– Fantastycznie.
Nie dane mu było nic odpowiedzieć, bo znowu ktoś zapukał do drzwi. Za szybą Clair rozpoznała Jarreda Maltby’ego z CDC. Nie wyglądał na zachwyconego.
6
Od kiedy Poole poszedł do Portera, grono zebranych w pokoju obserwacyjnym powiększyło się o dwie osoby. Oprócz Nasha był tam teraz również kapitan Henry Dalton, a także ktoś, kogo Poole nie znał.
Choć Dalton był niemal o głowę niższy od Poole’a, roztaczał wokół siebie aurę autorytatywności, dzięki której zdawał się większy. Nawet o szóstej rano był gładko ogolony i rześki, jakby świeżo po prysznicu. Poole dałby się pokroić za prysznic.
– Nie możecie go trzymać – rzucił Dalton, nie zawracając sobie głowy uprzejmościami.
– A właśnie że tak.
– Jeśli prasa się dowie, że został aresztowany, nie zostawią na nim suchej nitki.
– Domyślam się, że został pan poinformowany o sytuacji, kapitanie. Sam sobie nawarzył tego piwa. Nie dość, że jest podejrzany o zabójstwo w Guyonie, to jeszcze poszukuje się go w sprawie wyciągnięcia tamtej kobiety, teraz już martwej, z więzienia w Nowym Orleanie i przewiezienie jej przez kilka stanów. Zignorował pańskie rozkazy i wyjechał z Chicago, żeby ścigać Bishopa niczym jakiś samozwańczy stróż prawa. W jego przypadku ryzyko ucieczki jest niezwykle wysokie. Nigdzie nie pójdzie. Nie obchodzi mnie, co powiedzą dziennikarze. – Poole łypnął na drugiego mężczyznę. – A pan to kto?
Schludnie ostrzyżony siwy pięćdziesięciolatek w granatowym garniturze wyciągnął dłoń na powitanie.
– Anthony Warnick z gabinetu burmistrza.
Poole nie uścisnął mu ręki i zwrócił się znów do Daltona.
– Potrzebuję wglądu w akta personalne Portera. Weryfikacja przeszłości, badania psychologiczne, testy… Wszystko, co macie. Muszę sobie poskładać do kupy jego historię.
– Moim zdaniem musi pan raczej zrobić kilka kroków wstecz i przemyśleć to wszystko – powiedział Dalton. – Wszystkim nam się to przyda.
Wtrącił się Warnick.
– Mieszanie policjanta w zbrodnie tak ohydne jak te popełnione przez Ansona Bishopa, bez pełnej znajomości wszystkich faktów, byłoby nieodpowiedzialne. Prasa jest jak sfora wygłodniałych bezpańskich psów. Porwą każdy ochłap, jaki się im rzuci, i go wykorzystają, nie bacząc na konsekwencje. Ktoś pstryknie fotkę, jak prowadzi pan detektywa Portera w kajdankach, i zaraz nie tylko on padnie ofiarą ataków, ale wszystkie organy ścigania, z pańską agencją włącznie. Nie ograniczą się do niego. Was wszystkich uznają za zdemoralizowanych. Miasto nie może sobie na to pozwolić, nie teraz. W świetle ostatnich wydarzeń, zwłaszcza sytuacji w Strogerze, wszyscy są podminowani.
Ściszył głos i położył dłoń na ramieniu Poole’a, ale ten ją strząsnął. Niezrażony urzędnik mówił dalej.
– Jeśli rzeczywiście ma coś wspólnego z tymi morderstwami, będzie jeszcze czas wymierzyć sprawiedliwość. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy po cichu zbadali sprawę, upewnili się, że wszystko wiemy, a dopiero potem powiadomili opinię publiczną. Tak się postępuje rozważnie i odpowiedzialnie.
– To nie jest Sam.
Słowa padły z ust Nasha. Stał przy lustrze weneckim i zaglądał do sali przesłuchań.
