– Dziwne, nie było referendum w sprawie konstytucji, a w niej jest zapisane, że Polska to republika parlamentarna, a nie monarchia. Poza tym nawet gdyby było inaczej, to o wyborze króla w drodze elekcji decydowałby naród, skoro decyduje zarówno o wyborze wójtów, burmistrzów, prezydenta RP. Tego typu wybór wykracza poza pełnomocnictwa, jakie naród udziela swoim przedstawicielom – co określa konstytucja. Generalnie samowolka – szkoda, że w ten wymiar bezprawia wpisują postać, która dla wielu jest istotna religijnie, a tu jest przedmiotem jakiejś politycznej nawalanki (antoniferdynand).
– Czy skoro jezus jest królem polski to duda i kaczyński to uzurpatorzy? (zz1026)
– Czy będą nowe podatki na nowego króla i jego świty? – zastanawia się „andmas”.
– Dlaczego właśnie królem Polski? – pyta „odowk” – a nie np. arcyksięciem Mediolanu? Cesarzem Austro-Węgier? Burgrabią na zamku w Ogrodzieńcu? Kasztelanem sandomierskim? Jest wiele możliwości… Przypominam nieświadomym, że Jezus powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Czyli ta cała „intronizacja” to głupi teatrzyk dla plebsu, a nie szczery akt religijny.
– To przykre – ubolewa „Jarekdonek” – gdy prezydent średniej wielkości państwa europejskiego bierze udział w takiej szopce, składając hołd okupantom watykańskim.
„Jeżeli przykazań moich pilnie strzec będzie”… Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Pan Bóg nie czytuje do śniadania „Gazety Wyborczej”…
Wernyhora (rok 1766)?
Wędrowny starzec, legendarny wieszcz kozacki i ukraiński XVIII-wieczny lirnik Wernyhora – choćby poprzez obraz Jana Matejki, na którym w natchnionej pozie, gdzieś na stepie wypowiada wróżby przy księżycu, czy też uwieczniony w Weselu Stanisława Wyspiańskiego – stał się jedną z najbardziej znanych postaci naszej mitologii. Do dziś między naukowcami różnych specjalności trwają polemiki, czy istniał naprawdę, czy był tylko wymysłem poetów.
Tak czy inaczej jego proroctwo jest jednym z najsławniejszych, jakie przekazywano sobie w Polsce z ust do ust, z rąk do rąk, przepisywano skrzętnie w wiekach niewoli. Przepowiednie Wernyhory o rozbiorach Rzeczypospolitej i jej późniejszym odrodzeniu ożywiały wyobraźnię romantycznych poetów, takich jak Juliusz Słowacki (Wernyhora jako „Pan-Dziad z lirą” w Śnie srebrnym Salomei czy Seweryn Goszczyński.
Od dawna krążące liczne wersje przepowiedni wzbudzały – i wzbudzają do dziś – ogromne zainteresowanie historyków. Janusz Tazbir6, omawiając jedną z najstarszych (tak zwaną redakcję krakowską), powstałą przypuszczalnie w 1809 roku, pisze, że jest w niej mowa o konfederacji barskiej i pierwszym rozbiorze, następnie o targowicy, wojnie z Rosją w 1792 roku, o powstaniu kościuszkowskim oraz jego klęsce i trzecim rozbiorze. Nierozpoznany autor uwzględnił również utworzenie w 1807 roku Księstwa Warszawskiego. Zdaniem profesora Tazbira po dziś dzień nie spełniły się końcowe fragmenty „Przepowiedni Mojsjeja Wernyhory z 1766 roku”. A brzmią one następująco: „Przyłączy się do Polaków Turczyn i Anglik, zawalą Dniepr trupami moskiewskimi i zajdą daleko w kraj. Polski kraj cały zostanie w swoich granicach [oczywiście tych z 1772 r.] za pomocą Turka i angielskiego króla”.
Według powszechnych przekonań Wernyhora miał pobić matkę i zamordować dwóch (lub jednego) z braci za popieranie bądź przyłączenie się do hajdamaczyzny. Przywędrował z Zaporoża do Makiedonu w powiecie kaniowskim na prawobrzeżu Dniepru. Jego prawdopodobne imię brzmiało Mosij, czyli Mojżesz. Ścigany przez hajdamaków osiadł na wyspie oblanej wodami rzeki Rosi w pobliżu Korsunia, gdzie zmarł około 1770 roku. Na tych objętych w historii konfederacją barską terenach mogły skonkretyzować się zamiary polskiej szlachty, szukającej w folklorze ratunku dla dotkniętej rozbiorami Polski.
