A co, jeśli przyłożył nóż do jej gardła?
A jeśli miał już naszykowaną broń i tylko czekał, żeby mnie zabić?
Musiałem wiedzieć, gdzie byli i co robili – tylko wtedy mogłem wygrać.
Schyliłem się i wyjrzałem zza domu. Wytężyłem słuch, czekając na kolejny krzyk, ale nic więcej nie usłyszałem. Poczułem zimny dreszcz na kręgosłupie. Brak krzyku mógł oznaczać coś dobrego, ale równie dobrze coś bardzo złego.
Ponieważ na zewnątrz było jasno, nie widziałem, co się dzieje w ciemnym wnętrzu domu.
Przebiegłem przez mały ogródek z chwiejącymi się na wietrze młodymi drzewkami i dotarłem do bocznej ściany. Okno w łazience było otwarte.
Z tyłu domu nie zauważyłem żadnego ruchu.
Przyciskając się do ściany, podkradłem się na przód, gdzie powinny się znajdować salon i kuchnia.
Cały czas szedłem pod oknami, nasłuchując jakiegokolwiek odgłosu, który pozwoliłby mi wywnioskować, w którym pomieszczeniu Elle była więziona.
Nagle usłyszałem odgłos ciągniętych po podłodze łańcuchów.
Czyli ją skuł?
Co za skurwiel…
Zapłaci mi za to. Będzie płacił cały czas, wciąż od nowa.
Śmiał ją tknąć.
Wkrótce ja dotknę jego.
Usłyszałem podniesione głosy, potem coś upadło, a na końcu rozległo się skrzypienie nóg sofy.
Nie mogłem się powstrzymać.
Wyprostowałem się i zajrzałem do środka. I moje serce stanęło.
Elle miała skute nadgarstki i jedną stopę. Greg przycisnął ją do kanapy. Złota koszulka podciągnęła się, odsłaniając wszystko, co Elle miała do ukrycia.
Gdy trzy lata wcześniej zobaczyłem ją w ciemnej uliczce w porwanym ubraniu, myślałem, że nie spotka mnie nic gorszego.
Ale to… to mi wystarczyło, by zabić.
Rozdział 13
Elle
Wrzeszczałam.
Jak mogłabym nie wrzeszczeć?
Kiedy mężczyzna, z którym dopiero co zjadłaś obiad, z którym się wychowywałaś, którego obserwowałaś, jak zmieniał się z chłopca w mężczyznę, nagle przestaje nad sobą panować i szykuje się, by cię zgwałcić – tracisz wszelkie zmysły i umiejętności prowadzenia rozmowy.
Zignorowałam ból i środki ostrożności.
Czułam tylko dzikość i przerażenie.
– Przestań! – Kopałam. Wierzgałam. Drapałam kanapę.
– Elle, to wszystko po to, żebyś wreszcie była dla mnie miła. I wtedy wszystko będzie dla ciebie o wiele przyjemniejsze.
Obietnica w jego głosie sprawiła, że zapragnęłam coś zrobić. Zacząć prawić mu komplementy, zrobić wszystko, jeśli oznaczało to, że mnie nie skrzywdzi. Ale pod względem fizycznym odrzucało mnie od takiego bluźnierstwa.
Pogłaskał mnie po plecach, przejechał palcami po nagich biodrach i przycisnął do mnie swojego nabrzmiałego penisa. Był jeszcze w dżinsach i nie zrobił ruchu, jakby chciał się rozebrać, ale jego podniecenie sprawiło, że w mojej krwi zaczęło krążyć obrzydzenie.
Na ułamek sekundy na podłogę padł jakiś cień, więc zerknęłam w stronę okna, które wpuszczało do środka promienie słońca oświetlające mój upadek.
Może jakiś sąsiad przyszedł pożyczyć cukier. A może jakiś rybak chciał pokopać w ogródku w poszukiwaniu robaków. Miałam nadzieję, że ocali mnie jakiś samarytanin.
Otworzyłam usta, by wrzasnąć raz jeszcze, ale Greg zasłonił je spoconą dłonią.
– Jeśli będziesz miła, pójdziemy do sypialni. – Drugą ręką zaczął się mocować z paskiem u spodni. – Jeśli nie będziesz, zostaniemy tutaj.
Pod wpływem odgłosu odpinanego paska moje serce stanęło.
Kończy mi się czas.
Zrób coś.
Myśl.
Kop. Bij. Gryź. Krzycz.
Cokolwiek!
Cień pojawił się raz jeszcze, błyskawiczny i przelotny, ale tym razem zorientowałam się, kto to był. Dostrzegłam anioła, który przybył, by mnie ocalić.
Ne wierzyłam w to.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Nie był to rybak, ptak ani zabłąkany niedźwiedź.
To był ktoś o wiele lepszy.
O wiele gorszy.
Moje serce dostało skrzydeł, nawet jeśli jednocześnie było pokryte ciężką smołą. Greg odpiął spodnie. Zamiast dżinsów czułam na sobie nagą męską skórę.
Jęknęłam i zaczęłam rzucać głową.
Postać przy oknie pojawiła się ponownie, tym razem bliżej drzwi wejściowych. Potargane ciemne włosy rzucały wzorki na podłogę.
On.
Kłamca.
Napastnik z uliczki.
Mężczyzna, dla którego mimo wszystko miałam jakieś uczucia.
Ponownie się schylił.
Czy wiedział, że go zauważyłam?
Czy wiedział, że byłam mu wdzięczna?
Co zrobi?
Jakim cudem to on mnie znalazł, a nie David ani tata?
W mojej głowie roiło się od pytań, podczas gdy twardy penis przesuwał się po moich pośladkach. Greg zadrżał, jedną ręką mocno zasłonił mi usta, drugą wysunął ku sobie moje biodra.
Za chwilę mnie weźmie.
Zrobiłam więc tylko jedną rzecz, jaką mogłam uczynić.
Wybrałam przetrwanie zamiast dumy.
Postanowiłam kłamać tak jak Penn.
Rozluźniłam się i zaczęłam napierać na Grega pośladkami, wyginając plecy tak, jakbym bardzo pragnęła, żeby mnie przeleciał.
Moje ciało straszliwie mnie nienawidziło.
Moje serce mnie przeklinało.
A moje usta nie miały pojęcia, w jaki sposób wypowiedzieć kłamstwa, które właśnie chciałam z siebie wyrzucić.
Zaskoczony Greg zdjął rękę z moich ust, dzięki czemu mogłam mówić.
– Mmmm, Greg. – Mój uwodzicielski jęk drapał moją skórę. – Masz rację. Tak bardzo mi… – zakołysałam się w jego stronę, co sprawiło, że jęknął i zadrżał – …tak bardzo mi przykro.
Zamarł i delikatnie poruszył biodrami.
– Co ty powiedziałaś?
Cały czas mówiłam powoli i uwodzicielsko – mój głos przypominał czekoladę, likier i bardzo, bardzo aromatyczną kawę.
– Powiedziałam, że masz rację. Powinnam być dla ciebie milsza. – Zakołysałam biodrami. Greg zaczął dyszeć, a mnie zalała fala mdłości. – Jeśli pozwolisz mi wstać i odwrócić się do siebie, pokażę ci, jak miła potrafię być.
Mój język