecz jasna – deklarowania, jakoby „państwo polskie przestało istnieć”. Fakt, iż żadne oświadczenia radzieckie do wiadomości Rządu RP nie doszły aż do momentu otrzymania informacji o wkroczeniu na terytorium polskie Armii Czerwonej, oznaczał tylko jedno: że Moskwa współdziała z Berlinem przynajmniej faktycznie, jeżeli nie na podstawie uprzedniego układu, a więc dnia 17 września Polska jest już zaatakowana przez obu wielkich sąsiadów. Znając stan poinformowania Rządu RP i Naczelnego Dowództwa Polskich Sił Zbrojnych o sytuacji międzynarodowej Rzeczypospolitej rankiem dnia 17 września, historyk nie może nie zdumieć się wątpliwościami władz polskich co do istoty akcji radzieckiej.
Godzina 7.35. Kolejna rozmowa juzowa ppłk. Kotarby z Naczelnym Dowództwem:
– Tu Czortków, dowódca pułku KOP.
– Tu grupa „Piast”, pułkownik dyplomowany Smoleński, szef Oddziału Drugiego Naczelnego Dowództwa. Proszę do aparatu płk. Kotarbę.
– Jestem przy werku.
– Panie pułkowniku, z rozkazu Szefa Sztabu proszę wysłać parlamentariuszy do dowódcy najbliższego oddziału sowieckiego, który przekroczył granicę, z zapytaniem, co znaczy to przekroczenie granicy przez wojska sowieckie.
– Wszystkie baony biją się. Na odcinku Borszczów zniszczone dwa czołgi sowieckie. Wątpię, czy uda mi się rozkaz wykonać odnośnie parlamentariuszy.
– Panie pułkowniku, chodzi o to, by się dowiedzieć, co oznacza wkroczenie bolszewików. Wykonując więc swoje zadania bojowe, należy dążyć do wyjaśnienia tej sprawy. Minister spraw zagranicznych na razie innej drogi nie ma. Pożądane byłoby wysłanie oficera sztabowego i młodszego z białą chorągwią samochodem, celem przeprowadzenia z dowództwem wojsk sowieckich rozmowy, co znaczy wkroczenie wojsk sowieckich w granice Polski. Wynik rozmowy proszę natychmiast podać do wiadomości Sztabu.
– To jest kwestia dłuższego czasu. Wyślę oficerów placówki wywiadu, ale w międzyczasie kolumny czortkowe mogą być już w Czortkowie [sic] i nie będę miał połączenia z wami.
– Nie rozumiem, co znaczy: kolumny czortkowe? Kolumny czołgów? To wówczas dać wiadomość, że parlamentariuszy nie przyjęli, względnie, że ten sposób jest niewykonalny i wówczas zameldować nam wszelkimi sposobami. O sytuacji trudno mi jest teraz coś konkretnego panu pułkownikowi powiedzieć. To zależy od rozwoju sytuacji. Chodzi jednak o to, żeby rozmowę z bolszewikami przez parlamentariuszy usiłować rozpocząć na kierunku, na którym pan pułkownik uzna za najwłaściwsze.
– Samoloty sowieckie nad Czortkowem!
– Proszę odpowiedzieć na moje pytanie: czy pan pułkownik może zaraz wysłać parlamentariuszy?
– Przy werku kapitan Marzys[185] adiutant pułku. Dowódca pułku w tej chwili wydaje w tej sprawie rozkazy.
– Dobrze. Proszę zaraz meldować, kiedy parlamentariusze odjechali i jak ich wojska sowieckie przyjęły na linii frontu. Poza tym meldować dalszy przebieg rozmów z bolszewikami.
Rzecz jasna, że żadnych pertraktacji przez parlamentariuszy nie było. Można się tylko domyślać, co się stało z oficerami, wysłanymi na rozkaz płk. Smoleńskiego w kierunku granicy.
Cała treść rozmowy płk. Smoleńskiego z ppłk. Kotarbą o godzinie 7.35