Hajdamaczyzna – zbrojny ruch chłopów i Kozaków oraz chłopów ukraińskich przeciw szlachcie polskiej, Kościołowi rzymskokatolickiemu, mieszczanom i Żydom w XVIII wieku. (Tur. hajdamak – napadać, grabić, rabować). Łączył zwykły bandytyzm z hasłami przywrócenia wolności kozackich, obrony prawosławia oraz usunięcia Polaków i Żydów z ziem ukraińskich. Objął wielkie obszary Ukrainy (kilkunastoosobowe watahy, które, działając w sprzyjających warunkach naturalnych, znikały po napadach bez śladu). Ruch odżywał w okresie niepokojów i wojen; najkrwawszy w okresie koliszczyzny w 1768 roku. Ostatnie wystąpienie miało miejsce w roku 1789. Hajdamaczyzna zajmuje szczególne miejsce w ukraińskiej świadomości narodowej i literaturze (Taras Szewczenko) jako przejaw oporu plebejskiego przeciwko obcemu panowaniu oraz dążenia do stworzenia autonomicznej jednostki organizacyjnej, jednolitej pod względem narodowościowym i religijnym.
„Wernyhora, sławny wieszcz ukraiński, według jednych był chłopem ze wsi Makiedan niedaleko Bohusławia, wedle drugich szlachcicem polskim – twierdzi Zofia Wójcicka. – To pewne, że za młodu opuścił dom rodzicielski i udał się na Zaporoże, a po długich latach, dopiero w roku 1760, wrócił w strony rodzinne i żył bardzo dobrze ze szlachtą. Po zawiązaniu się konfederacji barskiej zachęcał wszystkich, żeby przystępowali do niej; a kiedy we trzy miesiące później, w dzień S. Makoweja 1768 zaczęła się rzeź humańska, najgorliwiej osłaniał szlachtę i wykrywał zdrady moskiewskie. Umarł 1769 czy 1770, we wsi Parchomówce na Ukrainie (…)”.
Drugim, poza folklorem, ważnym źródłem wiedzy o Wernyhorze są zapiski Kajetana Rzepeckiego7, spotykającego w swojej wędrówce po Ukrainie w latach 1818–1820 ślady ludowego wieszcza.
Trzecie świadectwo zainteresowania Wernyhorą na Kresach Wschodnich pochodzi z XX wieku. Jest nim Pamiętnik Marii Bobrzyńskiej oddany 20 lipca 1958 roku na własność Bibliotece Ossolineum we Wrocławiu. Bobrzyńska była córką Kornela Paygerta, ziemianina z Podola, i Emilii z Bohdanów, hospodarów mołdawskich. Za młodu, żyjąc wśród kresowej szlachty, widziała dwory z cennymi archiwami, bibliotekami i galeriami obrazów. Korzystając z różnych przekazów przyswoiła sobie romantyczny mit Wernyhory:
„Wernyhora urodził się w Dmytrykówce, gdzie modlił się w sadzie pod dużą jabłonią i pod tysiącletnim dębem. Był to wieszcz w siermiędze kozaczej. Położenie tej miejscowości było piękne. W środku płynął strumyk, a w stawach poiło się bydło. Wieś miała liczne ogrody warzywne, sady, bydło, konie, owce i świnie, dostatek wszystkiego. Futor był wolny, nie płacił podatków, podlegał tylko atamanowi, a ten sołtysowi i dwom jego zastępcom, którzy znów podlegali assawule, a ten watażce, ten znów hetmanowi, którym był wówczas graf Płatow zwany Kutuzow-Smoleński i władzę miał nad koszami dońskimi i zaporoskimi”.
Rzepecki pisze z kolei, że dotarł do Dmytryjewki i położonej niedaleko tego miasteczka wsi Dmytrykówka, gdzie ludzie pokazywali mu miejsce urodzenia Wernyhory, tysiącletni dąb i ogromną jabłoń, pod którą się modlił.
Stanisław Makowski napisał, że miejscowość o nazwie Dmytrykówka nie została dotąd zlokalizowana, tymczasem w Pamiętniku Bobrzyńskiej czytamy, iż „w Korsuniu przechowywano przepowiednie Wernyhory (…) byłego Kozaka zaporoskiego, rodem ze wsi Dmytrykówki, nad rzeką Samorą [poprawnie Samarą] koło Pawłogorodu”.
„Bobrzyńska nazywa Wernyhorę wieszczem w siermiędze kozaczej lub, jak w wielu źródłach, wprost Kozakiem – pisze Zofia Wójcicka. – Kozak nie miał narodowości ani sygnatury społecznej, nie wpisał się zdecydowanie