Józki, Jaśki i Franki. Janusz Korczak. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Janusz Korczak
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
śniadaniu były śpiewy, a potem pan poszedł z nami do lasu i stawiał stopnie ze sprawowania, i pytał się: komu tu jest dobrze i komu źle. Potem nazbieraliśmy dużo gałęzi i zbudowaliśmy szałas, który się udał.

      Potem znów byliśmy w lesie i jedna dziewczynka, którą nazywają Kropeleczka, ładnie deklamowała.

      Po podwieczorku grałem w palanta i zarobiłem dwie mety, a potem położyłem się, żeby trochę odpocząć, ale zasnąłem i tak mocno spałem, że nie słyszałem trąbki na kolację, lecz się obudziłem i jeszcze zdążyłem.

*

      Po obiedzie, który się składał z zupy, kaszy z pieczenią i chleba, dostałem łopatę i robiliśmy z Ligaszewskim wały przy szałasie.

      Po deszczu było w lesie dużo grzybów, ja znalazłem dwa prawdziwe30 i trzy maślaki, i w lesie jeden chłopiec zginął, ale się znalazł. A potem rozmawialiśmy o wypadkach.

      Wczoraj zapomniałem napisać, że były sztuki magiczne i dwa grosze zamieniły się na czterdzieści groszy31.

      Tak spędziłem dzień wczorajszy.

      Nauczyłem się dużo ładnych piosenek i taką32:

      Ja tratwę z liści zrobię,

      Zobaczysz, śliczną rzecz.

      Popłyniem z wodą sobie,

      Aż het daleko, precz.

      Wczoraj była wielka zabawa w Zofiówce i teatr. Roztworzyła się33 kurtyna i była matka chora, i miała trzy córki. Przyszedł starzec prosić o gościnność i one go zapytały, jak uzdrowić matkę, i staruszek kazał przynieść wody z lasu.

      W drugim akcie przyszły dwie córki do lasu, ale potwór je przestraszył i uciekły. Potem przyszła trzecia córka i koło niej aniołowie. Potwór wyszedł z wody i powiedział: „Nie dam ci wody, dopóki nie zostaniesz moją żoną”. Ona się zgodziła, wzięła wody i poszła do domu.

      W trzecim akcie przychodzi królewicz i chce się żenić z tą córką. Bo ten potwór w lesie to był zaczarowany królewicz.

*

      Dużo jeszcze ciekawych rzeczy mieściło się w pamiętniku, a na ostatniej stronicy było starannie napisane:

      „Koniec całego kajetu, zapisanego pamiętnikiem, co robiłem na kolonii, co widziałem i co słyszałem”.

      I podpis autora z wielkim zakrętasem.

      Rozdział czwarty

      Duże troski małych dzieci. Wacek już nie mówi „szczeniaku”. Święte łzy i Towarzystwo Opieki nad Samotnymi.

      Pamiętacie zapewne, jak w Michałówce tęsknił do domu Lewek Rechtleben; jak się raz miły Prager rozpłakał, gdy przypomniał sobie, że ojcu grozi zesłanie na Syberię; jak ktoś inny zapytywał w liście, czy brat znalazł już pracę i czy zarabia.

      Niejedną troskę serdeczną34 noszą w duszy te dzieci, które, pozornie tak wesołe i uśmiechnięte, witają las i łąkę, gwarne zabawy, jagody, śpiewy i kąpiel.

      Prawda, Stefku – prawda, Władziu, Olesiu, Karolku – czasem małe dzieci mają duże troski?

*

      Stefek Trelewicz zostawił w Warszawie małego Wacka. Wacek ma cztery lata i wszyscy go bardzo kochają. Czasem ojciec da małemu Wackowi dwa grosze, Wacek zaraz nogi za pas i biegnie do sklepiku po karmelki35 albo czekoladkę. A sklepik jest po drugiej stronie ulicy, a przez ulicę tramwaj elektryczny przejeżdża. Mały Wacek wpaść może pod tramwaj. Niedawno w sąsiednim domu też tramwaj dziewczynkę przejechał. Kto teraz pilnuje małego?

      Tatuś o siódmej rano wychodzi, bo służy36 w sklepie z futrami, musi sklep wcześnie otwierać; mama także dzień cały zajęta – kto teraz małego pilnuje?

      Płakał Stefek przez dwa wieczory, trzeciego wieczora płakać nie zdążył, bo zasnął, potem list z domu dostał i już się pocieszył. Tylko prosi, żeby mu pan osobno mówił dobranoc, bo w domu go tatuś zawsze na dobranoc całuje. I prosi, żeby Lutek także przychodził mówić mu dobranoc, bo Stefek ma w grupie C brata Lutka.

