Korowody z uzyskaniem zgody władz radzieckich na ewakuację misji polskiej trwały jeszcze kilka dni. Dzięki dyskretnej, ale stanowczej postawie Schulenburga, współdziałaniom amb. Rosso i amb. Seedsa, a wreszcie życzliwej pomocy poselstwa Finlandii i rządu w Helsinkach, dnia 10 października 1939 personel ambasady RP mógł wreszcie opuścić terytorium ZSRR. „Pociąg, który władze sowieckie dały do naszej dyspozycji – pisze Grzybowski – miał jedną właściwość szczególną: był zaplombowany i nikt nie mógł wysiadać na przystankach”[179]. Wieczorem 11 października 1939 personel ambasady RP znalazł się wreszcie na terytorium Finlandii.
vii. Dzień 17 września: od świtu do południa
Wydarzenia militarne dnia 17 września: opór zbrojny oddziałów pogranicznych Wojska Polskiego wobec agresji radzieckiej, a także (niestety) niestawienie oporu przez część wojsk, bądź wskutek osławionej „dyrektywy ogólnej” Naczelnego Wodza (o czym niżej), bądź też z powodu zdumiewającej małoduszności niektórych wyższych oficerów; potem zaś improwizowana, desperacka, bohaterska walka niektórych zgrupowań w odosobnionych ośrodkach i oddziałach izolowanych, trwająca bez żadnej koordynacji przez dwa tygodnie – wszystko to jest po dziś dzień znane bardzo fragmentarycznie, chociaż naukowe opracowanie przebiegu wydarzeń na froncie wschodnim Kampanii Wrześniowej należy do najpilniejszych zadań niezależnej historiografii polskiej. W niniejszej pracy wydarzenia wojskowe interesują nas o tyle tylko, o ile wiązały się ściśle z wypadkami lub problemami politycznymi. Stosunkowo najbogatszą dokumentację źródłową posiada odcinek „Podole”, który z uwagi na bliskość położenia pozostawał 17 września w łączności z Naczelnym Dowództwem w Kołomyi. Sytuacja na tym odcinku wpływała bezpośrednio na zachowanie się Rządu RP w Kutach i Kosowie.
Przedstawiamy poniżej przebieg wydarzeń dnia 17 września w rejonie południowo-wschodnim Rzeczypospolitej, razem z uwagami, jakie nasuwa historyczna analiza decyzji Rządu RP i Naczelnego Dowództwa[180].
Godzina 4.45 rano. Naczelne Dowództwo otrzymuje telefon z dowództwa pułku Korpusu Ochrony Pogranicza w Horodence (pułk „Czortków”): „Od godziny 3.00 w rejonie Podwołoczysk, Dziewicza, Trybuchowiec, Husiatyna i Załucza jakieś nierozpoznane z powodu ciemności oddziały usiłują przekroczyć granicę sowiecką do Polski i w obecnej chwili trwa walka z oddziałami KOP”.
Godzina 4.55. Otrzymano w Kołomyi telefonogram: „O godzinie 4.20 w rejonie Podwołoczysk rozpoznano, że są to oddziały bolszewickie. Za nimi słychać szum motorów. W rejonie Podwołoczysk, Toczysk i Siekierzyniec oddziały KOP wycofują się”.
Według relacji Romana Umiastowskiego – „O godzinie 5 rano nadeszła wiadomość o wkroczeniu bolszewików, co zaskoczyło Sztab”[181]. Moment zgadza się idealnie, natomiast zdumiewa informacja o zaskoczeniu Naczelnego Dowództwa. Czyżby tej nocy nikt w Kołomyi nie czuwał i nie zastanawiał się, co się dzieje za granicą radziecką? Jeżeli nie od tygodnia, to bezspornie od 48 godzin atak ze wschodu był już przecież pewny.
