Jak zwykle siedział w gabinecie i gapił się na dymiące cygaro. Rzadko widziała, by wykonywał zadania związane ze zwykłym administrowaniem – prowadził rozmowy telefoniczne, czytał dokumenty, chodził na zebrania i tak dalej. Nie wiedziała, czy w ogóle kiedykolwiek zajmuje się takimi czynnościami. Za każdym razem gdy do niego wchodziła, siedział pogrążony w myślach, zawsze głęboko pogrążony w myślach.
Cheng Xin wyjaśniła, że kandydat numer 5 nie nadaje się do misji. Chciała wycofać rekomendację i prosić, by nie brano go pod uwagę.
– Dlaczego? W testach wypadł najlepiej.
Uwaga Wade’a zmroziła Cheng Xin. Jednym z pierwszych przeprowadzonych przez nich testów było poddanie każdego kandydata szczególnej formie znieczulenia ogólnego, po której tracił on czucie we wszystkich częściach ciała i narządach zmysłów, ale pozostawał przytomny. W założeniu miała to być symulacja sytuacji mózgu istniejącego niezależnie od ciała. Następnie badacze oceniali zdolność psychologiczną kandydata do przystosowania się do obcych warunków. Oczywiście badacze nie mieli najmniejszego pojęcia o warunkach panujących we flocie trisolariańskiej, więc musieli się opierać wyłącznie na swoich domysłach. Ogólnie test był bardzo nieprzyjemny.
– Ale on ma tylko licencjat – powiedziała Cheng Xin.
– Ty na pewno masz dużo wyższych stopni naukowych – odparł Wade – ale gdybyśmy wysłali z tą misją twój mózg, byłby to bez wątpienia jeden z najgorszych mózgów, jakie moglibyśmy wybrać.
– To samotnik! Nie spotkałam nikogo, kto byłby tak wyobcowany. Nie ma absolutnie żadnej zdolności do przystosowania się do warunków, w których się znajdzie.
– I właśnie to jest najlepszą cechą kandydata numer 5! Mówisz o społeczeństwie ludzkim. Ktoś, kto czuje się w nim dobrze, nauczył się też na nim polegać. Gdy zostanie odcięty od reszty ludzkości i znajdzie się w obcym otoczeniu, najprawdopodobniej całkowicie się załamie. Jesteś doskonałym przykładem osoby, o jakiej mówię.
Cheng Xin musiała przyznać, że wywodowi Wade’a nie sposób odmówić logiki. Ona prawdopodobnie załamałaby się już podczas symulacji.
Oczywiście wiedziała, że nie ma odpowiednich wpływów, by skłonić szefa PAW do rezygnacji z kandydata do programu Klatka Schodowa, ale nie chciała się poddać. Przygotowała się, by powiedzieć wszystko, co konieczne dla uratowania Tianminga.
– Nie osiągnął w życiu niczego znaczącego. Nie ma poczucia odpowiedzialności za ludzkość czy miłość.
Powiedziawszy to, Cheng Xin zaczęła się zastanawiać, czy jest w tym choć trochę prawdy.
– O, zdecydowanie jest na Ziemi coś, do czego jest przywiązany.
Wzrok Wade’a nadal utkwiony był w cygarze, ale Cheng Xin wyczuła, że jego uwaga przenosi się z żarzącego się czubka cygara na nią, a wraz z nią część tego żaru. Ku jej uldze Wade nagle zmienił temat.
– Inną wspaniałą cechą kandydata numer 5 jest kreatywność. Rekompensuje to jego brak wiedzy technicznej. Wiedziałaś, że dzięki jego pomysłowi jeden z jego kolegów ze studiów został miliarderem?
Rzeczywiście widziała to w kartotece Tianminga – czyli jednak znała kogoś, kto był naprawdę bogaty. Ale nawet przez minutę nie wierzyła, że gwiazdę podarował jej Hu Wen. Sama myśl o tym była absurdalna. Gdyby mu się podobała, kupiłby jej luksusowy samochód albo naszyjnik z brylantami, ale nie gwiazdę.
– Myślałem, że żaden z kandydatów się nie nadaje, i zaczynało mi brakować pomysłów. Ale przywróciłaś mi wiarę w numer pięć. Dziękuję.
W końcu podniósł wzrok i spojrzał na Cheng Xin ze swym zimnym, drapieżnym uśmiechem. Jak poprzednio zdawał się czerpać przyjemność z jej bólu i rozpaczy.
