Nie widzę już tego, ale wiem, że Miriam z uśmiechem przewraca oczami.
Czuję się lekka, pędząc przez miasto z Leo na tylnym siedzeniu, chociaż nie mogłam się przed nikim wygadać. Ale pewnie i tak bym nie była w stanie. Niektóre rzeczy tak trudno wypowiedzieć.
5
Goście przyszli razem, wszyscy troje, moi koledzy, Claudia i Mirko, a także Werner, mąż Claudii. To takie dziwne, widzieć ich tutaj, wydają się trochę nie na miejscu, i coś w tym jest, ich miejscem jest szkoła, nie mój dom. Mirko przyniósł kwiaty, Claudia i Werner wino.
Wyczuwam, że wszyscy troje czują się trochę nieswojo, nie wiem, co jest tego przyczyną. Czy to ten wielki, szacowny dom działa na nich krępująco? Czy instynktownie wyczuwają obecność duchów przeszłości, które żyją tu ze mną i z moim synem? Czy dla nich też jest czymś dziwnym, że widzą mnie w moim domu, a nie w szkole, tak jak dla mnie jest dziwne, że nie są już kolegami z pracy, lecz osobami prywatnymi?
– Och, jak tu jest cudownie chłodno – mówi Claudia. – Straszny upał na zewnątrz, prawda?
Mężczyźni przyznają jej rację, rozmowa się rozkręca, lody zostały przełamane. Jestem komplementowana za nową fryzurę, dla nikogo nie wydaje się ona zaskoczeniem – a może są w stanie to dobrze ukryć – biorę od gości kwiaty i wino, dziękuję, zauważam mimochodem, że Mirko wybrał czerwone róże, co wydaje mi się dziwnie niestosowne, ale oczywiście tego nie komentuję, lecz prowadzę wszystkich do jadalni, serwuję aperitif i przepraszam na chwilę, żeby wstawić kwiaty do wazonu i zająć się jedzeniem.
Leo zjadł kolację już wcześniej i bawi się teraz w swoim pokoju. Wszystko w najlepszym porządku.
Gdy wnoszę jedzenie, goście rozmawiają właśnie o najnowszym filmie z serii Tatort, by w końcu zejść na temat nowych stażystów z naszej szkoły. Wiem nadto dobrze, jak strasznie stęskniły się stare mury tego domu za tym, by ktoś wypełnił je życiem. Tak dawno już tego nie doświadczały.
– Dla mnie takie zachowanie jest nie do przyjęcia – mówi akurat Claudia. – Ta kobieta jest ciągle chora, a gdy przypadkiem pojawia się w pracy, to źle przygotowana. Dla niej uczenie biologii to puszczanie dzieciom na okrągło starych odcinków Było sobie życie.
Fuka z oburzeniem.
– Dlaczego tak często opuszcza zajęcia? – pyta Werner, który najwyraźniej nie ma pojęcia, o kogo chodzi, mimo to jednak chce się włączyć do rozmowy.
– Ach, w zeszłym roku nie było jej cały semestr. Wypalenie, podobno – mówi Claudia.
– Mówisz to tak, jakby czegoś takiego nie było – wtrąca Mirko.
Claudia wzrusza ramionami.
– Oczywiście, że coś takiego istnieje. Ale bądźmy szczerzy: ja też czuję się wypalona. Ale to jeszcze nie oznacza, że będę siedzieć na dupie w domu. Albo spójrz na Sarah. Jeśli ktoś ma ciężko, to akurat ona! Matka samotnie wychowująca dziecko i to, co stało się z jej mężem. Ale ona chodzi do pracy!
Claudia patrzy na mnie, oczekując pozytywnej reakcji. Ja milczę.
– Jak ty to widzisz? – Claudia nie daje za wygraną.
– Trudno mi powiedzieć – mówię. – Wydaje mi się, że wiem o sytuacji Kathariny zbyt mało, by ferować wyroki.
Claudia się uśmiecha.
