Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Cixin Liu
Издательство: PDW
Серия: s-f
Жанр произведения: Научная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788380629103
Скачать книгу
się pomarańczowoczerwoną plamkę, która stopniowo zgasła. Po pięciu minutach już jej nie było, jakby nagle zmaterializowało się znikąd oko, a potem powoli zamknęło powiekę. Sonda nabierała prędkości, by wylecieć z Układu Słonecznego, i nie można jej było zobaczyć nieuzbrojonym okiem.

      Cheng Xin dodawał otuchy fakt, że Tianmingowi jednak towarzyszyły nasiona, chociaż nie te, które dla niego kupiła, lecz inne, starannie wybrane przez wydział rolnictwa kosmicznego.

      Ogromny żagiel miał masę 9,3 kilograma. Cztery pięciokilometrowe liny łączyły go z kapsułą, której średnica wynosiła zaledwie czterdzieści pięć centymetrów. Pokrywała ją warstwa materiału ablacyjnego, wskutek czego jej masa przy wystrzeleniu osiągnęła osiemset pięćdziesiąt gramów. Po pokonaniu odcinka, na którym miała nabrać oczekiwanej prędkości, zmniejszy się ona do pięćset dziesięciu gramów.

      Odcinek przyspieszania ciągnął się od Ziemi do orbity Jowisza. Wzdłuż trasy sondy rozmieszczono tysiąc cztery bomby jądrowe, z których dwie trzecie stanowiły bomby atomowe, a resztę termojądrowe. Tworzyły coś w rodzaju rzędu min, które uruchamiały statek, gdy koło nich przelatywał. Rozmieszczono tam też liczne sondy w celu monitorowania kursu i prędkości statku oraz wprowadzania drobnych korekt pozycji pozostałych bomb. Kolejne wybuchy jądrowe, miarowe niczym uderzenia serca, rozświetlały przestrzeń kosmiczną za żaglem, a strumień promieniowania popychał to piórko naprzód. Gdy statek dotarł na orbitę Jowisza i eksplodowała dziewięćset dziewięćdziesiąta siódma bomba, sondy monitorujące przekazały, że osiągnął jeden procent prędkości światła.

      Wtedy zdarzył się wypadek. Analiza widma światła odbijającego się od żagla wykazała, że zaczął się on zwijać, prawdopodobnie z powodu pęknięcia jednej z lin. Zanim zdążono wprowadzić poprawki, wybuchła dziewięćset dziewięćdziesiąta ósma bomba i statek zboczył z kursu. Żagiel w dalszym ciągu się zwijał, wskutek czego jego profil radarowy raptownie się kurczył, i w końcu obiekt zniknął z ekranów systemu monitorującego. Bez znajomości dokładnych parametrów trajektorii jego lotu nigdy nie zostanie odnaleziony.

      Z upływem czasu ta trajektoria będzie się coraz bardziej odchylała od planowanej. Zgasła nadzieja, że statek spotka się z flotą trisolariańską. Przy przybliżonym kierunku jego lotu powinien za sześć tysięcy lat minąć inną gwiazdę, a za pięć milionów lat opuścić Drogę Mleczną.

      Program Klatka Schodowa zakończył się przynajmniej połowicznym sukcesem. Po raz pierwszy obiekt stworzony przez człowieka został rozpędzony do prędkości quasi-relatywistycznej.

      Właściwie nie było już powodu, by wysłać Cheng Xin w przyszłość, ale mimo to PAW poprosiła ją, by weszła w stan zawieszenia procesów życiowych. Jej zadaniem było służyć za łączniczkę z programem Klatka Schodowa w przyszłości. Gdyby ta pionierska próba okazała się pomocna w rozwoju ludzkiej kosmonautyki za dwieście lat, musiał się wtedy znaleźć ktoś, kto mógłby wyjaśnić zarchiwizowane dane i zinterpretować nieme dokumenty. Oczywiście prawdziwym powodem jej wysłania mogła być zwykła próżność, pragnienie, by program Klatka Schodowa nie został w przyszłości zapomniany. Z podobnych przyczyn wysłały w przyszłość oficerów łącznikowych inne współczesne organizacje realizujące projekty inżynieryjne.

      Gdyby przyszłość chciała osądzić nasze wysiłki, to przynajmniej można było teraz posłać tam kogoś, by wyjaśnić nieporozumienia, które mogły narosnąć z upływem czasu.

      Gdy jej świadomość znikała w zimnie, Cheng Xin pocieszała się, że podobnie jak Tianming będzie przez wieki unosiła się w bezdennej otchłani.