Cheng Xin jednak nie straciła całej nadziei.
Brała udział w ceremonii złożenia przysięgi wierności przez kandydatów do programu Klatka Schodowa. Zgodnie z traktatem o przestrzeni kosmicznej, z poprawką wprowadzoną po kryzysie, każda osoba korzystająca z zasobów Ziemi, która zamierzała opuścić Układ Słoneczny w ramach rozwoju gospodarczego, emigracji, badań naukowych czy z innych przyczyn, musiała najpierw złożyć przysięgę, że dochowa wierności ludzkości. Gdy podpisywano ten traktat, wszyscy myśleli, że będzie się można na niego powołać dopiero w dalekiej przyszłości.
Ceremonia odbyła się w sali posiedzeń Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W przeciwieństwie do sesji sprzed kilku miesięcy, kiedy ogłoszono program Wpatrujących się w Ścianę, była zamknięta dla publiczności. Poza kilkoma kandydatami do programu Klatka Schodowa uczestniczyli w niej tylko sekretarz generalna Say, przewodniczący ROP i kilku obserwatorów, włącznie z Cheng Xin i innymi członkami PAW pracującymi nad tym programem, którzy zajęli dwa pierwsze rzędy foteli.
Ceremonia nie trwała długo. Kandydaci kładli po kolei rękę na trzymanej przez sekretarz Say fladze ONZ i recytowali słowa wymaganej przysięgi, że będą „przez cały czas wierni rodzajowi ludzkiemu i nigdy nie dopuszczą się żadnego czynu, który szkodziłby dobru ludzkości”.
Przed Yun Tianmingiem stało czterech kandydatów – dwóch Amerykanów, Rosjanin i Brytyjczyk – a za nim jeszcze dwóch, kolejny Amerykanin i kolejny Chińczyk. Wszyscy wyglądali na chorych, a dwóch było na wózkach inwalidzkich. Ale wszyscy najwyraźniej byli w dobrym nastroju – jak lampki oliwne, które na moment przed zgaśnięciem wybuchają żywym płomieniem.
Cheng Xin patrzyła na Tianminga. Od czasu ich ostatniego spotkania jeszcze bardziej schudł i był bledszy, ale wydawał się bardzo spokojny. Nie spojrzał w jej stronę.
Przysięgi czterech pierwszych kandydatów przebiegły bez kłopotów. Jeden z Amerykanów, pięćdziesięciokilkuletni fizyk z rakiem trzustki, podniósł się z trudem z wózka i o własnych siłach wszedł na mównicę. Głosy kandydatów niosły się echem w pustej sali, słabe, lecz pełne oddania. Rutynę przerwał tylko Brytyjczyk, który zapytał, czy może złożyć przysięgę na Biblię. Jego życzenie spełniono.
Nadeszła kolej na Tianminga. Chociaż Cheng Xin była ateistką, pragnęła w tej chwili wyrwać Biblię z rąk poprzednika i krzyknąć: „Tianming, przysięgnij na nią, proszę cię! Wiem, że jesteś człowiekiem odpowiedzialnym. Dochowasz wierności rodzajowi ludzkiemu. Jak powiedział Wade, są tu rzeczy, z którymi nie zdołasz się rozstać…”.
Patrzyła, jak wchodzi na podwyższenie, patrzyła, jak podchodzi do sekretarz generalnej Say, a potem zamknęła oczy.
Nie usłyszała, jak powtarza przysięgę.
Tianming wziął niebieską flagę ONZ z rąk Say i powiesił ją na mównicy obok siebie.
– Nie złożę przysięgi. Na tym świecie czuję się jak obcy. Nigdy nie zaznałem wiele radości ani szczęścia i nie obdarzono mnie wielką miłością. Oczywiście można to złożyć na karb moich wad…
Mówił spokojnym tonem, jakby dokonywał przeglądu swego życia. Siedząca przed podwyższeniem Cheng Xin zaczęła drżeć, jakby czekała na apokaliptyczny sąd.
– …ale nie złożę przysięgi. Nie mam żadnych zobowiązań wobec rodzaju ludzkiego.
– Wobec tego dlaczego zgodził się pan wziąć udział w programie Klatka Schodowa? – zapytała łagodnie Say, nie spuszczając oczu z Tianminga.
– Chcę zobaczyć inny świat. To, czy będę wierny ludzkości, zależy od tego, jaką cywilizację znajdę u Trisolarian.
Say skinęła głową.
– Złożenie