To zadziwiające. Od czasu tego, co stało się z moim mężem, jak to ujęła Claudia, ludzie przestali się ze mną kłócić. Przestali mówić, że nie mam racji. Tylko przytakują. Jakbym przeistoczyła się w najwyższą moralną instancję, tylko dlatego, że przydarzyło mi się nieszczęście i je przetrwałam. Nawet ludzie lubiący się kłócić, jak Claudia, akceptują wszystko, co powiem. Czasami można od tego zwariować.
– Jesteś po prostu za dobra – oznajmia Claudia. – Nie wiem, jak ty to robisz.
Gdy po uprzątnięciu naczyń wracam z deserem, trafiam w środek rundy „prawdy i fałszu” – gry, która obecnie jest bardzo popularna wśród uczniów w naszej szkole. Okazuje się, że także wśród nauczycieli.
– Moja kolej – mówi Claudia. – No, zobaczymy. Dobra. Numer jeden: skakałam ze spadochronem. Numer dwa: w młodości po koncercie poszłam z jednym gwiazdorem rocka do łóżka. Numer trzy: u lewej nogi mam sześć palców. Jedno z trzech jest kłamstwem.
– Gwiazda rocka jest zmyślona! – zgaduję.
– Nie – odpowiada Werner, robiąc nieszczęśliwą minę. – Gwiazda rocka to prawda.
Wszyscy się śmieją i w momencie, gdy Claudia zsuwa czółenko, by pokazać nam swój maleńki szósty palec u lewej stopy, uświadamiam sobie, jak wielką radość sprawia mi ten wieczór.
– To było naprawdę efektowne – stwierdza Mirko, gdy wszyscy już się trochę uspokoiliśmy. – No dobra, teraz ja.
Zastanawia się przez chwilę, rzuca spojrzenie w moim kierunku.
– Numer jeden – mówi w końcu, zanurzając dłoń w swoich blond włosach. – Mówię płynnie po japońsku. Numer dwa: jako nastolatek uratowałem kogoś z płonącego samochodu. Numer trzy: zakochałem się! Jedno z trzech jest kłamstwem.
Jego wzrok dotyka mojego policzka, nie patrzę w jego stronę.
Werner i Claudia wrzeszczą jak dzieci, gdy otwieram kolejną butelkę wina.
– Hm – mówi Werner. – Powiedz coś po japońsku.
– Co niby? – pyta Mirko.
– Cokolwiek – domaga się Werner.
Mirko rozkłada ręce na znak, że się poddaje.
– Przyłapany od razu na początku – odpowiada.
– Ty wiesz, że musisz już na zawsze zostać kawalerem, Romeo. W przeciwnym razie złamiesz serce wszystkim bez wyjątku maturzystkom, które uczysz!
Nalewam wszystkim wina. Widzę kątem oka, jak Mirko, który siedzi z mojej lewej strony, spogląda na mnie, uśmiechając się.
– Sarah, twoja kolej! – mówi Claudia i już zamierzam się jakoś sprytnie wykręcić, gdy słyszę za plecami cichy głos.
– Mama?
Odwracam się gwałtownie, widzę Leo, bosego, w piżamie.
– Co się stało, kochanie? – pytam odruchowo.
Mój syn wpatruje się wielkimi oczami w dorosłych przy stole. Claudia i Werner patrzą na niego z uśmiechem, natomiast Mirko wstaje i podchodzi do Leo. Schyla się w jego stronę, podaje mu rękę, tytułując go „panem domu”, co wydaje mi się strasznie głupie, ale tylko do momentu, kiedy na twarzy mojego syna dostrzegam uśmiech.
– Idź już na górę, zaraz przyjdę i położę cię spać – mówię i jeszcze przez chwilę odprowadzam go wzrokiem, patrząc, jak człapie na piętro.
Potem przepraszam gości i zapewniam, że szybko wrócę.
– Słuchaj, szczerze mówiąc, to będziemy raczej zaraz spadać – oznajmia Claudia. – Werner musi jutro wcześnie wstać.
– O – mówię. – Okej.
Rzucam okiem na zegarek, dopiero teraz widzę, jak już jest późno. Czas zaiste przeleciał jak z bicza trzasł. Czyli musiałam się dobrze bawić, a więc wieczór uwieńczony sukcesem.
– Było cudownie – mówi Werner.
– Tak,