Długa noc w Paryżu. Dov Alfon. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Dov Alfon
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Криминальные боевики
Год издания: 0
isbn: 9788381431842
Скачать книгу
wziął latarkę od jednego z policjantów i poświecił do zsypu, ale rura była zbyt głęboka, by promień dotarł na dno. Ściany okazały się zupełnie czyste.

      – Zrzut prowadzi do systemu ściekowego lotniska. Ścieki są odprowadzane stamtąd automatycznie co godzinę – oznajmił inspektor z wyraźną dumą. – Nie mamy tam zabezpieczeń, bo powietrze na dole jest toksyczne, ale nie ma szans, żeby ktoś zdołał przedostać się na dół. Chyba że jest jaszczurką.

      – A gdyby był zwłokami? – odparł Abadi.

      Léger znów postanowił interweniować.

      – Pułkowniku Abadi, po co tyle dramatyzmu? Jakie ciało? Mamy do czynienia z wygłupem pasażera. Facet prawdopodobnie świetnie się teraz bawi z dziewczyną z hotelu. Nie wydaje mi się, żeby kobieta, którą widzieliśmy na nagraniu, była w stanie unieść postawnego, sprawnego mężczyznę i go tu wepchnąć. A nawet gdyby jej się to udało, nie miałaby jak stąd wrócić bez użycia windy.

      – Niby co by ją powstrzymywało od wezwania windy i pojechania na dół?

      – Mielibyśmy ją na monitoringu – westchnął zdesperowany Léger. – Może pan myśleć o moich ludziach, co się panu podoba, ale proszę mi wierzyć, że zauważyliby blondynkę w czerwonym uniformie. Chyba że też rzuciła się za nim do ścieków i mamy własnych lotniskowych Romea i Julię.

      Wózek widłowy był niewielki, a jego silnik zimny. Toaleta chemiczna wyglądała na zupełnie nową, a na drzwiach wisiała informacja w trzech językach: NIE ZBLIŻAĆ SIĘ. Zastępca Légera przykucnął i zajrzał teatralnie przez kratkę, jakby chciał się upewnić, czy nie jest zajęte.

      – Moi ludzie już sprawdzili, nikogo tu nie ma – powiedział, ostentacyjne wycierając ręce o spodnie gestem sugerującym, że przez tego męczącego pułkownika będzie musiał teraz płacić za pralnię chemiczną.

      Abadi stanął przed toaletą i kopnął mocno w klamkę. Drzwi otworzyły się z łupnięciem. Zanim Francuzi zdążyli zareagować, już omiatał wnętrze światłem latarki. Pusto, ale niedawno ktoś tu zaglądał. Kobieta. Muszla była zapchana. Wystawały z niej kosmyki blond peruki.

      – Komisarzu Léger, na parkingu szczekają psy policyjne. Może powinniśmy je tu przyprowadzić – oznajmił Abadi. – A tymczasem obejrzyjmy sami te kontenery.

      Rozdział 11

      – Ta prezentacja ma za zadanie odświeżyć nam informacje o Najważniejszych – zaczął Zorro – więc skorzystam z wczorajszej listy, żeby zademonstrować to na przykładzie.

      Na następnym slajdzie ukazał się dokument dobrze znany zgromadzonym: „Najważniejsze wytyczne działań sił wywiadowczych zgodnie z dniem publikacji”.

      Na ekranie pojawiły się trzy punkty z najnowszej listy.

      1. Uwaga: wszystkie informacje, nawet szczątkowe, na temat planów porywania żołnierzy z użyciem skradzionych pojazdów wojskowych na północy Samarii, a także informacje, nawet szczątkowe, dotyczące możliwego porwania aktywnego lub rezerwowego żołnierza sił wywiadu w Europie. Szczególną uwagę należy zwrócić na możliwe porwanie w Paryżu.

      2. Syria: wszystkie informacje na temat niestandardowych działań Frontu an-Nusra wzdłuż granicy, łącznie z przemieszczaniem jednostek.

      3.

      Jordania: potwierdzenie lub zaprzeczenie plotek na temat stanu zdrowia króla Abdullaha. Poniżej znajdował się czwarty punkt.

      Oriana nie przypominała go sobie z lektury wczorajszego okólnika:

      4. Iran: pełne lub częściowe informacje na temat członków rządu chińskiego, odpowiadających za możliwą sprzedaż Iranowi zaawansowanego wyposażenia wykorzystywanego w przemyśle jądrowym, włącznie z informacjami o łapówkach i życiu prywatnym.

