„Jeżeli ten sam człowiek, który prostacko pokrzykiwał w ordynansach, ułożył tę piękną modlitwę, to chyba mógłby być i autorem Wieszczby – bronił autorstwa Jandowicza Rostworowski.
Karmelita ojciec Marek Jandowicz jest postacią w Polsce stosunkowo mało znaną. Odnośnie do jego nazwiska należy zauważyć, że w literaturze przedmiotu często nazywany był Jandołowiczem. Wyczerpujące wyjaśnienie tej nieścisłości podaje Jan Wołyniak w swojej książce Z przeszłości karmelitów na Litwie i Rusi. Czytamy tam, że w księgach chrztu kościoła śnitkowieckiego istnieje metryka bliżej nieznanej Katarzyny Artyńskiej, ochrzczonej 21 lipca 1782 roku przez ojca Marka. W rubryce szafarza chrztu świętego widnieje podpis: Frater Marcus Jandołowicz, prior residentiae Barensis, Carm. an. obser. Stąd przywołany autor doszedł do wniosku, że ojciec Marek nazywał się Jandołowicz. Jednak w aktach kapituł prowincjalnych i kongregacji definitorów, do których przez pewien czas należał ojciec Marek, zawsze nazywany był Jandowiczem. Takie też nazwisko widnieje w aktach dokonanego przez niego poświęcenia kościoła karmelitańskiego w Uszomierzu. W księdze Vitae Fratrum et Sororum również widnieje zarówno on, jak i jego bratanek o tym samym imieniu, będący w tym samym zakonie karmelitańskim, pod nazwiskiem Jandowicz.
Marek Jandowicz urodził się w roku 1713 we Lwowie, w mieszczańskiej rodzinie. W 1734 roku wstąpił do zakonu karmelitów trzewiczkowych w Horodyszczu, a w 1744 przyjął święcenia kapłańskie. Wzrastał duchowo w klasztorze w Berdyczowie, gdzie został kaznodzieją, po czym rozpoczął pracę wśród dyzunitów13 na Białorusi. Wyjątkowe zdolności kaznodziejskie, umiejętność leczenia i sposób obcowania z wiernymi sprawiły, że na Podolu zaczął być uważany za cudotwórcę i świętego, co z kolei ściągnęło na niego niechęć prawosławnego duchowieństwa do tego stopnia, że postanowili go zabić. W związku z tym księdza Marka wycofano z misji.
W 1759 roku od księcia Antoniego Lubomirskiego uzyskał plac pod klasztor w Barze i przystąpił do gromadzenia funduszy na budowę. Zbierając je po dworach, zyskał ojciec Jandowicz uznanie swymi walorami towarzyskimi, ascetycznym życiem, posługami duchownymi i umiejętnością leczenia. Tu świątobliwy karmelita rozwinął swoją szeroką działalność apostolską i patriotyczną tak, że stał się znany na Podolu i Wołyniu. Działał na polu publicznym, pisał sporo i ogłaszał swoje prorocze myśli. Właśnie w Barze powstała owa Wieszczba dla Polski, w której przepowiedział upadek króla Stanisława Augusta, a konfederatom torował drogę do władzy. Głosił porywające, patriotyczne kazania. Miał wiele trudności, ale zawsze wychodził z nich „jako tako…”. Jak piszą niektórzy: „był w okresie konfederacji wysokiej miary autorytetem, stworzył ideowy grunt pod ten ruch, dał pewne gwarancje na powodzenie całego przedsięwzięcia”. Uważano go za proroka tamtych czasów.
Wraz z Józefem Pułaskim przygotowywał konfederację barską, stając się jej przywódcą duchowym. Założył też w Barze Zakon Rycerski Kawalerów Krzyża Świętego, którego głównym celem była obrona wiary katolickiej.
W 1768 roku z krzyżem w ręku stał na szańcach, zagrzewając do walki z Rosjanami podczas oblężenia Baru, podnosząc tym samym morale miasta.
W wydanej przed osiemdziesięciu laty książce Konfederacja barska znakomity historyk Władysław Konopczyński pisał: „Aż dziw dzisiaj, jak mało ciepłych wspomnień zostało po Barze w sercach ludzkich. Gdzież te relikwie, ryngrafy, mundury, święcone szable, sztandary? Gdzie wizerunki wojaków konfederatów? Jakże znikoma zachowała się ich garstka! Gdzie pieśni, gdzie melodie? A przecież żaden kataklizm szwedzki ani tatarski nie niszczył po 1772 r. pamiątek narodowych, tych pamiątek po prostu nie pielęgnowano!”. (Gdy Konopczyński pisał te słowa, żyli jeszcze weterani powstania styczniowego, otoczeni powszechnym szacunkiem). „Rok 1863, a także powstania listopadowe i kościuszkowskie, zepchnęły w cień pamięć o konfederatach barskich – pisze z kolei na łamach «Do Rzeczy» Tomasz Stańczyk. – A jak jest dziś? Przez etykiety piwa, produkowanego w miejscu jego urodzenia, przemknął jakiś czas temu Kazimierz Pułaski, bardziej jednak chyba znany jako bohater amerykańskiej walki o niepodległość. Jacek Kaczmarski śpiewał pieśń konfederatów. I to chyba wszystko… Ilu z nas potrafi podać nazwiska przywódców konfederacji, choć jedną bitwę stoczoną przez barzan?”.
