Trzeci klucz. Ю Несбё. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Серия: Harry Hole
Жанр произведения: Современные детективы
Год издания: 0
isbn: 9788324593279
Скачать книгу
wcześniej nie zwróciłem na to uwagi! Ale dlaczego? I co ona mówi?

      – Mam nadzieję, że tego wkrótce się dowiemy. Udało mi się złapać specjalistę z Centrum Niesłyszących. Już tu jedzie.

      – Świetnie.

      Beate spojrzała na zegarek. Harry przygryzł dolną wargę, nabrał powietrza i powiedział cicho:

      – Posłuchaj, Beate…

      Zauważył, że zesztywniała, gdy zwrócił się do niej po imieniu.

      – Miałem partnerkę. Nazywała się Ellen Gjelten.

      – Wiem – odparła Beate prędko. – Została zabita nad rzeką Aker.

      – No właśnie. Kiedy zdarzało nam się utknąć w jakiejś sprawie, wykorzystywaliśmy rozmaite techniki, żeby pobudzić informacje zarejestrowane w podświadomości. Takie zabawy asocjacyjne, w których zapisywaliśmy słowa na karteczkach, i podobne. – Harry uśmiechnął się zażenowany. – Może to brzmi trochę mgliście, ale od czasu do czasu dawało wyniki. Pomyślałem, że moglibyśmy spróbować czegoś podobnego.

      – Tak?

      Harry’ego zaskoczyło, o ile pewniejsza siebie wydawała się Beate, gdy koncentrowała się na filmie wideo czy na ekranie komputera. Teraz patrzyła na niego z taką miną, jakby zaproponował jej rozbieranego pokera.

      – Bardzo chciałbym wiedzieć, co czujesz, jeśli chodzi o tę sprawę – powiedział.

      Roześmiała się niepewnie.

      – No cóż, co czuję?

      – Zapomnij na chwilę o nagich faktach. – Harry pochylił się na krześle. – Nie bądź grzeczną dziewczynką. Nie musisz mieć dowodów na to, co powiesz. Po prostu mów, co ci podpowiada intuicja.

      Beate na moment wbiła spojrzenie w blat. Harry czekał. W końcu podniosła wzrok i popatrzyła mu prosto w oczy:

      – Wierzę w W.

      – W?

      – W zwycięstwo na wyjeździe. Wydaje mi się, że to jedna z tych pięćdziesięciu procent spraw, których nigdy nie uda nam się wyjaśnić.

      – Aha, a dlaczego?

      – Prosta matematyka. Kiedy pomyślisz o wszystkich tych idiotach, których nie udaje nam się złapać, to ktoś taki jak Ekspedytor, który całą rzecz starannie przemyślał i najwyraźniej wie choć trochę, jak pracujemy, ma sporą przewagę po swojej stronie.

      – Mhm. – Harry potarł twarz. – To znaczy, że twoja intuicja zajmuje się tylko liczeniem w pamięci?

      – Nie tylko. To ma również związek ze sposobem, w jaki on pracuje. Jest taki zdecydowany. Tak, jakby coś go pchało…

      – A co go popycha, Beate? Żądza pieniądza?

      – Nie wiem. Ze statystyk napadów wynika, że chęć zdobycia pieniędzy to motyw numer jeden. Chęć doświadczenia ekstremalnego napięcia to numer dwa…

      – Zapomnij o statystyce, Beate. Teraz prowadzisz śledztwo. Musisz analizować nie tylko obrazy wideo, lecz swoje własne podświadome wyjaśnienie tego, co widziałaś. Uwierz mi, to najważniejsza rzecz, jakiej powinien się trzymać śledczy.

      Beate popatrzyła na niego. Harry wiedział, że już niedługo uda mu się ją ośmielić.

      – No dalej! – pogonił ją. – Czym się powoduje Ekspedytor?

      – Uczuciami.

      – Jakimi uczuciami?

      – Silnymi.

      – Jakimi uczuciami, Beate?

      Zamknęła oczy.

      – Miłością albo nienawiścią. Nienawiścią. Nie, jednak miłością. Nie wiem.

      – Dlaczego do niej strzelał?

      – Ponieważ… Nie.

      – Dalej, mów! Dlaczego do niej strzelał?

      Harry cal po calu przysuwał swoje krzesło do niej.

      – Ponieważ musi. Ponieważ tak zostało ustalone… z góry.

      – Świetnie. Dlaczego zostało ustalone z góry?

      Ktoś zastukał do drzwi.

      Harry wolałby, żeby Fritzowi Bjelke z Centrum Niesłyszących nie udało się przejechać rowerem przez centrum tak prędko, by im pomóc. Ale stał teraz w drzwiach, uśmiechnięty, okrągły pan w okrągłych okularach i różowym kasku. Bjelke nie był głuchy i z całą pewnością nie był niemy. Aby mógł jak najlepiej poznać układ ust Stine Grette, puścili mu najpierw tę część filmu, na której słychać było, co mówi. Podczas gdy taśma się obracała, sam Bjelke wyrzucał z siebie nieprzerwany strumień słów.

      – Ja jestem specjalistą, ale właściwie wszyscy czytamy z ruchów warg, chociaż słyszymy, co mówi rozmówca. Właśnie dlatego na przykład odczuwamy pewien dyskomfort, kiedy obraz i dźwięk nie są ze sobą zsynchronizowane, chociaż mowa jest tu o setnych częściach sekundy.

      – No cóż – powiedział Harry. – Osobiście nie jestem w stanie wyczytać z jej ruchów warg kompletnie nic.

      – Problem w tym, że zaledwie trzydzieści do czterdziestu procent słów da się wyczytać bezpośrednio z warg. Aby zrozumieć resztę i uzupełnić brakujące słowa, trzeba obserwować wyraz twarzy, gesty, posługiwać się własnym poczuciem języka i logiką. Myślenie jest tu równie ważne jak widzenie.

      – W tym momencie zaczyna szeptać – powiedziała Beate.

      Bjelke natychmiast umilkł i w najgłębszym skupieniu obserwował minimalne ruchy warg na ekranie. Beate zatrzymała film, zanim padł strzał.

      – No dobrze – powiedział Bjelke. – Jeszcze raz.

      A później:

      – Jeszcze raz, proszę.

      Potem:

      – Proszę jeszcze raz powtórzyć.

      Po siedmiu razach kiwnął głową na znak, że widział już dość.

      – Nie rozumiem, o co jej chodzi – powiedział.

      Harry i Beate wymienili spojrzenia.

      – Ale wydaje mi się, że wiem, co mówi.

      Beate biegła korytarzem, aby dotrzymać kroku Harry’emu.

      – On jest uważany za najlepszego w kraju eksperta w swojej dziedzinie – tłumaczyła.

      – To na nic – stwierdził Harry. – Sam przecież oświadczył, że nie jest pewien.

      – A jeśli naprawdę powiedziała to, co zrozumiał Bjelke?

      – To się nie składa. Musiał przeoczyć „nie”.

      – Nie zgadzam się.

      Harry zatrzymał się tak gwałtownie, że Beate na niego wpadła. Z przerażeniem popatrzyła na jego jedno szeroko otwarte oko.

      – Świetnie – oświadczył Harry.

      Beate wyglądała na zdezorientowaną.

      – O co ci chodzi?

      – „Nie zgadzam się” oznacza, że jest dobrze. „Nie zgadzam się” oznacza, że być może zobaczyłaś coś albo zrozumiałaś, chociaż jeszcze nie wiesz, co to było. A ja tego nie zrozumiałem. – Znów ruszył. – Załóżmy więc, że masz rację. Zastanówmy się, do czego