Urządzenie Edison było też bardzo czułe na temperaturę otoczenia. System działał poprawnie w 34 stopniach Celsjusza, w czytnik wbudowano więc dwa jedenastowoltowe grzejniki, które miały utrzymywać odpowiednią temperaturę podczas badania. Dave Nelson zauważył, że w chłodniejszych pomieszczeniach europejskich szpitali małe grzejniki nie wystarczały do utrzymania odpowiedniej temperatury.
Sunny tego nie wiedział ani nie rozumiał, bo nie miał wykształcenia medycznego ani tym bardziej doświadczenia w pracy w laboratorium. Brakowało mu też cierpliwości, by słuchać wyjaśnień naukowców. Wolał zrzucić winę na słaby sygnał komórkowy. Chelsea też nie posiadła odpowiedniej wiedzy z zakresu nauk medycznych, ale za to przyjaźniła się z Garym Frenzelem, kierownikiem zespołu chemików, i z rozmów z nim szybko wywnioskowała, że problem tkwi nie tylko w słabej łączności.
W tym czasie nie wiedziała jeszcze, że wcześniej w tym samym roku jeden z koncernów farmaceutycznych, Pfizer, odstąpił od współpracy z Theranosem z powodu niezadowalających wyników badania w Tennessee. Elizabeth próbowała optymistycznie opisać trwające piętnaście miesięcy badanie i udało jej się stworzyć dwudziestosześciostronicowy raport[15], który wysłała do nowojorskiego giganta farmaceutycznego, ale na jej nieszczęście dokument zawierał wiele poważnych rozbieżności. W badaniu nie zdołano wykazać jednoznacznych powiązań między spadkiem poziomu białka we krwi pacjentów a zastosowaniem leku przeciwnowotworowego. W paporcie odnotowano też takie same wpadki, jakie Chelsea obserwowała teraz w Belgii, na przykład usterki mechaniczne czy błędy w bezprzewodowej transmisji danych, ale winę za te ostatnie zrzucono na „gęste korony drzew, metalowe dachy i słaby sygnał z powodu znacznej odległości”.
Dwoje z grupy pacjentów z Tennessee zadzwoniło do biura Theranosa w Palo Alto, by się poskarżyć, że przekazane im czytniki nie chciały się włączyć z powodu temperatury. Według raportu „pacjentom zasugerowano, by odsunęli czytniki od klimatyzatorów i nie umieszczali ich w miejscach, gdzie zdarzają się przeciągi”. Jeden z pacjentów umieścił czytnik w kamperze, a drugi w „bardzo ciepłym pomieszczeniu”, w wyniku czego ekstremalne temperatury „wpłynęły na możliwość utrzymania optymalnej temperatury urządzenia”.
Chelsea nie czytała tego raportu. Nie wiedziała nawet o badaniu przeprowadzonym na zlecenie Pfizera.
Kiedy po trzech tygodniach wróciła z Antwerpii do Palo Alto, odkryła, że Elizabeth i Sunny stracili zainteresowanie koncernami w Europie na rzecz Meksyku. Od wiosny szalała tam epidemia świńskiej grypy, więc Elizabeth pomyślała, że oto nadarza się doskonała okazja do zademonstrowania możliwości edisona.
Pomysł poddał jej Seth Michelson, kierownik do spraw naukowych i matematyczny geniusz; swego czasu pracował w NASA, w laboratorium symulatorów lotów. Specjalizował się w biomatematyce, czyli zastosowaniu modeli matematycznych do objaśniania zjawisk biologicznych. W Theranosie odpowiadał za predyktywne modelowanie i był przełożonym Daniela Younga. Przypominał trochę doktora Browna z filmu z Michaelem J. Foxem Powrót do przyszłości. Nie miał wprawdzie siwej rozwichrzonej czupryny, ale gęsta kędzierzawa siwa broda nadawała mu wygląd rasowego szalonego naukowca. Choć zbliżał się już do sześćdziesiątki, zwracał się do innych per „stary” i ożywiał się, kiedy przychodziło do objaśniania naukowych koncepcji.
Opowiedział Elizabeth o modelu matematycznym zwanym SEIR (od angielskich słów: Susceptible – podatny; Exposed – narażony; Infected – zarażony; Resolved – zdrowy). Seth uważał, że można przystosować go tak, by przewidywał, gdzie w następnej kolejności rozprzestrzeni się wirus świńskiej grypy. Żeby tego dokonać, Theranos musiałby poddać testom niedawno zarażonych pacjentów i podstawić wyniki ich badań krwi do modelu. To znaczyło, że czytniki i wkłady do edisona trzeba będzie przetransportować do Meksyku. Elizabeth wyobrażała sobie, że cały sprzęt zostanie umieszczony na pakach ciężarówek i przewieziony do meksykańskich wiosek leżących na granicy terytorium dotkniętego epidemią.
