Someone new. Laura Kneidl. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Laura Kneidl
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-7686-912-4
Скачать книгу
i Auri też patrzyli na mnie z wyczekiwaniem, ale nie byłam gotowa podzielić się z nimi historią Adriana. Jeszcze nie.

      Upłynęło kilka sekund, wszyscy patrzyli na mnie w milczeniu i dopiero Laurence, mój mały bohater, odwrócił ich uwagę. Wymknął się Cassie, skoczył na blat kuchenny, podbiegł do Auriego i rzucił się na kanapkę z łososiem. Narobił wystarczająco dużo zamieszania i w końcu już nikt nie pytał mnie o brata.

      Potem rozmawialiśmy jeszcze trochę o innych sprawach. Jayden opowiadał o swoich wykładach z marketingu i gospodarki, które w tym semestrze wybrał jako zajęcia dodatkowe, żeby spełnić marzenie o zostaniu agentem sportowym. Cassie z powrotem usiadła do maszyny i wyjaśniła Jaydenowi, jak zamierza zrobić swój kostium. I chociaż Jayden się nie śmiał i był tym zaciekawiony, widziałam, że Auriemu niezbyt podoba się rozmowa o takim hobby przy koledze z drużyny. Tak jakby prowadził dwa życia i nie chciał, by jedno mieszało się z drugim.

      – Spadam – powiedział w końcu Jayden i wstał z sofy.

      Spojrzałam na komórkę i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest już po północy. Czas tu pędził, inaczej niż u Richfieldsów.

      Pożegnaliśmy się z Jaydenem, który jeszcze poprosił mnie o numer telefonu. Nie wahałam się, nie odniosłam bowiem wrażenia, że chce mnie poderwać.

      – Ja też już pójdę – powiedziałam po jego wyjściu.

      – Miło, że wpadłaś – rzuciła Cassie. – Dzięki za jedzenie.

      – Nie ma sprawy.

      Wstałam z sofy i po raz ostatni pogłaskałam Laurence’a po łebku. Leżał zwinięty w kulkę na sportowej torbie Auriego i wydawał się bardzo wyczerpany obecnością w mieszkaniu czworga ludzi.

      – Gdybyśmy się już nie zobaczyli, to życzę wam udanej zabawy na LARP-ie. I mam nadzieję usłyszeć w poniedziałek ciąg dalszy.

      – A ja się cieszę na jeszcze więcej darmowego jedzenia.

      Auri ze zdziwieniem uniósł brew.

      Cassie uśmiechnęła się do niego.

      – Później ci powiem.

      Kiedy się odwróciłam w stronę wyjścia, spojrzałam na drzwi, zza których parę godzin temu wyszedł Laurence. Wskazałam na nie.

      – To pokój Juliana?

      – Tak – odparła Cassie po chwili wahania.

      – Macie może karteczki samoprzylepne?

      – Jasne.

      Cassie zeskoczyła ze stołka i poszła do innego pokoju, skąd wróciła zaraz z długopisem i kartką. Podziękowałam, wzięłam od niej obie rzeczy i napisałam wiadomość dla Juliana.

      Rozdział 8

      Julian napisał odpowiedź.

      Kiedy następnego dnia rano zobaczyłam na swoich drzwiach karteczkę, uśmiechnęłam się. Wiadomość ode mnie nakleiłam na drzwiach jego pokoju. Zapytałam, co powiedział jego profesor na Empire State Building.

      Podobał mu się! To był najlepszy model ze wszystkich.

      Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i poczułam dumę z kogoś, kogo ledwo znałam. Z koślawych liter Juliana wręcz biła radość i entuzjazm. Wiedziałam, że pisał tę wiadomość z uśmiechem na ustach. Pospiesznie wyjęłam długopis z plecaka i zapisałam pod spodem tylko jedno słowo.

      Gratuluję!

