„Gdy skończyłem, zapanowała głęboka cisza.
Hitler siedział jak skamieniały i patrzał przed siebie. Nie był zmieszany, jak później twierdzono, ani nie wpadł we wściekłość, jak chcieli inni. Siedział w całkowitym milczeniu i bezruchu. Po chwili – wydała mi się ona wiecznością – zwrócił się do Ribbentropa, który jak skamieniały stał nadal przy oknie.
– Co teraz? – zapytał Hitler swego ministra spraw zagranicznych, jakby chciał w ten sposób wyrazić, że Ribbentrop fałszywie informował o reakcji Anglików.
Ribbentrop odpowiedział cicho:
– Sądzę, że w najbliższym czasie Francuzi wręczą równobrzmiące ultimatum”64.
Zgodnie z ostrzeżeniem Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę tego dnia. Co ciekawe, choć najazd na Polskę 1 września był początkiem II wojny światowej, nazistowskie Niemcy traktowały tę datę jedynie jako rozpoczęcie „kontruderzenia” na Polskę. Dopóki istniała Trzecia Rzesza, Niemców uczono, że II wojna światowa rozpoczęła się 3 września, a rozpętały ją Wielka Brytania i Francja65.
Polacy jednak wkrótce mieli się dowiedzieć, że ich sprzymierzeńcy nie są gotowi wesprzeć ich w jakikolwiek znaczący sposób. Mimo dzielnego oporu sił polskich dysponujący przeważającą siłą ognia najeźdźcy szybko je pokonali, zgodnie z przewidywaniami Hitlera. Początkowe brytyjskie działania – zrzucanie ulotek nad Niemcami – były komicznie nieskuteczne; były bardziej pokazem bezsilności niż potęgi. Ale nawet gdy zaczęły się pierwsze brytyjskie naloty bombowe na niemieckie okręty i inne cele militarne, konflikt nazwano szybko „dziwną wojną”. Ukazywała ona niezdolność mocarstw zachodnich choćby do spowolnienia, nie mówiąc o zatrzymaniu Hitlera.
Pozwoliło to niemieckiemu przywódcy na dalsze minimalizowanie znaczenia błędu w ocenie zachowania Wielkiej Brytanii i Francji. „Nie zmienił (…) zdania, że Zachód jest zbyt słaby, zbyt zmurszały i dekadencki, aby na serio rozpocząć wojnę”66, wspominał Speer. Ponownie jednak to Hitler miał przeć do eskalacji konfliktu, aż w końcu jego wrogowie nie mieli wyboru i musieli przeciwdziałać.
Mimo sukcesu kampanii polskiej wojskowi sceptycy, którzy usiłowali wcześniej pohamować parcie Hitlera do wojny, ponowili swe wysiłki – tym razem, gdy Hitler przygotowywał się do uderzenia na Francję. 5 listopada 1939 r. generał von Brauchitsch przedstawił Hitlerowi statystyki dotyczące problemów z wyposażeniem Wehrmachtu, twierdząc, że przygotowania do jakiejkolwiek nowej ofensywy wymagają więcej czasu. W odpowiedzi Hitler zbeształ go solidnie i gniewnie oskarżył dowódców Wehrmachtu o „sabotaż”67.
Miesiąc później Thomas, ekspert gospodarczy Wehrmachtu, stwierdził, że należy skierować więcej stali do produkcji eksportowej, zamiast zużywać ją niemal w całości na wojsko. Tak samo jak przed najazdem na Polskę ostrzegał, że Niemcy nie wytrzymają ewentualnej długiej wojny, jeśli nie wzmocnią swojej bazy ekonomicznej.
Przekazując mu odpowiedź Hitlera, generał Keitel powiedział: „Führer sam zauważył, że nie możemy przetrwać długotrwałej wojny. Wojna musi się skończyć błyskawicznie”68. Innymi słowy, Hitler po raz kolejny traktował apele swoich podwładnych o więcej czasu na przygotowanie kolejnego etapu wojny jako podstawę do wyciągnięcia przeciwnego wniosku: według niego wszystkie ich argumenty potwierdzały tylko jego zamiar natychmiastowego działania.
W marcu 1940 r. Hitler napisał Mussoliniemu, że Wielka Brytania jest w pełni gotowa do wojny totalnej. Wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej i programu zbrojeń oznaczało, że „znacząca zmiana równowagi sił na naszą korzyść jest ledwo wyobrażalna”69. Wniosek: Niemcy muszą wykorzystać swoją obecną potęgę, póki układ sił nie zmieni się na korzyść przeciwników.
Zważywszy na serię zwycięstw odniesionych przez jego wojska w Europie Zachodniej, zwłaszcza we Francji, mogło się wydawać, że szalona logika Hitlera znowu się potwierdziła.
