Ostatnia wdowa. Karin Slaughter. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Karin Slaughter
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Крутой детектив
Год издания: 0
isbn: 978-83-276-4454-1
Скачать книгу
w przeciwnym wypadku wchodziło w rachubę oskarżenie o morderstwo pierwszego stopnia. – Hurley został oczyszczony z zarzutów – powiedział.

      – Zgadza się, ale sam nie potrafił sobie przebaczyć. Rzucił służbę pół roku później. Prochy i alkohol. Żona go zostawiła.

      – Kto był z nim? Kto podłożył bomby?

      – Nieznani sprawcy. FBI używa programu do rozpoznawania twarzy do analizy nagrań z monitoringu. Jeden z nich zostawił odciski palców, ale nie ma ich w najnowszym systemie FBI.

      Najnowszy system identyfikacji działał w taki sposób, że jeśli nieznany sprawca kiedykolwiek służył w organach ścigania czy w wojsku albo został poddany przeglądowi swojej przeszłości w procesie rekrutacji lub starań o prawo jazdy, jego dane miały być przechowywane w bazie wraz z danymi przestępców.

      – Dokąd mogli ją zabrać? – zapytał Will. – Wysadzenie szpitala zaplanowali. Sarę uprowadzili przypadkiem.

      Ciągle miał w uszach słowa Hurleya: „złe miejsce, dobry moment”. – Dokąd jadą? Czego chcą? Dlaczego wysadzili…

      – Doktorze, tutaj! – Amanda przywołała gestem mężczyznę w stroju chirurga.

      – Rozczaruję panią. Więcej niż pielęgniarza pani nie dostanie. – Mężczyzna uniósł koszulę Willa i zaczął przesuwać palce po jamie brzusznej. – Czy w którymś miejscu boli bardziej niż według pana powinno?

      Przy pierwszym dotknięciu Will zacisnął zęby z bólu. Pokręcił przecząco głową.

      Pielęgniarz przykładał stetoskop w różne miejsca i słuchał. Kiedy skończył, odezwał się do Amandy zamiast do Willa:

      – Wszystkie urządzenia do rezonansu są zajęte. Możemy zrobić tomografię komputerową i sprawdzić, czy nie ma krwotoku wewnętrznego.

      – Ile to trwa? – zapytał Will.

      – Pięć minut, jeśli da pan radę zejść sam po schodach.

      – On może chodzić. – Amanda pomogła Willowi wstać z łóżka. Czubek jej głowy znalazł się na wysokości jego pachy. Will wsparł się na niej mocniej, niż powinien. Mięśnie brzucha paliły go jak przypiekane na wolnym ogniu.

      – Dlaczego podłożyli bombę w szpitalu? – zapytał.

      – Żeby uciec – wyjaśniła Amanda. – Potrzebowali Michelle, ale nie mamy pojęcia dlaczego. Musimy działać wedle założenia, że bomba w szpitalu miała odwrócić uwagę. Mogli dokonać o wiele większych zniszczeń, spowodować o wiele więcej ofiar śmiertelnych i rannych w wielu innych lokalizacjach. Nie możemy skupiać się na „co”. Musimy dokopać się do powodów.

      Will zacisnął powieki. Nie był w stanie logicznie przeanalizować słów Amandy. Mózg miał pełen szklanych paciorków. – Sara. Nie mogłem, nie… – Znajdziemy ją.

      Faith dołączyła do nich na schodach. Ruszyła przed nimi i idąc tyłem, podawała Amandzie najnowsze wieści.

      – Znaleźli uszkodzony telefon z klapką w bocznej uliczce. Spece od materiałów wybuchowych uważają, że użyto go do detonacji bomb. Zabieramy aparat do laboratorium, może znajdą odciski palców. Ze wstępnych ustaleń wynika, że są takie same jak te, które zostawił jeden ze sprawców.

      Will skrzywił się, gdy stopa zsunęła mu się ze schodka. Żebra zamieniły się w noże.

      – GPS – powiedział. – W bmw Sary jest…

      – Robimy, co możemy. Przekazujemy informacje najszybciej, jak możemy – przerwała mu Amanda.

      – Tutaj. – Pielęgniarz, który czekał na dole schodów, przytrzymywał otwarte drzwi.

