Seksowny kłamca. Christina Lauren. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Christina Lauren
Издательство: PDW
Серия: Wild Seasons
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 9788381167383
Скачать книгу
sięga po żel; czuję dreszcz, kiedy jej dłonie przyciskają się do mojego brzucha i przesuwają w górę po klatce piersiowej.

      – Nie jestem pewna. – Spogląda mi w oczy i uśmiecha się leciutko, słodko. – Przepraszam, byłam niemiła.

      – Chyba wyładowałaś na mnie swoją niechęć do siebie. Ale przecież nikt cię nie zmuszał, żebyś tu przyszła.

      Jej uśmiech poszerza się; pojawiają się dołeczki.

      – Nie próbuj mnie sprowokować do tego, żebym dołączyła do grona twoich telefonicznych przyjaciółek, które upierają się, że nigdy tego nie robią.

      – Nie próbuję cię do niczego prowokować. Ale w tym wypadku akurat wydaje się to prawdą. Nawet gdybyś mi tego nie powiedziała podczas naszej pierwszej nocy, jestem pewny, że nigdy tak nie postępujesz. Chociaż, gdybyś tak robiła, nie byłoby w tym nic złego.

      London kiwa głową i przygląda się swoim dłoniom, namydlającym moją klatkę piersiową i barki. Przez szum wody ledwie słyszę jej odpowiedź:

      – Seks był dobry. I pomyślałam sobie, że jesteś tym typem, który potrafi zatrzymać się na seksie, bo w tej chwili nie chcę niczego więcej.

      – Potrafię.

      Chyba.

      Właściwie jak dotąd nigdy nie było to problemem, ale niepokoi mnie świadomość, że tak bardzo zależy mi na jej sympatii.

      – Ale będę szczery. Kiepsko ci to wychodzi. – Na te słowa jej usta otwierają się, więc szybko dodaję: – Nie chodzi o seks. Pod tym względem jesteś świetna, o ile mnie pamięć nie myli… ale tam, gdzie chodzi o dobrą zabawę podczas seksu.

      Widzę błysk niebieskich oczu, które unoszą się ku mojej twarzy.

      – O co ci chodzi? Nie zaczynam się angażować emocjonalnie.

      Śmieję się z tej błyskawicznej obrony i zaczynam łaskotać ją w bok.

      – Chodzi mi o to, że traktujesz mnie dość paskudnie.

      Dziewczyna zaczyna chichotać.

      – Przepraszam! Przysięgam, nie jestem zołzą. Ja tylko… nie chcę się z nikim spotykać, zresztą facet, z którym bym się umawiała, byłby zupełnie inny niż ty, ale przecież przyszłam tutaj… dla seksu. Może więc faktycznie jakaś niechęć do siebie samej… sprawia, że wychodzi ze mnie jędza.

      Staram się nie zwracać uwagi na zawartą w podtekście obraźliwą dla mnie nutę.

      – A z jakim facetem się spotykasz?

      London spogląda na mnie pytająco.

      – Z nikim się nie spotykam.

      Wzdycham rozpaczliwie, wyciskając odżywkę na dłoń, podczas gdy dziewczyna myje mi ramiona. Wsuwam palce w jej włosy.

      – Twierdzisz, że nie jestem w twoim typie. No to jak wygląda twój typ?

      – Z brodą. Wyluzowany. Z tatuażami.

      – Domowy piwowar w sztruksach koloru musztardy? – pytam; London odpowiada śmiechem. – Facet, który wydał ogromną kwotę na pomadę do wąsów, żeby idealnie nastroszyć końcówki?

      – Coś w tym stylu. – Jej dłonie przesuwają się znów na moją klatkę piersiową i w dół brzucha. Nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, London sięga niżej i namydloną dłonią dotyka mojego penisa.

      Jej policzki różowieją, a mną wstrząsa dreszcz; zamykam oczy, penis drga w jej dłoni. Chcę jej powiedzieć, jak mi dobrze, jak bardzo chcę ją pocałować, ale natychmiast obezwładnia mnie jej dotyk; nieruchomieję z wodą spływającą po twarzy.