Dla Stalina tempo i skala sukcesów Hitlera były źródłem głębokiego niepokoju; zupełnie tego nie przewidział. Chruszczow był z nim, gdy dotarła wieść o kapitulacji Francji. „Biegał wszędzie i klął jak dorożkarz – wspominał Chruszczow. – Przeklinał Francuzów. Przeklinał Anglików. Jak mogli pozwolić Hitlerowi, by ich pokonał, by ich zmiażdżył?” Stalin zdradził też swą głęboko skrywaną obawę: wszystko to pozwoli Hitlerowi „rozwalić nam łeb”70.
Stalin miał wiele powodów, by czuć się słabym. W odróżnieniu od szybkich podbojów Niemiec rozpoczęty 30 listopada 1939 r. radziecki atak na maleńką Finlandię przerodził się w długotrwałą zimową kampanię, którą członek Politbiura Anastas Mikojan nazwał później „haniebnie prowadzoną”71. Stalin przewidywał odniesienie sukcesu w ciągu dwóch tygodni, dzięki czemu mógłby zainstalować marionetkowy rząd i przekształcić Finlandię w Karelo-Fińską Socjalistyczną Republikę Radziecką. Finowie stawili jednak zaciekły opór, który był szokiem dla źle przygotowanych wojsk radzieckich.
Jak zapisał Chruszczow w swoich wspomnieniach: „Większość naszych oddziałów została rozbita przez Finów”. Tę ponurą ocenę potwierdza statystyka strat: zginęło ponad 125 tysięcy żołnierzy radzieckich, podczas gdy straty fińskie wyniosły około 48 tysięcy. Gdy Finowie musieli w końcu zaakceptować w marcu 1940 r. warunki traktatu pokojowego, stracili sporą część terytorium… zdołali jednak skompromitować Kreml. Wszystko to pilnie śledzili Hitler i jego generałowie. „Niemcy widzieli, że ZSRR był kolosem na glinianych nogach”, dodał Chruszczow. „Hitler musiał dojść do wniosku, że skoro Finowie potrafili stawić taki opór, potężnym Niemcom wystarczy jeden potężny cios, by tego kolosa obalić”72.
Jeśli zaś chodzi o Stalina, pisał Chruszczow, to po pyrrusowym zwycięstwie „stracił rezon. (…) Zapewne utracił jakiekolwiek nadzieje na to, że nasza armia może zmierzyć się z Hitlerem”. Rzeczywiście, później Stalin miał poskarżyć się Churchillowi i Rooseveltowi, że w czasie kampanii fińskiej „Armia Czerwona nie nadawała się do niczego”73.
Z punktu widzenia Hitlera był jeszcze jeden powód, by żywić coraz mocniejsze przekonanie, że Armia Czerwona nie zdoła przetrwać zmasowanego ataku jego sił. Niemiecki przywódca mógł z podziwem przyglądać się brutalnej czystce dokonanej przez Stalina wśród generalicji, rozumiał jednak, że fala procesów pokazowych i egzekucji musiała odbić się na kondycji sił zbrojnych. W roku 1938 ludowy komisarz obrony Klimient Woroszyłow donosił o „imponującym” wyniku w Armii Czerwonej, w której ofiarami czystki padło ponad 40 tysięcy ludzi. „Czystka była drastyczna i dogłębna”, mówił. „Pozbyliśmy się wszystkich, których pozbyć się należało, od najwyższych stanowisk po najniższe”74.
Skutki były katastrofalne. Konstanty Rokossowski, który przesiedział dwa lata w łagrze, miał jednak szczęście przeżyć, a w czasie wojny zostać jednym z czołowych dowódców, oświadczył: „To jest gorsze od sytuacji, kiedy artyleria strzela do własnych oddziałów”75. Najmocniej ucierpiały najwyższe rangi. Wśród ofiar znalazło się trzech z pięciu marszałków, trzynastu z piętnastu komandarmów i ośmiu z dziewięciu admirałów. Podobnie było na niższych szczeblach dowodzenia. „Stracono tak wielu, że sparaliżowane zostało naczelne dowództwo, jak i średnie i niższe szczeble”, pisał Chruszczow. „W wyniku tego nasza armia została pozbawiona kadr, które zdobyły doświadczenie podczas wojny domowej, i stanęliśmy wobec nowego wroga nieprzygotowani”.
Chruszczow nie był osamotniony w tej ocenie. Według Stiepana Mikojana jego ojciec Anastas nie ukrywał swoich uczuć w prowadzonych w domu rozmowach. Utrata tak wielu doświadczonych oficerów, mówił, „wywarła głęboko szkodliwy wpływ na przygotowanie do odparcia ataku Hitlera oraz sam przebieg wojny”76. Biograf Stalina generał Wołkogonow twierdził, że odpowiedzialni za