– Dlaczego wróciłaś do Londynu? Chyba nie po to, żeby odzyskać Kaylę, skoro dopiero teraz się ujawniłaś?
– Brakowało mi zleceń i pomyślałam, że w Londynie znajdę więcej uczniów. To nie było łatwe, ale naprawdę nie miałam wyboru.
– I wynajęłaś mieszkanie po drugiej stronie miasta. Więc naprawdę nie chciałaś odzyskać córki. Co się zmieniło?
Zmieniło się tak wiele. Ja się zmieniłam.
– Po prostu nie mogłam już dłużej znieść przebywania z dala od niej – przyznaję.
Sophie wraca do stołu i siada.
– Aiden próbował cię znaleźć. Przez wiele miesięcy. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, zacierając ślady. Nawet twoja mama nie wiedziała, gdzie jesteś. Dlaczego jej to zrobiłaś?
Mama. Minęło kilka miesięcy, nim ją odwiedziłam, chociaż wcześniej wysyłałam jej wiadomości, żeby wiedziała, że wszystko u mnie dobrze. Wyjaśnienie jej, że opuściłam rodzinę, to była jedna z najtrudniejszych rzeczy, jaką musiałam zrobić w życiu. Wkrótce jej stan gwałtownie się pogorszył i moje sprawy zeszły na drugi plan.
– Nie jestem z tego dumna, Sophie.
– Nic z tego nie ma sensu, Farrah. Mnóstwo ludzi zmaga się z wychowywaniem dzieci, ale nie uciekają.
– Wiem. Ale naprawdę nie mogę teraz o tym mówić. Proszę, zrozum to. Muszę najpierw porozmawiać z Aidenem.
Sophie zgadza się niechętnie i przestaje mnie wypytywać. Znowu się rozgląda. Mieszkanie nie jest obskurne, ale pewnie uważa, że jest pozbawione duszy i nieprzytulne. Brakuje tu kolorów i nic nie wygląda tak, jakby było tutaj na stałe.
– I myślisz, że mogłabyś sprowadzić Kaylę tutaj? – pyta. – Taki masz plan? Odebrać ją Aidenowi po tym wszystkim, co robił przez ostatnie dwa lata, i wyrwać ją ze środowiska, które zna?
Od miesięcy nie myślę o niczym innym, ale nie mogę się do tego przed nią przyznać.
– Nie, oczywiście, że nie. Wiem, że to nie wchodzi w grę, i nigdy nie chciałabym jej przysporzyć więcej bólu. Ale ja muszę stać się częścią jej życia, Sophie.
– Dobrze. Bo ona ma niemal dwa i pół roku i jest świadoma tak wielu rzeczy. A Aiden nie pozwoli, żebyś po prostu się pojawiła i powiedziała: „Hej, Kayla, jestem twoją mamą, chodź i zamieszkaj ze mną”.
– Wiem to wszystko, Sophie, dlatego poprosiłam o pomoc ciebie.
Ignoruje mnie.
– Wiodą we troje dobre życie i nie możesz ot tak tego zniszczyć. Aiden na to nie pozwoli. Przeszedł już za dużo.
Jej słowa ranią mnie jak nóż.
– Ja po prostu chcę widywać Kaylę. Być częścią jej życia na tyle, na ile to możliwe.
– No i musisz też brać pod uwagę Nicole. Przykro mi, ale to prawda. To przyzwoita kobieta, a Aiden ją kocha. Jest teraz integralną częścią życia jego i Kayli, więc musisz się z tym pogodzić.
Na to nie mam odpowiedzi, bo wszystko, co mówi Sophie, jest prawdą. Wiem, że nie robi tego, by celowo mnie zranić. Nie jest taka. A w każdym razie nie była, bo już jej nie znam. Wszyscy wokół zmienili się przez moją zdradę.
– Zakładam, że Nicole opiekuje się Kaylą, gdy Aiden jest w pracy?
– Tak – potwierdza Sophie. – I dlaczego mam wrażenie, jakbym była na przesłuchaniu? Aiden nie zrobił nic złego.
– Przepraszam. Potrzebuję jak najwięcej informacji, zanim będę mogła z nim porozmawiać. Muszę wiedzieć dokładnie, jak wygląda sytuacja.