Król Stanisław August Poniatowski, właściwie narzucony Rzeczypospolitej przez Rosję, rozpoczął w 1764 roku rewolucyjne zmiany ustrojowe. Praktycznie całkowicie zrywały one z dotychczasowym systemem demokracji szlacheckiej. De facto Rzeczpospolita stała się protektoratem carskim dużo wcześniej, co widoczne było zwłaszcza w czasie elekcji 1733 roku, kiedy wojska carskie narzuciły Augusta III. W 1767 roku na tereny Rzeczypospolitej wkroczyły oddziały wojsk rosyjskich liczące 40 tysięcy żołnierzy. 20 marca tego roku poseł rosyjski Mikołaj Repnin zawiązał dwie konfederacje różnowiercze na terenie Polski. W reakcji na te wydarzenia 23 czerwca katolicka szlachta zawiązała konfederację radomską skierowaną przeciwko Stanisławowi Augustowi. Poseł rosyjski Nikołaj Repnin sterroryzował sejm, który zebrał się w Warszawie w celu zrewidowania uchwał z 1764 roku. Rosjanin porwał biskupów Kajetana Sołtyka, Józefa Andrzeja Załuskiego oraz hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego wraz z jego synem Sewerynem. W wyniku tych działań posłowie spełnili żądania Repnina i podpisali z Rosją 24 lutego 1768 roku Traktat o wieczystej przyjaźni, na mocy którego Polska stawała się protektoratem rosyjskim. Caryca Katarzyna II zagwarantowała nienaruszalność granic i ustroju wewnętrznego naszego państwa.
W podolskim miasteczku Bar, w obronie niepodległości Rzeczypospolitej, 28 lutego 1768 roku zawiązała się konfederacja przeciw rosyjskiej dominacji w Polsce i przeciw Stanisławowi Augustowi, której był uległym – bywało jednak – że również nieposłusznym narzędziem. Konfederacja barska uważana jest przez niektórych historyków za pierwsze polskie powstanie narodowe. Naczelne hasło konfederatów brzmiało: Wiara i wolność, w kwestiach ustrojowych zaś połączyli się w ich szeregach konserwatyści z reformatorami. Celem konfederacji było również zniesienie wszystkich ustaw od 1764 roku (zwłaszcza narzuconego przez Rosję na sejmie 1767–1768 równouprawnienia dysydentów 14) oraz obalenie Stanisława Augusta i wprowadzenie na tron Wettinów. „Podniesiona przez Rosję sprawa dysydentów służyła jeszcze większemu podporządkowaniu Rzeczypospolitej – pisze Tomasz Stańczyk. – Kierownik rosyjskiej polityki zagranicznej Nikita Panin instruował ambasadora Rosji w Warszawie Nikołaja Repnina, że ma być ona jedynie «dźwignią gwoli pozyskania sobie za pomocą naszych jednowierców i protestantów silnego i przyjaznego stronnictwa z prawem uczestnictwa we wszystkich polskich sprawach». Była jednak w akcji narzucania prawa dla dysydentów, prowadzonej przez ambasadora Repnina większa jeszcze idea. «Jedna tylko siła w społeczeństwie polskim sprawiała Repninowi niepokój – pisał Konopczyński. – Była nią wiara katolicka. Repnin nie był fanatykiem prawosławia: swoim popom gotów był przycierać rogów, jeśli zanadto mieszali się do polityki. Jednak właśnie jako syn swej epoki, jako fanatyk świeckiej filozofii tym bardziej pragnął zdeptać obmierzłą Moskwie ideę katolicyzmu». Niepokoje Repnina dręczą także i dziś fanatyków świeckiej «filozofii»”.
W akcie założenia konfederacji nie padło jednak ani słowo o królu i o Rosji. „Wiary św. katolickiej rzymskiej własnem życiem i krwią obligowany każdy bronić” – tak brzmiał pierwszy punkt deklaracji. Postanawiała ona, że na chorągwiach znajdzie się „Pan Jezus ukrzyżowany” i „Najświętsza Matka”, hasłem zaś będzie: „Jezus Maryja!”. Inicjatorami powstania byli: Adam Stanisław Krasiński, Jerzy August Mniszech, a związek zbrojny zorganizowali: Michał Hieronim