      CZĘŚĆ II

      12 rok ery odstraszania

      Epoka Brązu

      Z okna widokowego Epoki Brązu można było teraz zobaczyć Ziemię gołym okiem. Gdy statek wytracał prędkość, ci, którzy nie pełnili akurat wachty, przyszli na rufę, by przez szerokie iluminatory przyjrzeć się ojczystej planecie.

      Z tej odległości Ziemia nadal przypominała gwiazdę, ale w jej blasku widać było bladoniebieski ton. Zaczęło się ostateczne hamowanie i członkowie załogi, którzy przy zerowej grawitacji unosili się w powietrzu, pofrunęli ku oknom jak liście opadające jesienią z drzew i wylądowali na szerokich taflach szkła. Spowodowana hamowaniem sztuczna grawitacja stopniowo się zwiększała, aż osiągnęła 1 g. Okna stały się podłogą, a leżący na niej ludzie poczuli swój ciężar jak objęcia Matki Ziemi. W pomieszczeniu narastało podniecenie.

      – Jesteśmy w domu!

      – Wierzysz, że to się dzieje naprawdę?

      – Znowu zobaczę swoje dzieci.

      – Będziemy mogli mieć dzieci!

      Kiedy Epoka Brązu opuszczała Układ Słoneczny, prawo stanowiło, że na statku może się urodzić dziecko tylko wtedy, kiedy umrze jeden z członków załogi.

      – Powiedziała, że poczeka na mnie.

      – Jeśli ją zechcesz. Jesteś teraz bohaterem ludzkości – o twoje względy będą się starały gromady pięknych dziewczyn.

      – Od wieków nie widziałem gromad pięknych dziewczyn!

      – Czy to wszystko, co przeszliśmy, nie wydaje się snem?

      – Mam wrażenie, że śnię teraz.

      – Kosmos mnie przeraża.

      – Mnie też. Jak tylko wrócimy, przechodzę na emeryturę. Kupię sobie gospodarstwo na wsi i resztę życia spędzę na solidnym gruncie.

      Minęło czternaście lat od całkowitego zniszczenia połączonej floty Ziemi. Ci, którzy ocaleli, po stoczeniu bratobójczych walk zerwali zupełnie kontakt z ojczystą planetą. Jednak półtora roku później Epoka Brązu nadal odbierała z Ziemi przekazy, z których większość stanowiły transmisje radiowe dla jej mieszkańców, ale część przeznaczona była dla ludzi przebywających w kosmosie.

      A potem, na początku listopada 208 roku ery kryzysu, wszystkie transmisje radiowe z Ziemi ustały. Na wszystkich częstotliwościach panowała cisza, jakby Ziemia była lampą, którą nagle wyłączono.

      Fragment Przeszłości poza czasem

      Nyktohylofobia

      Gdy ludzkość się dowiedziała, że Wszechświat jest ciemnym lasem, w którym każdy poluje na każdego, przestała być dzieckiem, które siedzi przy jasno płonącym ognisku i głośno krzyczy „hop, hop!”, żeby nawiązać z kimś kontakt. Zgasiło ognisko i trzęsło się w ciemnościach ze strachu. Przerażała je nawet iskra.

      Gdy zaczął wracać rozsądek, sieci telefonii komórkowej stopniowo wznowiły działalność, ale wciąż obowiązywały surowe ograniczenia dotyczące promieniowania elektromagnetycznego. Wszystkie stacje radiowe musiały pracować na minimalnej mocy, a każdy, kto łamał te przepisy, ryzykował, że zostanie oskarżony o zbrodnię przeciw ludzkości.

      Większość ludzi zdawała sobie sprawę, że ta reakcja jest niewspółmierna do zagrożenia i bezsensowna. Wysyłanie sygnałów elektromagnetycznych w kosmos osiągnęło szczytowe natężenie w erze analogowej, kiedy stacje radiowe i telewizyjne wykorzystywały do transmisji nadajniki o ogromnej mocy. Odkąd jednak zaczęła przeważać komunikacja cyfrowa, większość informacji przekazywano kablami i światłowodami i nawet transmisje radiowe nie wymagały już tak potężnych nadajników jak przy sygnałach analogowych. Ilość promieniowania elektromagnetycznego wydostającego się z Ziemi w kosmos tak bardzo się zmniejszyła, że niektórzy naukowcy z ery powszechnej obawiali się, że przyjaźnie nastawieni obcy nie będą w stanie jej odkryć.

      Poza