      – No dobrze – ciągnął Zorro energicznym tonem. – Pierwsze trzy zadania zostały rozesłane do wszystkich agentów, operatorów i jednostek zbierających informacje wywiadowcze, bez wyjątku – wyjaśnił, przesuwając kursorem od jednego punktu do drugiego. – Przy czwartym widać, że jest tu więcej konkretnych informacji. Został on rozesłany tylko do właściwych osób i jednostek. Od teraz jednak takie wytyczne będą się również pojawiać w liście ogólnym. Czy na tym etapie ktoś ma jakieś pytania?

      – Przejdźmy do następnej części – zasugerował Rotelmann.

      Nie odzywaj się. Nie odzywaj się. Nie odzywaj się.

      – Ja mam pytanie – rozległ się głos z głębi pomieszczenia.

      Oriana była szczerze zaskoczona, że nie wydobył się on z jej własnego gardła, i dopiero po chwili odwróciła się, żeby zobaczyć, kto to powiedział. Okazało się, że to szef oddziału operacyjnego – drugi najstarszy stopniem obecny przy stole, młody generał brygady. Pracownicy doskonale wiedzieli o niechęci, jaką żywił – z wzajemnością – do szefa gromadzenia danych wywiadowczych.

      – Może pan je zadać – odparł Zorro z uśmiechem – ale to nie znaczy, że otrzyma pan odpowiedź.

      – Najważniejsze to jedyny dokument, do jakiego mają dostęp wszystkie nasze jednostki. Zawsze występował tylko w jednej ostatecznej wersji, spisywanej przez samego szefa wywiadu. Kiedy i dlaczego to się zmieniło?

      Zorro posłał Rotelmannowi spojrzenie, którego Oriana nie potrafiła rozszyfrować. Nagle z różnych stron posypały się pytania.

      – Kto dostał czwarty punkt, a kto nie? – chciał wiedzieć jeden z przedstawicieli Mosadu, a funkcjonariusze z oddziału badań informacji dociekali, jakim cudem dostęp do informacji o irańskiej broni atomowej został ograniczony, a kwestia stanu zdrowia króla Jordanii nie. Zorro uniósł rękę, usiłując tym gestem zaprowadzić spokój.

      Rotelmann interweniował, choć jego niechęć była wręcz namacalna.

      – To uzasadnione pytania. Ten punkt wynika z bardzo wrażliwych danych jednostki osiem dwieście, w związku z czym postanowiono, że będzie on rozpowszechniany w ograniczonym zakresie. Spodziewaliśmy się, że szef sekcji specjalnej, Szlomo Tiriani, będzie z nami dzisiaj, żeby wyjaśnić tę sprawę, ale niestety go nie widzę.

      Wszystkie oczy zwróciły się na Orianę. Rotelmann zauważył to i również spojrzał na Orianę siedzącą przy drugim końcu stołu.

      – A kim jest ta młoda dama? – spytał, nie odrywając od niej wzroku. – Jestem pewien, że to nie Tiriani.

      Spanikowany adiutant aż podskoczył.

      – Panie generale, dowiedzieliśmy się, że Tiriani został wczoraj niespodziewanie zwolniony ze służby. Nie zostaliśmy o tym poinformowani. Ta pani – dodał, wskazując na Orianę takim samym gestem jak skarżypyta, z którym siedziała w ławce w trzeciej klasie – została przysłana w jego zastępstwie i ma reprezentować jednostkę osiem tysięcy dwieście na zebraniu. Być może pani porucznik – pogardliwie wycedził trzy sylaby jej stopnia – wyjaśni nam, jak doszło do czegoś takiego? – W drugiej części zdania jego głos nagle uniósł się o kilka tonów, jakby irytujący kolega z ławki zmienił się w przeświadczonego o własnej racji nauczyciela.

      „Chwytaj dzień, nie czekaj, co przyniesie jutro”, mawiał jej ojciec, cytując Rzymian. Za jego sprawą potrafiła wyrecytować z pamięci większość tekstów Horacego. Poeta miał rację, nikt nie zamierzał dawać jej czasu do jutra. Odpowiedziała bez zastanowienia.

      – Mogę to wyjaśnić, jeśli trzeba. Nie potrafię jednak znaleźć żadnego wytłumaczenia dla faktu, że od dwudziestu minut trzyma pan w rękach ściśle tajny