Józki, Jaśki i Franki. Janusz Korczak. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Janusz Korczak
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
będą przy wejściu do prochowni.

      Nowe ulepszenie!

      Zieliński zbudował całą wieś z kościołem, a na szosie widnieją latarnie. Na patyk nasadza się szyszkę i latarnia gotowa. Tak proste, a przecież tak późno dopiero przyszło do głowy.

      Łęgowski wprowadził pierwsze schody – i od tej pory nawet zwyczajne chałupy miały choć po jednym schodku przy wejściu.

      Nie należy sądzić, by przy budowaniu wszystko odbywało się zgodnie.

      Królik z grupy C pokłócił się ze swą parą przy budowie czatowni44.

      – Tu potrzebna dziurka – mówi para.

      – Nie potrzeba dziurki.

      – A skąd będą strzelali?

      Zamyślił się Królik, ale że ustępować nie lubi, więc mówi:

      – Z dachu będą strzelali.

      Niewłaściwość podobnego rozwiązania sprawy zbyt biła w oczy, by para Królika nie miała się pobić z Królikiem. I w gruzy rozpadł się gmach pyszny, dźwignięty z takim mozołem.

      Ileż razy przekonali się tu budowniczy, że zgodą drobne sprawy wzrastają, od niezgody giną największe.

      Concordia res parvae crescunt, discordia maximae dilabuntur – mówi łacińskie przysłowie.

      Jednym łopaty przyniosły pożytek, bo głębiej kopali i wilgotniejszy mieli materiał do budowy, innym łopata tylko przeszkadzała w robocie, bo nieciła niezgodę. Jedni długo gromadzili materiał do budowy, a nic nie zrobili, inni mało zrobili, za to dużo piasku mają w uszach i za koszulą; inni wreszcie zamiast zakasać rękawy i jąć się pracy, woleli łazić i krytykować wysiłki towarzyszów.

      – Ten dom tak wygląda, jakby się miał zawalić. Okna krzywe, brama za daleko.

      – Pilnuj swego nosa.

      Byli tu skromni a skrzętni, twórcy i naśladowcy, wytrwali i niecierpliwi – i zgoła trutnie.

      Drugiego dnia domki z piasku dosięgły najwyższego rozwoju, trzeciego dnia majstrowali już tylko malcy, starsi inne teraz żywili ambicje.

      Słońce wysuszyło piasek i walić się poczęły pyszne pałace i skromne chateńki, górka pod dziką gruszą opustoszała, ale nie na długo.

      Rozdział szósty

      Do Zofiówki. Pierwsze spotkanie. Zwierzenia Wikci. Wielkie tajemnice.

      – Chłopcy, ustawiać się w pary. Idziemy do Zofiówki.

      – Uuuuu!

      Kto krzyczy: uuu! – ten się cieszy, kto krzyczy: ojoj! – ten się bardzo cieszy; a najbardziej się cieszy ten, kto nic nie mówi.

      Wiktor Krawczyk, który ma się przekonać na własne żywe oczy, że w Zofiówce jest jego siostra, nie mówi nic z wielkiego wzruszenia, tylko mocno trzyma za rękę swą parę, żeby mu nie uciekła.

      – Proszę pana, moja para gdzieś się podziała.

      – Ej, chłopaki, gdzie moja para od samowara?

      Raz jeszcze powtórzono chłopcom, że powinni być rycerscy względem dziewcząt…

      Ruszamy w drogę – siedemdziesiąt pięć par – każda grupa z chorążym na czele…

      – Ja mam kuzynkę w Zofiówce.

      – Moja siostra była w pierwszym sezonie…

      – Polcia to jest Apolonia. Może być też Paulina.

      – Proszę pana, on się depcze po nogach.

      – To idź prędzej i nie gap się, gapiu.

      – Proszę pana, on się przezywa…

      Niezmiernie ciekawe zjawisko: jak się włoży kłos pod koszulę na brzuch i się idzie – to kłos podnosi się, podnosi do góry, aż dojdzie do szyi i wyjdzie przez kołnierz.

