Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Cixin Liu
Издательство: PDW
Серия: s-f
Жанр произведения: Научная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788380629103
Скачать книгу
Może pan opisać, co pan tam zobaczył?

      ROVINSKI: Załoga zginęła wskutek działania fal infradźwiękowych wytworzonych przez kadłub Kwanta, kiedy uderzyły w niego impulsy elektromagnetyczne wywołane przez wybuch bomby wodorowej. Ciała były dobrze zachowane, nie widać było żadnych oznak uszkodzeń zewnętrznych.

      SĘDZIA: Co zrobiliście z tymi ciałami?

      ROVINSKI: Tak jak Błękitna Przestrzeń, zbudowaliśmy im pomnik.

      SĘDZIA: To znaczy zostawiliście je w pomniku?

      ROVINSKI: Nie. Wątpię też, czy w pomniku zbudowanym przez Błękitną Przestrzeń były jakieś ciała.

      SĘDZIA: Nie odpowiedział pan na moje pytanie. Zapytałem, co zrobiliście z ciałami.

      ROVINSKI: Uzupełniliśmy nimi nasze zapasy żywności.

      SĘDZIA: Wszystkimi?

      ROVINSKI: Wszystkimi.

      SĘDZIA: Kto wydał decyzję o przekształceniu ich w żywność?

      ROVINSKI: Naprawdę nie pamiętam. W tamtym czasie wydało się to nam zupełnie naturalną rzeczą. Odpowiadałem za logistykę i zapasy na statku, więc kierowałem magazynowaniem i rozmieszczaniem tych ciał.

      SĘDZIA: Jak zostały spożyte?

      ROVINSKI: Nie zrobiliśmy niczego specjalnego. Zostały zmieszane w systemie biorecyklingu z warzywami i mięsem, a potem ugotowane.

      SĘDZIA: Kto to jadł?

      ROVINSKI: Wszyscy. Wszyscy na pokładzie Epoki Brązu musieli jadać w jednej z czterech kantyn i było tylko jedno źródło pożywienia.

      SĘDZIA: Czy wiedzieli, co jedzą?

      ROVINSKI: Oczywiście.

      SĘDZIA: Jak reagowali?

      ROVINSKI: Jestem pewien, że niektórzy czuli się nieswojo, ale nikt nie protestował. Aha, przypominam sobie, że kiedyś jadłem w mesie oficerskiej i usłyszałem, jak ktoś powiedział: „Dziękuję ci, Carol Joiner”.

      SĘDZIA: Co ten oficer miał na myśli?

      ROVINSKI: Carol Joiner była oficerem łącznościowym na Kwancie. Jadł jakąś jej część.

      SĘDZIA: Skąd o tym wiedział?

      ROVINSKI: Każdemu z nas założono kapsułkę umożliwiającą tropienie i identyfikację. Była wielkości ziarnka ryżu, wszczepiona pod skórę lewego ramienia. Czasami proces gotowania jej nie niszczył. Na pewno ten oficer znalazł ją na talerzu i użył komunikatora do jej odczytania.

      SĘDZIA: Spokój! Proszę o spokój na sali. Proszę wynieść osoby, które zemdlały. Panie Rovinski, niewątpliwie musiał pan zdawać sobie sprawę, że łamiecie najbardziej podstawowe zasady, które czynią nas ludźmi.

      ROVINSKI: Ograniczały nas inne zasady moralne, których Wysoki Sąd nie rozumie. Podczas bitwy w dniu Sądu Ostatecznego Epoka Brązu musiała przekroczyć wyznaczone dla niej parametry przyspieszania. Systemy zasilania były przeciążone, a do układów podtrzymania życia przez dwie godziny nie docierał prąd, co doprowadziło do ogromnych uszkodzeń. Naprawy trzeba było przeprowadzać bardzo wolno. Tymczasem zostały uszkodzone również systemy hibernacji i można było w nich umieścić tylko około pięciuset osób. Ponad tysiąc członków załogi musiało coś jeść, więc gdybyśmy nie zapewnili dodatkowych źródeł pożywienia, połowa zmarłaby z głodu.

      Ponieważ czekała nas niekończąca się podróż, nawet bez tych ograniczeń pozostawienie takiej ilości cennego białka w kosmosie byłoby naprawdę nierozsądne…

      Nie próbuję się bronić i nie próbuję bronić nikogo innego z załogi Epoki Brązu. Teraz, kiedy odzyskałem zasady myślenia ludzi przykutych do Ziemi, jest mi bardzo trudno wypowiadać te słowa. Bardzo trudno.