      Kiedy pierwszy raz przyszedł Lutek z grupy C na naszą salę, zaczęli go chłopcy wyganiać:

      – Oo, proszę pana, cudzy się kręci. A sio, a sio!

      – Co to ja kura – oburzył się Lutek – żeby na mnie „a sio” wołać?

      – To nie cudzy – a Stefka brat37.

      – Ale nie z naszej sali.

      – To co? On przychodzi Stefkowi dobranoc powiedzieć.

      I Lutek, chociaż cudzy, bo z grupy C, przychodzi co wieczór Stefkowi dobranoc powiedzieć, i Stefek się już nie boi o małego…

*

      Tęsknił do domu Krawczyk, dopóki do Zofiówki nie poszedł i nie przekonał się na własne żywe oczy, że w Zofiówce naprawdę jest siostra i że się z nią będzie mógł często spotykać.

      Smutny jest i Kowalski, bo za tydzień będzie u nich w Warszawie wesele, będą goście, muzyka i tort z cukierni, a on tortu nawet nie skosztuje.

*

      Władek Szawłowski martwi się o matkę.

      – Mama będzie musiała sama ojcu obiad zanosić, bo siostra także wyjechała na wieś, do stryja.

      – No i cóż w tym złego? Będzie mama ojcu obiad nosiła, przecież obiad nie taki znów ciężar.

      – Pewnie, że nie ciężar, ale do fabryki daleko, a mama na nogi choruje i często głowa ją boli.

      Władkowi się przykrzy. Myślał, że kolonie to jakaś szkoła, że się tu dużo nauczy, a gdy do Warszawy wróci, zacznie zarabiać i mama nie będzie pracowała tak ciężko. Bo jak mama pierze, nogi jej puchną i głowa ją boli.

*

      Nie każdy powie od razu, czemu smutny, dlaczego płacze.

      Wacek płacze. Dlaczego? Ząb go boli. Zapewne w zębie jest dziura, można mu watę z kroplami w ząb włożyć. Nie, nie chce: ząb go nie boli, tylko głowa. Są w kolonijnej aptece proszki na ból głowy. Kiedy tak, powie już prawdę: nic go nie boli, tylko chce wrócić do domu, bo mu się tu nie podoba.

      I to jednak nie było prawdą. Wacek skłamał, bo nie chciał ojca własnego obmawiać. Podoba mu się kolonia, ale Wacek ma ojca pijaka.

      W dzień wyjazdu ojciec się strasznie z mamą pokłócił, bo mama chciała odprowadzić Wacka na dworzec, a ojciec powiedział, że Wacek sam trafi, że go diabli nie wezmą. Jak mama wróciła z dworca, ojciec ją pewnie zbił. W zeszłym roku, gdy Wacek wrócił z Psar38, mama leżała chora, tak ją ojciec pobił.

      Gdy Wacek jest w domu, mamie wodę przyniesie, izbę zamiecie, po ojca pójdzie, to ojciec się zawstydzi i nie przepije pieniędzy.

      Wacek jest niedobry, źle się uczy, nie zdał do trzeciego oddziału39, z chłopcami się bije. Ale na kolonii bardzo się poprawił: już nawet „szczeniaku” rzadko kiedy powie i wtedy tylko, kiedy go bardzo kto40 zgniewa.

*

      A czemu znów Olek płacze?

      Olek jest jedynakiem, mama jego jest wdową; więc ani brata tramwaj nie przejedzie, ani mamy nikt nie ukrzywdzi41.

      Ale


<p>30</p>

prawdziwy – tu: grzyb prawdziwy, prawdziwek. [przypis edytorski]

<p>31</p>

dwa grosze zamieniły się na czterdzieści groszy – dziś popr.: dwa grosze zamieniły się w czterdzieści groszy. [przypis edytorski]

<p>32</p>

taką – popr.: takiej (nauczyłem się (…) i takiej). [przypis edytorski]

<p>33</p>

roztworzyć się (reg.) – otworzyć się, rozsunąć się. [przypis edytorski]

<p>34</p>

serdeczny – tu: szczery, prawdziwy. [przypis edytorski]

<p>35</p>

karmelki – tu: cukierki. [przypis edytorski]

<p>36</p>

służyć – tu: pracować. [przypis edytorski]

<p>37</p>

To nie cudzy, a Stefka brat – dziś popr.: To nie cudzy, ale Stefka brat. [przypis edytorski]

<p>38</p>

Psar – jedno z letnisk, gdzie Towarzystwo Kolonii Letnich organizowało wypoczynek dla dzieci. [przypis edytorski]

<p>39</p>

oddział (daw.) – klasa w szkole podstawowej. [przypis edytorski]

<p>40</p>

kto – tu dziś popr.: ktoś. [przypis edytorski]

<p>41</p>

ukrzywdzić (daw.) – skrzywdzić, wyrządzić krzywdę. [przypis edytorski]