Pisma wybrane. Wiek XX. Jerzy Łojek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jerzy Łojek
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788324225439
Скачать книгу
po agresji ZSRR.

      Jak wiadomo, deklaracji takiej nie wydano – i nikt nawet nie zastanawiał się 17 września nad jej potrzebą i celowością. Było to ze strony Prezydenta i Rządu RP zaniedbanie, którego Historia ani wybaczyć, ani nawet w jakikolwiek sposób usprawiedliwić nie może. W południe dnia 17 września 1939 jeszcze niemal połowa terytorium państwa polskiego wolna była od obcej okupacji. Około pół miliona żołnierzy WP stawiało czynny opór agresji niemieckiej. W sumie około trzystu tysięcy mogło być użytych do demonstracyjnego stawienia oporu agresji ZSRR. Niezbędne było jednak wyjaśnienie: jaki stan prawny powstał między Polską a ZSRR wskutek agresji 17 września i jakie wynikają stąd obowiązki dla wszystkich obywateli państwa polskiego.

      Nie ma niestety żadnego śladu, aby wśród członków Rządu RP dnia 17 września ktokolwiek rozważał sprawę wyraźnego określenia stanu stosunków między Polską a ZSRR z punktu widzenia prawa międzynarodowego – w sytuacji, gdy od dziewięciu godzin trwała już agresja ze wschodu. Agresja ta komplikowała ogromnie kwestię odzyskania przez Polskę niepodległości nawet po ewentualnym rychłym zwycięstwie Aliantów zachodnich nad Niemcami. Można było się łudzić, że klęska Niemiec na Zachodzie usunie z terytorium Rzeczypospolitej okupacyjne wojska niemieckie. W jaki jednak sposób spodziewano się pozbyć z Polski drugiego okupanta?

      Jest zdumiewające, że nad tą sprawą nikt się nie zastanowił. W grę wchodziła kwestia jeszcze ważniejsza, która – jak się miało okazać – stała się w nieodległej przyszłości źródłem całej klęski sprawy polskiej w Drugiej Wojnie Światowej. Rząd RP zdawał sobie doskonale sprawę, ile wysiłków i pokornych zabiegów włożyła przed kilku tygodniami wspólna delegacja francusko-brytyjska w Moskwie dla pozyskania współpracy sojuszniczej ZSRR. Min. Beck pamiętał chyba, z jakich powodów Polska odmówiła zgody na okupację części swojego terytorium przez Armię Czerwoną – zanim w ogóle rozpoczęła się wojna. Otóż było niewątpliwe, że w nowej sytuacji, gdy na froncie wschodnim przestanie istnieć sprzymierzona armia polska, Alianci zachodni uczynią wszystko, aby pozyskać – za jakąkolwiek bądź cenę – nowego sojusznika w Związku Radzieckim. W połączeniu z faktem zajęcia siłą części ziem Rzeczypospolitej przez Armię Czerwoną stawało się oczywiste, jaką cenę za współpracę z Rosją będą musieli zapłacić w przyszłości Alianci zachodni. W tej sytuacji sprawą najwyższej wagi dla przyszłości Polski stawało się uczynienie wszystkiego, aby zablokować drogi do antypolskiego porozumienia między Moskwą a Londynem i Paryżem (w przyszłości na miejscu Paryża miał się pojawić w znacznie większym wymiarze Waszyngton). Jedyną możliwością, jaka pozostała Rządowi RP, było ustawienie ZSRR w roli agresora i jawnego sojusznika Rzeszy Niemieckiej. Tylko na ziemiach Rzeczypospolitej, jeszcze w czasie trwania Kampanii Wrześniowej, można było – korzystając z tytułów sojuszniczych wobec Wielkiej Brytanii i Francji – zmusić świat do potraktowania ZSRR jako uczestnika wojny po stronie Niemiec, choćby efektem tego było jedynie ogłoszenie przez Londyn i Paryż swojej neutralności wobec tej części ogólnego konfliktu europejskiego, który przybrał postać wojny radziecko-polskiej. O tym w ogóle nie pomyślano.

      Wydaje się oczywiste, że załamana psychicznie, wskutek katastrofy na froncie zachodnim, ekipa rządowa RP karmiła się dnia 17 września początkowo rozmaitymi pobożnymi życzeniami, potem nonsensownymi nadziejami w sprawie losów tej części Polski, którą zajmował właśnie ZSRR, wreszcie już tylko obawą o własną skórę. Tym ostatnim problemem nie będziemy się zajmować. Natomiast jest sprawą wagi najwyższej konstatacja, że wskutek braku odpowiedniej deklaracji politycznej, Rząd RP dnia 17 września: po pierwsze, pozostawił społeczeństwo i walczące nadal wojska w stanie całkowitej dezorientacji; po drugie, postradał szansę wprowadzenia sprawy polskiej w obieg informacji międzynarodowej przez następne kilkanaście dni, dla wytworzenia w światowej opinii publicznej nastrojów sprzyjających sprawie polskiej, przede wszystkim przez ujawnienie współpracy sojuszniczej między Niemcami i ZSRR, i utożsamienie systemów totalitarnych obu tych mocarstw w odczuciu światowych ośrodków opiniotwórczych; po trzecie, wepchnął społeczeństwo polskie na ziemiach wschodnich RP w beznadziejną sytuację wynikającą przede wszystkim z braku orientacji państwowej i świadomości niebezpieczeństw grożących w latach 1939–1941; po czwarte (i najważniejsze), stracił ogromnej wagi tytuły prawno-międzynarodowe, które mogły były dać sprawie polskiej jakąś szansę w latach 1941–1945.