Chelsea biegle mówiła po hiszpańsku, postanowiono zatem, że to ona pojedzie do Meksyku razem z Sunnym. Zazwyczaj niełatwo jest uzyskać pozwolenie na użycie eksperymentalnego sprzętu medycznego za granicą, ale Elizabeth zdołała wykorzystać rodzinne koneksje pewnego zamożnego meksykańskiego studenta z Uniwersytetu Stanforda. Chłopak skontaktował Chelsea i Sunny’ego z wysoko postawionymi urzędnikami w Meksykańskim Instytucie Ubezpieczeń Społecznych, odpowiadającym za organizację publicznej służby zdrowia. Instytut zatwierdził dostawę dwudziestu czterech czytników Edison do sporego Hospital General de México w stolicy Meksyku, w Colonia Doctores, okolicy znanej z ogromnej przestępczości. Chelsea i Sunny usłyszeli, że nie powinni sami podróżować do szpitala i z powrotem. Kierowca podwoził ich co rano pod samą bramę, a pod koniec dnia ich odbierał.
Przez kilka tygodni Chelsea spędzała całe dnie przycupnięta w małym pomieszczeniu. Czytniki Edison ustawiono na regałach pod ścianą. Pod drugą ścianą stały lodówki z próbkami krwi. Krew pochodziła od zarażonych pacjentów, których leczono w tym szpitalu. Zadaniem Chelsea było ogrzewanie próbek, umieszczanie ich we wkładach, a następnie wsuwanie wkładów do czytników i sprawdzanie, czy wyniki badań wykażą obecność wirusa.
Po raz kolejny nie wszystko poszło zgodnie z planem. Czytniki często pokazywały wiadomość o błędzie albo z Palo Alto przychodził wynik negatywny, chociaż powinien być pozytywny. Niektóre z czytników w ogóle nie działały. Sunny przez cały czas zrzucał winę na jakość transmisji bezprzewodowej.
Chelsea odczuwała rosnące frustrację i żal. Zastanawiała się, po co w ogóle tu przyjechała. Gary Frenzel i kilkoro innych naukowców z Theranosa mówiło jej, że obecność H1N1, czyli wirusa świńskiej grypy, najlepiej sprawdzać na wymazie z nosa, natomiast badanie krwi ma w tym przypadku ograniczone zastosowanie. Przed wyjazdem Chelsea poruszyła tę kwestię w rozmowie z Elizabeth, ale przyjaciółka ją zbyła.
– Nie słuchaj ich. Zawsze narzekają.
Chelsea i Sunny odbyli kilka spotkań z urzędnikami z Instytutu Ubezpieczeń Społecznych w meksykańskim Ministerstwie Zdrowia, by przekazać informacje na temat postępów w pracy. Sunny nie znał hiszpańskiego, więc mówiła tylko jego towarzyszka. Gdy spotkania się przeciągały, jego wyraz twarzy zdradzał zarówno zniecierpliwienie, jak i troskę. Chelsea obawiała się, że przełożony posądza ją o informowanie Meksykanów, że system Theranosa nie działa, lecz prawdę mówiąc, cieszył ją widok zdenerwowanego Sunny’ego.
Kiedy wrócili do Palo Alto, w biurze krążyły plotki, że Elizabeth negocjowała umowę, w ramach której mieli sprzedać meksykańskiemu rządowi aż czterysta czytników Edison. Taka transakcja przyniosłaby przedsiębiorstwu długo wyczekiwany zastrzyk gotówki. Piętnaście milionów dolarów, które Theranos pozyskał w dwóch rundach finansowania, dawno się już rozeszło, podobnie jak trzydzieści dwa miliony, które pozyskał Henry Mosley podczas trzeciej rundy, czyli Serii C, pod koniec 2006 roku. Aktualnie spółka utrzymywała się z pożyczki, której udzielił jej Sunny.
On zaś pojechał do Tajlandii, by tam urządzić kolejne stanowisko do testów na obecność wirusa świńskiej grypy. Epidemia dotarła już do Azji, a w Tajlandii poczyniła jedne z największych szkód. Odnotowano dziesiątki tysięcy przypadków zakażenia wirusem, ponad dwieście osób zmarło. W przeciwieństwie do Meksyku tutaj nie było jednak do końca jasne, czy władze państwa wyraziły zgodę na badania prowadzone przez Theranosa. Wśród pracowników krążyły plotki, że Sunny miał w tamtym kraju szemrane powiązania oraz że dawał łapówki, by zdobyć próbki krwi od zarażonych pacjentów. Stefan Hristu, jeden ze współpracowników Chelsea z grupy opracowującej rozwiązania dla klienta końcowego, zwolnił się z pracy natychmiast po powrocie z Sunnym z Tajlandii w styczniu 2010 roku. Wiele osób uznało wówczas, że w plotkach musiało być sporo prawdy.
Chelsea