54 A.W. Hausner, Listopad 1918 r. W dziesiątą rocznicę, dz. cyt., s. 70.
55 Tamże.
56 Tamże.
57 Tamże, s. 72.
58 Tamże.
59 Tamże.
Rozdział VI
Sprawcy opisywanych wydarzeń jawią się nam jako tłum, anonimowa masa. To tysiące osób grasujących przez dwie doby w dzielnicy żydowskiej Lwowa. Ofiary i świadkowie opisują, jak byli ubrani, jakie mieli mundury, oznaczenia, z jakim akcentem po polsku mówili i co wykrzykiwali.
To żołnierze i cywile, mężczyźni, ale też kobiety, kolejarze i studenci, pojawiają się również sanitariusze i siostry miłosierdzia. Przekrój lwowskiego społeczeństwa. Każdy.
Wśród tych zeznań raz, zupełnie wyjątkowo, pojawia się postać, o której mogę z największym przekonaniem powiedzieć, że to jedna i ta sama osoba. Mówi o tym opis ubioru i okrucieństwa. Osobnik ów pojawia się w relacjach z dwóch napadów.
***
Służąca państwa Frauenglas, ul. Kazimierzowska 4, dwudziestosiedmioletnia Ukrainka Maria Semenkow opisała napad na dom i zabójstwo jej pracodawcy w pierwszym dniu pogromu.
Wierny zapis jej nieco nieporadnej językowo relacji, pozbawiony miejscami interpunkcji, czyni go jeszcze bardziej przejmującym:
22go godz. 10 rano przyszło 4rych do naszego mieszkania. Państwa mego ani mnie nie było, drzwi do mieszkania wywalili i zabrali niektóre rzeczy com zauważyła gdym zeszła na dół.
O godz. 2giej popołudniu Państwo moje zeszli na dół tylko ja zostałam w mieszkaniu. Dużo było ludzi nawet kobiety i zaczęli rabować bieliznę, towary bławatne które z pomieszkania były złożone suknie odzież wartościowe rzeczy i gotówkę która leżała w szafie.
Gdym zdjęta litością prosiła ich by coś zostawili dla dzieci oni powiedzieli że to żydowskie, pozwolono nam trzy dni rabować, niech pani także bierze.
Rzeczy zrabowane podając jeden drugiemu złożyli na fury, gdym stała w przedpokoju zawołałam Pana żeby przyszedł do pomieszkania bo nikogo nie ma wszedł nieboszczyk pan Frauenglas i zauważył że nic nie ma.
Nagle wpadło jeszcze kilku żołnierzy nieboszczyk zaczął ze strachu krzyczeć że nie ma nic i po co przychodzą.
Zaczęli strzelać do niego z karabinów i przestrzelono mu rękę wówczas chciał uciec do sąsiedniego mieszkania.
Żołnierze sami ścigając go otworzyli mieszkanie i ze sieni strzeli do niego i trafili go w brzuch.
Wówczas dopiero zabrali go na politechnikę [szpital na Politechnice – przyp. G.G.] szukając Pani mojej by pojechała do męża.
Komendant ten z rewolwerem szukał Pani mojej nosił kurtkę ceratową i wyglądał na inteligentnego60.
Zbrodniczym napadem dowodził mężczyzna w ceratowej kurtce, z rewolwerem, który wygląda na lwowskiego inteligenta.
***
Mania Frauenglas61, żona zamordowanego, relacjonuje ten napad trochę inaczej. Słyszy męża, który jest przekonany, że żołnierze już odeszli, i wraca do mieszkania. Żołnierze pojawiają się jednak ponownie. Słyszy męża, który z płaczem błaga, aby zostawili resztę rzeczy, bo ma małe dzieci.
Potem pani Frauenglas słyszy strzał. Mąż wybiega z mieszkania, pokazuje jej przestrzeloną rękę i zaraz potem otrzymuje postrzał w głowę. Upada.