– Już ci mówiłam, takiej rozmowy nie da się zaplanować, prawda? Tu chodzi o życie i uczucia innych ludzi i nie można niczego przewidzieć. – Kręci głową. – Rozumiem to, Farrah, jesteś jak ja i czujesz potrzebę, żeby przewidywać wszelkie możliwe scenariusze i mieć kontrolę nad sytuacją. To przydaje się w pracy nauczyciela, ale nie sądzę, by zdało egzamin w tym przypadku. Jeśli zamierzasz z nim porozmawiać, musisz zachować ostrożność i zobaczyć, co się wydarzy. Nie sądzę, bym mogła ci powiedzieć coś więcej, i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak zareaguje Aiden. Naprawdę nie.
Wstaję i podchodzę do okna. Uliczne latarnie zalewają chodnik blaskiem i sprawiają, że na dworze jest niemal jasno jak w dzień. Gdy wynajęłam to mieszkanie, nie mogłam się przyzwyczaić do kuchni z widokiem na ulicę. Wychowałam się w domu, w którym kuchnia wychodziła na ogród. Ale teraz ten widok daje mi pocieszenie. Łagodzi moją klaustrofobię, gdy siedzę przy stole i godzinami udzielam korepetycji. Miło jest podnieść wzrok i zobaczyć, że świat na zewnątrz wciąż istnieje. Nawet jeśli to świat, w którym wszystko jest nie tak.
– Nie idź do Aidena – mówi Sophie.
– Muszę. Ja…
– Czekaj, posłuchaj mnie. Pozwól, że to ja najpierw z nim porozmawiam. Myślę, że będzie lepiej, jeśli informacja o twoim powrocie wyjdzie ode mnie. Może to złagodzi jego szok?
Jestem zaskoczona jej propozycją i rozważam ją przez chwilę. Nie brałam tego rozwiązania pod uwagę i teraz próbuję sobie wyobrazić, jak miałoby to wyglądać. Z jednej strony myślę, że może Sophie ma rację; skoro pozostawali w kontakcie przez te dwa lata, to ona może mieć większą szansę na wprowadzenie Aidena w tę nową sytuację niż ja. Z drugiej strony jestem przekonana, że to mój bałagan i muszę go sama posprzątać, więc to ja powinnam się zmierzyć z Aidenem. Próbuję to wyjaśnić Sophie.
– Tak, to wszystko prawda, ale myślę, że jeśli po prostu pojawisz się na jego progu, przysporzysz mu jeszcze więcej bólu. A tak przynajmniej będę mogła go ostrzec, dać mu szansę, żeby ze mną o tym pogadał i ochłonął. Potem będziecie mogli się spotkać i na spokojnie wszystko przedyskutować. – Wzdycha. – Zwyczajnie troszczę się o niego, Farrah. I o ciebie też. Nie potrafię wybaczyć ci tego, co zrobiłaś, ale chyba musiałaś mieć ważne powody, nawet jeśli ja ich nie znam i nic z tego nie rozumiem.
– Dziękuję ci, Sophie. – W przeszłości bym ją uściskała, ale teraz nie mam odwagi.
– Lepiej daj mi swój numer telefonu, żebym mogła cię poinformować, co powiedział Aiden.
Wymieniamy się numerami i Sophie zbiera się do wyjścia. Była tu tak krótko, że mam ochotę poprosić ją, by została. Chcę obiecać, że możemy porozmawiać o czymkolwiek, jak za dawnych czasów, ale słowa nie opuszczają moich ust. Niezależnie od tego, jak bardzo tęsknię za jej towarzystwem i pragnę, by to okno do przeszłości otworzyło się na stałe, na razie musi mi wystarczyć to, że w ogóle mi pomaga.
Ale coś mi mówi, że Sophie nie jest już osobą, którą kiedyś znałam.
10
Wcześniej
Minęło już trzynaście tygodni, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że rośnie we mnie dziecko. Trzynaście. To pechowa liczba, prawda? Więc spędzam ten tydzień w oczekiwaniu, aż to się wydarzy. Wypatruję najdrobniejszego śladu krwi, czegokolwiek, co by mi pokazało, że to dziecko już nie istnieje, tak jak wszystkie poprzednie. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Ale jest inaczej. Jestem tego równie pewna jak własnego imienia. Po prostu nie chcę się do tego przed sobą przyznać.
Tym razem długo zwlekam z poinformowaniem Aidena; nie chcę, żeby robił sobie nadzieje, marnował tę radość, którą tak uwielbiam widzieć. Ale zauważył, że coś jest nie tak; prawie nic nie jem i większość czasu