      – Nie wierzysz, to się załóż…

      Piąta para rozmawia o kolonii w Pobożu45, szósta spiera się o to, czy kamienie rosną, siódma projektuje, co kupi, gdy im przed wyjazdem pan odda pieniądze.

      – O kolej! Kolej idzie!

      – Nie pchaj się. Proszę pana, on się pcha.

      Ktoś pierwszy zaczął śpiewać – wszyscy teraz śpiewają.

      – Proszę pana, czy do Zofiówki jest wiorsta?

      – Czy to prawda, że będzie muzyka i będziemy tańczyli?

      Tańcowała ryba z rakiem,

      A pietruszka z pasternakiem.

      Cebula się dziwowała,

      Jak pietruszka tańcowała.

      – Ja będę nogi podstawiał, żeby się przewracali – projektuje Achcyk, który bije, gdy Zechcyg46 na niego wołają.

      A mały Wiktor Krawczyk co chwila wybiega z pary i pyta się, czy jeszcze daleko.

      – Trzy mile za piec – drażnią się z nim chłopcy.

      Dziewczęta już z dala poznały nasze chorągiewki i biegną naprzeciw.

      – Chłopaki idą, chłopaki!

      – Chłopaki-straszaki!

      – Chłopaki-drapaki!

      Mały Wiktor puścił się jak kula armatnia i z wielkiego wzruszenia siostrę pocałował w rękę; a siostra się rozpłakała: bo Wiktor jest mały i pewnie mu chłopcy dokuczają…

      Siostra Czerewki też wybiegła na spotkanie brata, ale dostrzegłszy go, bardzo się zawstydziła i uciekła. Siostra Ańdziaka dała bratu w łeb czapką płócienną; a układny Troszkiewicz przedstawił panu kuzynkę:

      – To jest, proszę pana, Helenka.

      Helenka ładnie dygnęła i oznajmiła, że wczoraj list z domu dostała…

      Mały Gawłowski długo i uważnie przyglądał się dziewczynkom, potem westchnął głęboko i, zmarszczywszy brwi z wielkiego skupienia, orzekł stanowczo:

      – Dziewuchy mają takie same czapki jak my.

      Przed werandą na ławkach siedzą dziewczęta.

      Chłopcy, zapomniawszy o należnej damom rycerskości, spędzili je z ławek, sami się rozsiedli; a damy, ochłonąwszy szybko, odwojowały czapkami utraconą placówkę.

      Nie obyło się bez wielkiego hałasu, wskutek czego wszystkie wróble pouciekały z Zofiówki.

      Koło studni bawią się dziewczynki w szkołę.

      – W szkołę się tam na wsi bawić – śmieją się chłopcy.

      A Wikcia Korzeniowska opowiada Felkowi w wielkiej tajemnicy swe liczne przygody…

      Wikcia i Felek mieszkają w Warszawie na jednym podwórku, Felek jest przyjacielem brata Wikci i obiecał, że się Wikcią będzie opiekował.

      Wikcia ma w Warszawie dwie lalki: jedną dostała od cioci, drugą dostała – także od tej samej cioci. Wikcia ma jeden krzywy ząb i siostrę Elżbietkę, i brata Władka, a krzywy ząb ma dlatego, że jak ząb mleczny wyleciał, ciągle to miejsce ruszała językiem. Teraz Elżbietka nie ma się z kim bawić i pewnie się bawi lalkami.

      Wikci zrobiła się krosta na języku, bo za dużo gadała, a Władka raz chłopiec trafił kamieniem i tak mu krew leciała, a teraz ma znaczek na czole.

      Jak Władek idzie z Felkiem kąpać się do Wisły, Wikcia


<p>44</p>

czatownia (daw.) – strażnica, punkt obserwacyjny. [przypis edytorski]

<p>45</p>

Pobórz – wieś w województwie łódzkim. [przypis edytorski]

<p>46</p>

Zechcyg – prawdopodobnie nawiązanie do dawnej gry karcianej o nazwie zechcyk (z niem. sechzig: sześćdziesiąt). [przypis edytorski]