Dzieje się rzecz niezwykła jak na ten dzień we Lwowie. Jeden z żołnierzy wzywa lekarza i wóz sanitarny, który zabiera ciężko rannego do szpitala. Ale to dopiero pierwszy dzień i początkowe godziny pogromu.
Mania Frauenglas następnego dnia udała się do szpitala na Politechnice, aby odwiedzić męża. Tam sytuacja wróciła do „normalności”. Personel ze śmiechem poinformował płaczącą kobietę: „To już nieboszczyk”.
***
Mężczyzna na ramieniu ceratowej kurtki miał biało-czerwoną odznakę. Wysoki, silny, o czerstwej twarzy z blizną. Tak Adela Neuer62 opisała zabójcę brata.
(…) morderca mego brata usiadł i grał doskonale na fortepianie (…). Widocznie morderca był człowiekiem inteligentnym i z lepszych sfer, skoro ja, która sama gram na fortepianie, oceniam grę jako interesującą (…).
Fortepianowy recital w zmartwiałej z przerażenia kamienicy trwał prawie półtorej godziny i stanowił artystyczne uwieńczenie napadu.
Mężczyzna w ceratowej kurtce grał, a dwaj pozostali tańczyli.
***
„23/XI. 1918 o 9 rano przyszło 3 legionistów” – zeznała Neuer. Dowodził nimi mężczyzna w ceratowej kurtce. Zaatakowali dom przy ul. Szpitalnej 21 w sobotę, w drugim dniu pogromu.
Napastnicy wybili szyby w drzwiach i oknach mieszkania Neuera. Potem weszli do domu. Tam pianista odebrał Neuerowej biżuterię, którą chowała na piersiach, i zmasakrował kobiecie twarz kolbą rewolweru. Wybił jej zęby.
Proszony przez Neuera, aby przestał bić żonę, przerzucił się na jego teściową, matkę Neurowej, staruszkę. Poranił ją.
Adela Neuer zeznała, że ona i inni obecni w mieszkaniu całowali pianistę po rękach i nogach, błagając, by nie zabijał.
***
Neuer też błagał o darowanie życia jemu i jego rodzinie. Pianista stwierdził, że szkoda byłoby pozostawić przy życiu tak silnego mężczyznę i że trzeba go zabić. Zanim zamordował Neuera, wykrzyczał, że za zabitych trzech legionistów weźmie sobie trzech Żydów.
Pianista wyszedł na ganek i przez wybite okno zastrzelił Neuera, żołnierza armii austriackiej, który tylko sześć tygodni wcześniej wrócił z rosyjskiej niewoli. Aby ułatwić pianiście trafienie, jeden z napastników przytrzymał Neuera.
Morderca nazwał śmiertelnie postrzelonego skurwysynem, a kiedy ten skonał (Adela Neuer używa frazy: „wyzionął ducha”), ściągnął mu z ręki ślubny pierścionek i ukradł zegarek na łańcuszku. Potem deptał ciało zamordowanego przez siebie człowieka. Wszystko to zrobił na oczach żony i dzieci zamordowanego.
Pianista zaczął potem rozbijać szafy i bić dzieci, bo krzyczały. Przystawił rewolwer do skroni pobitej wcześniej Neuerowej, już wtedy wdowy, i zażądał więcej pieniędzy.
W rozpaczy, błagając o litość, czternastoletnia córka Neuerów odwołała się do Matki Boskiej. Wtedy okazało się, że mężczyzna w ceratowej kurtce ma na imię Jan, bowiem jego partner, który być może miał już dosyć popisu zwierzęcego okrucieństwa swojego kolegi, zawołał: „Chodź, Jasiu, stąd!”.
Bandyci przeszli do mieszkania, w którym był fortepian. Tam odbył się półtoragodzinny recital. Po obrabowaniu rodziny i zamordowaniu brata Adeli Neuer, po skatowaniu żony Neuera i jej matki, po recitalu i męskich tańcach, napastnicy przeszli na drugie piętro, gdzie schroniły się inne kobiety z kamienicy. Pianista z kolegami obrabowali je z biżuterii i pieniędzy.
Na