      Wydaje się, że na brak zdecydowanej deklaracji politycznej Rządu RP w dniu 17 września wpłynęło m.in. także złudne przeświadczenie, iż bez stwierdzenia stanu wojny między Polską a ZSRR los obywateli RP i jeńców wojennych, zagarniętych przez Armię Czerwoną, będzie nieco lepszy. Tego rodzaju złudzeniom nie powinna była ulegać ekipa rządowa, której narzędzia rozpoznania politycznego i ideologicznego ZSRR w latach trzydziestych były znacznie większe i bardziej precyzyjne niż np. środki Francji czy Wielkiej Brytanii. Sytuacja wyglądała akurat odwrotnie: właśnie przez brak konkretnej deklaracji Rząd RP przyjął niejako konsekwencje oświadczenia Mołotowa, że „państwo polskie przestało istnieć”. Była to konstatacja w sytuacji Polski dnia 17 września niesłychanie groźna – i każdy dyplomata o elementarnym choćby rozeznaniu w problemach prawa międzynarodowego powinien był zdać sobie z tego sprawę. Polsce groziło uznanie przez obu mocarstwowych sąsiadów za państwo, które „przestało istnieć” – a w tej sytuacji niewiele znaczyło dalsze uznawanie Rządu RP przez Paryż i Londyn. Było oczywiste, iż rządy francuski i brytyjski liczyć się będą przede wszystkim z realnymi stosunkami w Europie Środkowej, a nie z jałowymi, choćby w teorii najsłuszniejszymi, pretensjami mniejszych państw. Polska nie miała już żadnych realnych sił, tym mniej stać ją było na tracenie także tytułów prawnych.

      Jedyną rzeczywistą siłą, która od 17 września 1939 mogła była działać skutecznie na rzecz sprawy polskiej, była międzynarodowa opinia publiczna, a więc (praktycznie rzecz biorąc) światowa prasa. Aby jednak prasa i opinia mogły zostać dostatecznie i dość długo poruszone, konieczne było wyraźne określenie sytuacji powstałej 17 września i podtrzymanie tej deklaracji przez obecność (choćby jeszcze przez kilka dni) naczelnych władz RP na terytorium Polski. Co więcej, zdecydowana deklaracja w sprawie agresji ZSRR z pewnością nie pogorszyłaby sytuacji obywateli RP i żołnierzy WP pod okupacją radziecką. Wbrew przewidywaniom Rządu RP, stwierdzenie stanu wojny między Polską a ZSRR właśnie polepszyłoby sytuację obywateli RP na terenie okupacji ZSRR.

      Polakom groziło bowiem to, co w końcu stało się faktem: uznanie za byłych obywateli jakiegoś byłego, już nieistniejącego państwa, którzy nie mają w ogóle żadnych praw ani podstaw do żądania czegokolwiek. Dwa fakty były oczywiste. Po pierwsze: w sensie prawa międzynarodowego nie może nie istnieć państwo, uprzednio międzynarodowo uznane, które ogłosiło swój stan wojny z państwem sąsiedzkim z powodu dokonanej przez nie agresji. Po drugie: przez stwierdzenie zaistnienia stanu wojny między Polską a ZSRR w wyniku ataku 17 września 1939 (co – politycznie rzecz biorąc – mogło nastąpić tylko na terytorium Rzeczypospolitej), Rząd RP zmusiłby Aliantów zachodnich do ogłoszenia swojej neutralności wobec konfliktu polsko-radzieckiego i uznania faktu agresji ZSRR na Polskę jako czynnika razem z agresją niemiecką współokreślającego sytuację Rzeczypospolitej. W kilka lat później, w roku 1941, a potem w okresie Teheranu i Jałty, mogłoby to stać się punktem wyjścia do lepszej obrony interesów zdradzanej Polski.

      Jest konstatacją przygnębiającą, że w Kołomyi, w południe dnia 17 września, nad tymi aspektami sytuacji państwa w ogóle się nie zastanawiano. O godzinie 11.00 min. Beck otrzymał wreszcie depeszę radiową claris amb. Grzybowskiego z Moskwy. Depesza była już bezprzedmiotowa wobec faktu, że o godzinie 11.30 czasu moskiewskiego, a więc 8.30 czasu polskiego, Wiaczesław Mołotow wygłosił przez wszystkie rozgłośnie radia ZSRR zasadnicze przemówienie polityczne. Streścił na wstępie notę doręczoną ambasadorowi polskiemu kilka godzin wcześniej. Położył specjalny nacisk na prawo i obowiązek ZSRR obrony „swoich ukraińskich i białoruskich braci”. Stwierdził, że Armia Czerwona otrzymała zaszczytne zadanie wyzwolenia ich ziem spod władzy Polski, która rozpadła