      Will nie ruszył się z miejsca.

      Było coś, o czym mu nie mówiły. Wyczuwał napięcie między Amandą a Faith. Jedna z nich była doskonałym kłamcą. Druga także, z wyjątkiem sytuacji, kiedy chodziło o niego.

      – Czy ona nie żyje? – zapytał Faith.

      – Nie – odpowiedziała Amanda. – Oczywiście, że nie. Gdybyśmy coś wiedziały, powiedziałybyśmy ci o tym.

      Will nie spuszczał wzroku z Faith.

      – Obiecałam, że jeśli się dowiemy, gdzie ona jest, to ci powiem.

      Will postanowił uwierzyć Faith tylko dlatego, że musiał.

      – W prawo – oznajmił pielęgniarz.

      Amanda poprowadziła Willa korytarzem do pracowni. Pośrodku stał ogromny metalowy pierścień z wysuwanym stołem. Will dotknął dłonią potylicy. Wyczuł pod palcami ostry brzeg klamry spinającej rozciętą skórę głowy.

      Kiedy to się stało?

      – Zaczekamy na zewnątrz – oznajmiła Amanda.

      Drzwi pracowni się zamknęły.

      Kobieta obsługująca urządzenie pomogła Willowi położyć się na stole, po czym zniknęła w ciasnej kabinie i wyjaśniła, co ma robić. Kazała mu leżeć bez ruchu, nabrać powietrza, zatrzymać w płucach i po chwili wypuścić. Potem stół zaczął przesuwać się w przód i w tył przez pierścień, a Will musiał zacisnąć powieki, ponieważ metalowy pierścień zamienił się w ćwierćdolarówkę wirującą na krawędzi.

      Nie myślał o Sarze. Myślał o swojej żonie.

      Byłej żonie.

      Angie znikała, robiła to nieustannie. Też wychowała się w placówkach opiekuńczych i właśnie tam Will ją poznał. Miał wtedy osiem lat. Kochał ją całym sercem, jak się kocha to jedyne, czego można się uczepić.

      Angie nie wytrzymywała długo w jednym miejscu. Nie winił jej, że odchodziła, i w skrajnym napięciu czekał na jej powrót. Nie dlatego, że tęsknił. Kiedy Angie go porzucała, robiła straszne rzeczy. Raniła ludzi, robiła to celowo i bezsensownie. Zawsze czuł się odpowiedzialny, gdy po przebudzeniu widział, że jej rzeczy zniknęły. Zupełnie jakby była wściekłym psem, którego nie zdołał upilnować przed zerwaniem się z łańcucha.

      Z Sarą było zupełnie inaczej.

      Utratę Sary – bo dopuszczał tę myśl, że mu ją ukradli – odczuwał jak własne umieranie. Jakby Sara tchnęła w niego życie, a bez niej to życie z niego uchodziło.

      Już nie umiał być sam.

      – W porządku.

      Skanowanie tomografem dobiegło końca. Kobieta wyszła zza przepierzenia i pomogła Willowi zejść ze stołu. Potarł oczy, bo znowu widział podwójnie.

      – Chce pan usiąść? – zapytała.

      – Nie.

      – Nudności? Zawroty głowy?

      – Nic mi nie jest. Dziękuję. – Ruszył do wyjścia, by zrobić miejsce kolejnej osobie. Pacjentką okazała się pielęgniarka w kitlu. Strużki krwi płynęły jej po twarzy. Była pokryta betonowym pyłem. Mamrotała pod nosem, by ktoś zawiadomił jej męża.

      Will zastał Amandę w pokoju po drugiej stronie holu. Światła były wyłączone, co uznał za dar niebios. Palący ból oczu stopniowo przechodził w nieznaczne pieczenie.

      Na jego widok znany mu już pielęgniarz uniósł lekko brodę.

      – Brzuszki się opłaciły, stary.

      – To dolna okolica pańskiego brzucha. – Radiolog wskazywał na ekranie niewyraźne kształty, które według przypuszczeń Willa były jego organami wewnętrznymi. – Nie widzę krwawienia. Większość stłuczeń jest powierzchowna. Co do brzuszków, to