      Przykleiłam karteczkę, która już zdążyła się nieco poniszczyć, do drzwi mieszkania Juliana i ruszyłam na kampus. Po raz pierwszy w tym tygodniu nie szłam jak na skazanie, wiedząc, co mnie czeka, bo uskrzydlały mnie słowa Juliana i perspektywa weekendu. Wprawdzie miałam jeszcze do zrobienia różne prace i czekała mnie mordęga przy jakichś kodeksach, ale przynajmniej będę mogła to zrobić u siebie w domu w piżamie. I nikt nie zmusi mnie do włożenia „przyzwoitego” ubrania albo do uczesania włosów. Kolacji z rodzicami też w tym tygodniu nie będzie, bo oboje mają służbowe wyjazdy. Sobotni wieczór spędzę więc z Lilly, która chciała obejrzeć moje mieszkanie. Linka zostawi u dziadków i choć uwielbiam tego małego, to cieszyłam się na nasz babski wieczorek.

      Przyszłam wcześnie i w pustej auli zajęłam sobie i Alizie miejsca w piątym rzędzie od tyłu. Idealna lokalizacja. Złoty punkt. Było się częścią tłumu i siedziało się dostatecznie daleko od profesorki albo profesora, by nie zostać zauważonym, ale nie na tyle daleko, by zostać posądzonym o brak zainteresowania wykładem.

      – Dzień dobry.

      – Dzień dobry – odpowiedziałam i spojrzałam znad rysunku na Alizę, która usiadła obok. – Ładnie wyglądasz.

      Miała na sobie kanarkowożółtą sukienkę, u góry ozdobioną haftem przypominającym pędy winorośli. Włożyła też złoty naszyjnik z wielkim wisiorem z ametystu. A jej naturalnie pofalowane włosy zostały ułożone przy pomocy lokówki.

      Zapisałam najnowsze szkice do Albtraumlady i zamknęłam program do rysowania na tablecie.

      – To jakaś szczególna okazja?

      – Może. – Przygryzła dolną wargę. Z trudem ukrywała uśmiech, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Był tak szeroki, że rozpromienił całą salę. – Mam dziś wywiad dla „Cooking Delicious Magazine”!

      Otworzyłam oczy ze zdumienia i zerwałam się, żeby objąć Alizę. Znałam to czasopismo tylko dlatego, że w zeszłym tygodniu, kiedy wybrałyśmy się razem do miasta, kupiła jeden egzemplarz. Domyślałam się, że musi to być dla niej wielka sprawa.

      – Serio?

      – Tak! Zadzwonili do mnie wczoraj i powiedzieli, że w nowym numerze planują artykuł o blogerach kulinarnych – powiedziała Aliza prawie bez tchu. – Jeden z uczestników musiał zrezygnować z powodów osobistych i polecił mnie! Mnie!

      Zaśmiałam się.

      – Co cię tak dziwi? Twój blog jest przecież świetny.

      Wprawdzie nie znałam żadnego innego kulinarnego bloga, którego mogłabym porównać z blogiem Alizy, ale podobała mi się jej strona. Była przejrzysta, miała dowcipne teksty, a potrawy na zdjęciach wyglądały zawsze tak pysznie, że prawie miałam ochotę sama stanąć przy kuchence. Ale tylko prawie.

      Aliza westchnęła z zadowoleniem.

      – Po prostu nie mogę w to uwierzyć.

      – Kiedy dokładnie jest ten wywiad?

      Skrzywiła się i sięgnęła do plecaka.

      – O tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać.

      Postawiła mi przed nosem puszkę i cofnęła rękę tak szybko, jakby dawała na ofiarę.

      Korciło mnie, żeby ją otworzyć, ale nie zrobiłam tego. Znając Alizę, było tam coś słodkiego, coś w rodzaju ciasteczek z ekstra-super-mega-ilością czekolady, jak w zeszłym tygodniu.

      – Kiedy jest ten wywiad? – zapytałam sceptycznie, choć chyba znałam już odpowiedź.

      – Dziś po południu. Wtedy, kiedy mamy prezentację – powiedziała tak szybko, jakby zrywała plaster ze skóry i uniosła wieczko puszki. Zobaczyłam cztery pięknie udekorowane babeczki. – Naprawdę próbowałam przesunąć ten termin, ale im się teraz bardzo spieszy, bo niedługo zamykają numer.

      Podsunęła mi babeczki tuż pod nos.

      – Mhm – mruknęłam.

      – W skali od jeden do dziesięciu jak bardzo byłabyś na mnie zła, gdybyś musiała sama wystąpić?

      – Eleven – odpowiedziałam z przyzwyczajenia. Aliza wręcz