Aczkolwiek w tym momencie zasięg i ogólne znaczenie polityczne agresji ze wschodu były jeszcze w Kołomyi, Kosowie i Kutach nie całkiem jasne – pierwszym zadaniem Naczelnego Dowództwa powinno być takie zabezpieczenie tego rejonu przed agresją z północnego wschodu, aby Prezydent i Rząd RP mogli jak najdłużej pozostać i działać na terytorium Rzeczypospolitej. W tym właśnie momencie decydowały się losy Polski na najbliższe lata… dzisiaj wiemy, że na lat co najmniej kilkadziesiąt, ale już 17 września 1939 można było przewidzieć, że na lat co najmniej kilka – i że wyprowadzenie państwa polskiego ze splotu tragicznych komplikacji wymagać będzie uprzedniego stworzenia zaszłości w dziedzinie prawa międzynarodowego nie tylko wobec Niemiec, ale także ZSRR. Zaszłości takie można było stworzyć tylko przez akty Rządu RP opublikowane jeszcze w czasie pobytu na terytorium Rzeczypospolitej. Rząd na emigracji, bez względu na to, jakim uznaniem by się cieszył i u Aliantów, i w kraju, byłby już moralnie i politycznie takiej szansy pozbawiony. Dlatego też zapewnienie Prezydentowi i Rządowi RP możliwości pozostania i działania na terytorium RP – właśnie po agresji ZSRR – przez dni kilka, co najmniej 3, a może 5 lub 7, było podstawowym zadaniem Naczelnego Dowództwa, nieskończenie ważniejszym z punktu widzenia przyszłości Polski, niż wyprowadzenie na Zachód jakichkolwiek sił zbrojnych. Skoro Armia Czerwona przekroczyła wschodnią granicę RP i czynnie przystąpiła do działań przeciwko Polsce, żadne dalsze działania obronne przeciwko Niemcom nie miały już sensu. Najważniejszym celem powinno stać się teraz zademonstrowanie woli oporu z kolei przeciwko sojusznikowi Hitlera.
Ubolewamy raz jeszcze z powodu niemożności przedstawienia czytelnikom dokładnej mapy rejonu „przedmościa rumuńskiego”. Topografia tego obszaru wskazuje, że przy niewielkich staraniach można było stawić w tym rejonie opór Armii Czerwonej, umożliwiający kilkudniowe jeszcze działanie Rządu RP na terytorium Polski, staczając nawet – gdyby dość wcześnie zadbano o ściągnięcie w te okolice kilku większych jednostek WP – przynajmniej jedną dużą bitwę z wojskami radzieckimi, jakże ważną politycznie dla przyszłości Rzeczypospolitej! Nie zadbano co prawda lekkomyślnie o koncentrację w rejonie Kołomyi kilkutysięcznego choćby korpusu osłonowego, ale spore zgrupowania sił polskich znajdowały się 17 września we Lwowie, w Stanisławowie i zwłaszcza w Tarnopolu. Między godziną 6 a 8 rano, dnia 17 września, można było jeszcze spowodować przesunięcie znaczniejszych oddziałów wojskowych z rejonu Tarnopola (a może nawet Dubna i Brzeżan) w rejon Kołomyi – przez Brzeżany, Stanisławów i Nadworną. Niemniej znajdowały się na pograniczu pewne oddziały KOP. Wysadzenie w powietrze tylko sześciu małych, ale ważnych mostów: na Dniestrze w Uścieczku oraz dwóch pod Czernelicą, a w późniejszej fazie trzech mostów na Prucie – pod Śniatyniem, w Zabłotowie i pod Kołomyją, mogło powstrzymać pochód radzieckiej broni pancernej na 48 lub 72 godziny. Niestety, Naczelne Dowództwo oddało się rankiem dnia 17 września rozważaniu, w jakim nastroju i w jakim celu (!) Armia Czerwona wkracza na ziemie polskie, zamiast pomyśleć o najprostszych środkach obrony.
Godzina 5.12. „Husiatyn zajęty przez wojska bolszewickie”.
Godzina 6.00. Rozmowa juzowa[182] między dowódcą pułku KOP „Horodenka” ppłk. Marcelim Kotarbą[183] a Naczelnym Dowództwem w Kołomyi. Podajemy pełny tekst według zachowanego po dziś dzień dokumentu:
– Tu ppłk Kotarba, dowódca pułku.
– Tu kpt. Jędrzejewski z rozkazu szefa Sztabu Głównego. Proszę nadawać depeszę.
– Oddziały armii sowieckiej na odcinku pułku KOP „Czortków” przekroczyły granicę polską w Podwołoczyskach i zajęły Podwołoczyska, Husiatyn, Skałę. Na kierunek Borszczów posuwa się kawaleria sowiecka. Mój zamiar: baon Skałat działa samodzielnie i opóźnia na Trembowlę. Baon Kopyczyńce opóźnia na Czortków,