      

      Nie mam już wiele do powiedzenia poza przestrogą.

      Życie zrobiło milowy krok, kiedy wyszło z oceanu na ląd, ale te pierwsze ryby, które wspięły się na ląd, nie były już rybami.

      Podobnie ludzie przestaną być ludźmi, gdy naprawdę wkroczą w kosmos i uwolnią się od Ziemi. A więc do wszystkich tu obecnych kieruję te słowa: Kiedy pomyślicie o wylocie w przestrzeń kosmiczną bez oglądania się za siebie, zastanówcie się, proszę, co robicie. Cena, jaką będziecie musieli zapłacić, jest dużo wyższa, niż sobie wyobrażacie.

      Ostatecznie dowódcę Neila Scotta i sześciu innych wyższych oficerów uznano winnymi morderstwa oraz zbrodni przeciwko ludzkości i skazano na dożywocie. Z pozostałych tysiąca siedmiuset sześćdziesięciu ośmiu członków załogi uniewinniono tylko stu trzydziestu ośmiu. Reszta otrzymała wyroki od dwudziestu do trzystu lat więzienia.

      Więzienie Floty Międzynarodowej znajdowało się w pasie asteroid, pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza. Tak więc skazani musieli ponownie opuścić Ziemię. Chociaż Epoka Brązu dotarła na orbitę geosynchroniczną, więźniom nie dane było przebyć ostatnich trzydziestu tysięcy kilometrów ich liczącej trzysta pięćdziesiąt miliardów kilometrów podróży do domu.

      Kiedy statek więźniarka przyspieszył, znowu poszybowali w górę i opadli na okna na rufie niczym jesienne liście, które nigdy nie osiądą przy korzeniach drzewa.

      Przed opuszczeniem bazy floty były komandor porucznik Rovinski, były komandor podporucznik Schneider i około dziesięciu innych oficerów wróciło po raz ostatni, pod strażą, na Epokę Brązu, by przekazać statek jego nowej załodze.

      Przez ponad dziesięć lat był on całym ich światem. Starannie przystroili jego wnętrze hologramami łąk, lasów i oceanów, uprawiali na nim prawdziwe ogrody, zbudowali nawet stawy rybne i fontanny, przekształcając go w prawdziwy dom. Ale teraz to już zniknęło. Usunięto wszystkie ślady ich istnienia. Epoka Brązu stała się znowu zwykłym, zimnym statkiem klasy gwiezdnej.

      Wszyscy, na których natknęli się w korytarzach, patrzyli na nich chłodno albo po prostu ich ignorowali. Ci, którzy salutowali, dokładali starań, by ich wzrok nie błądził i by więźniowie mieli jasność, że salutowano nie im, lecz eskortującym ich żandarmom.

      Schneidera wprowadzono do sferycznej kabiny, by przekazał trzem oficerom szczegóły systemu namierzania celu. Cała trójka traktowała go jak komputer. Zadawali mu pytania głosami wypranymi z emocji i czekali na odpowiedzi. Nie było w nich ani cienia uprzejmości, nie dodano ani jednego zbędnego słowa.

      Po godzinie zakończono procedurę. Schneider stuknął kilka razy w unoszący się przed nim interfejs, jakby z przyzwyczajenia zamykał kilka okien. Nagle odepchnął się mocno nogą od sferycznej ściany i poleciał na drugi koniec kabiny. Jednocześnie ściany się przesunęły i podzieliły kabinę na dwie połowy. Trzej oficerowie i żandarm zostali uwięzieni w jednej, Schneider znalazł się sam w drugiej.

      Wywołał szybujące okno. Stukał w nie tak szybko, że jego palce tworzyły zamazany obraz. Był to interfejs sterujący systemem komunikacji. Schneider uruchomił antenę do komunikacji międzygwiezdnej.

      Rozległ się słaby trzask. W ścianie kabiny pojawiła się mała dziurka i kabinę wypełnił biały dym. W otworze ukazała się lufa pistoletu żandarma i skierowała się na Schneidera.

      – To ostatnie ostrzeżenie. Natychmiast przestań i otwórz drzwi.

      – Błękitna Przestrzeń, tu Epoka Brązu. – Schneider mówił cichym głosem. Wiedział, że to, jak daleko popłynie ta wiadomość, nie ma nic wspólnego z głośnością.

      Pierś Schneidera przeszył promień lasera.