      London z cichym jękiem przesuwa dłonią po końcówce mojego penisa.

      – W ogóle nie jestem w twoim typie – przekomarzam się z nią.

      Jej usta dotykają mojego obojczyka.

      – Nie w moim typie, wcale.

      Przesuwa po mnie dłonią, powoli ją zaciska, po czym prostuje się i całuje mnie w szyję.

      Ujmuję jej twarz w dłonie i unoszę ku sobie.

      – Nie musimy tego robić.

      London wbija we mnie wzrok, wciągając i wypuszczając powietrze.

      – Nie musimy?

      Co takiego?

      – Oczywiście, że nie.

      Ale się ze mną drażni. Z lekkim uśmiechem rozchyla usta, przyciska je do moich, wsuwa ciepły, śliski język. Tracę kontrolę. Dłońmi odnajduję jej piersi, przyciskam ją do płytek i całuję mocniej, jęcząc prosto w jej usta, a kciukami zataczając kółka wokół jej sutków. Kiedy jedną dłonią sięgam między jej nogi, czując, jak jest już jedwabiście śliska z pożądania, ona wysuwa się z moich ust i opiera głowę o kafelki. Obserwuję ją – oczy ma zamknięte, usta miękkie, otwarte, a na szyi pulsuje jej żyła – moje palce zaś nieustannie poruszają się wkoło, wciąż wkoło. Cholera, jest taka seksowna – i tak łatwo odkryć, jak dostarczyć jej przyjemności: London lubi dotyk na zewnątrz, silny i szybki. Pochylam się, ustami zbieram wodę z jej podbródka i warg.

      Jej ciało przesuwa się po moim; kiedy dziewczyna odsuwa się lekko, gonię za nią ustami. Ona zaś delikatnie unosi brwi i szepcze:

      – Prezerwatywa?

      Wychylam się z kabiny prysznicowej, na oślep otwieram szufladę szafki – jakimś cudem udaje mi się znów stanąć prosto i podać jej opakowanie, nie przewracając się.

      London chowa paczuszkę w garści, a drugą dłonią sięga po mnie, gładzi, wspina się na palce i całuje. Mózg zaczyna mi się grzać i przelewać, kiedy moje palce znów wędrują do jej ciała i słyszę jej pełne ulgi westchnienie.

      London rozrywa zębami opakowanie, a ja gładzę ją palcami, cały czas, bez przerwy. Czuję, jak bliska jest końca, gdyż uda ma napięte, więc nie muszę słyszeć jej słów „już blisko” – mimo to, kiedy je wypowiada, czuję, jakby prąd przebiegł po moim ciele.

      A gdy dodaje:

      – Chcę skończyć z tobą w środku. – Czuję, jakby w piersi wybuchła mi bomba.

      London patrzy mi w oczy, uśmiecha się tak, jakby niemal przepraszała za to, że pragnie takiej fizycznej łączności ze mną.

      – Może tak być?

      Kiwam głową. Nie mogę odpowiedzieć słowami, gdyż

      coś

      z trzaskiem

      otwiera się we mnie na oścież.

      Opuszką kciuka przesuwam po jej dolnej wardze, kiwając głową kilka razy.

      Już nie zmierzamy w stronę seksu dla zabawy, kopulacji, seksu, którym cieszyłem się od lat. Nagle nie mogę zdobyć się na te ogólnikowe czułości, które potrafię tak swobodnie okazywać. To nie przypomina nawet naszej poprzedniej wspólnej nocy – dwojga ludzi doświadczających wspólnie czegoś zupełnie innego.

      Teraz jestem odarty ze wszystkiego.

      Chcę się kochać z tą słodką, nieufną dziewczyną.

      Dziwne, że potrzebuję zapewnienia jej ust dotykających moich warg, ale pochylam się, przysysam wargami do jej ust, pociągam je, otwieram ją, smakuję jej język, wydobywam z niej te zdławione, pełne pożądania stęknięcia.

      London odsuwa się na moment i patrzy na mnie. Czuję na szyi jej oddech, a na penisie ciężar jej uwagi, kiedy zakłada prezerwatywę. Dźwięki wydają się padać