– Roztargniony, niezorganizowany… Wygląda, jakby od wielu dni nie spał. Nawet po tym, jak zamordowano jego żonę, nie było z nim tak źle. Jak zabierzecie mu tę sprawę, może się załamać.
– Już się załamał – stwierdził Poole.
– Musi doprowadzić sprawę do końca. Potrzebuje to domknąć.
– Co proponujesz?
Nash wzruszył ramionami.
– Dajcie mu te zeszyty. Pamiętniki.
– To materiał dowodowy, niewykluczone, że obciążający jego samego. Nie ma mowy, żebym mu je oddał. Muszę je wysłać do Jednostki Analiz Behawioralnych w Quantico. Jeśli coś w nich jest, oni to znajdą.
Dalton wymienił spojrzenia z przedstawicielem władz miasta.
– Możemy je tutaj zdygitalizować i pańscy ludzie za kilka godzin dostaną pliki. Sam też może je przejrzeć. Powiemy mu, że jeśli chce przeczytać pamiętniki, musi to zrobić tutaj, na komendzie, ale nie będzie aresztowany, zostanie tu z własnej woli. Jeśli coś znajdzie, to świetnie. Jeśli nie, to przynajmniej nie wyjdzie. Będziemy mogli mieć go na oku. A pańscy ludzie będą mieli czas, żeby zbadać też to, co znaleźliście w Karolinie Południowej.
Siedzący w sali przesłuchań Porter znów trzymał na stole dłonie z mocno splecionymi palcami. Nadal ruszał wargami w bezgłośnym monologu.
Zadzwonił telefon Nasha. Policjant wyszedł na korytarz, żeby porozmawiać.
– Może tak być?
Znowu Warnick.
Teraz rozdzwonił się też telefon Poole’a. Wyłowił go z kieszeni i zerknął na wyświetlacz.
Agent dowodzący Hurless.
Uniósł wyprostowany palec.
– Przepraszam, muszę odebrać.
Hurless nie czekał nawet na „halo?”.
– Mamy nowe ciało pasujące do metody Bishopa. Kobieta na cmentarzu w Chicago. Rose Hill. Ekipa już tam jedzie. Macie Portera?
Poole zerknął przez lustro weneckie.
– Tak.
– Spływają raporty od Grangera w Karolinie Południowej, z więzienia w Nowym Orleanie i od CDC, ze szpitala. Integrujemy wszystkie informacje w oddziale terenowym. Kiedy skończysz na miejscu zbrodni, masz się do mnie zgłosić.
– Tak jest.
Hurless się rozłączył.
Nash wrócił do pokoju, twarz miał bladą. Zerknął na Daltona, potem na Poole’a.
– Mamy kolejne ciało.
– Właśnie też się dowiedziałem. Zaraz tam jadę.
Nash wypuścił powietrze i zwrócił się do swojego przełożonego.
– Dopóki nie usuniemy ciała z torów, czerwona linia będzie wyłączona z ruchu. Trzeba dać ogłoszenie, uprzedzić pasażerów.
Poole zmarszczył brwi.
– Tory? Ciało jest przecież na cmentarzu.
Twarz Nasha jakimś cudem zrobiła się jeszcze bledsza.
– Do mnie dzwonili w sprawie ciała znalezionego na torach czerwonej linii metra, w okolicach stacji Clark. Kobieta, upozowana, a obok niej trzy białe pudełeczka przewiązane czarnym sznurkiem.
7
Detektyw Brian Nash zatrzymał swojego częściowo odrestaurowanego chevroleta novę z 1972 roku za ambulansem zaparkowanym na drugiego na Lake Street, przy LaSalle. Znalazł tabliczkę z napisem „POLICJA” w nadkolu po stronie pasażera i umieścił ją na desce rozdzielczej. Parę minut wcześniej Clair zadzwoniła z najnowszymi informacjami. Ciągle z nią gadał.
– Są tego