Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca. Fredro Aleksander. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Fredro Aleksander
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная драматургия
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
skąd wiesz?

      ALBIN

      Wiem pewnie.

      RADOST

      Daj Boże!

      do siebie:

      Taki bodziec Gustawa obudziłby może.

      Byle mu wierzył./ do Albina

      Dzięki za dobrą nowinę.

      ALBIN

      Jak to, Radoście, dobrą? – Dobrą, a ja ginę.

      RADOST

      Nie zginiesz, będziem żyli.

      ALBIN

      Ty się śmiejesz zawsze.

      RADOST

      Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze.

      Odchodzi w lewe drzwi środkowe.

      ALBIN

      O miłości, miłości! ty żalów przyczyno!

      Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną.

      Lecz Klaro! kiedyż równą odpłacisz mi miarą?

      Kiedyż ze mną zapłaczesz? Klaro! Klaro! Klaro!

      SCENA VI

      Albin. Aniela, Klara

      wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych.

      KLARA

      cicho stanąwszy przy Albinie

      Po raz pierwszy, drugi, trzeci!

      Na wezwanie takie dzielne,

      Powtórzone po trzy razy,

      Nawet duchy nieśmiertelne,

      Jak posłuszne ojcu dzieci,

      Porzucając ciemne cele,

      Stają władcy brać rozkazy.

      Mogęż spóźnić przyjście moje?

      Otóż jestem, otóż stoję.

      ALBIN

      całując w rękę

      Ach!

      KLARA

      Nic więcej?

      ALBIN

      To tak wiele.

      Klara

      Ach, urągasz miłości.

      KLARA

      śmiejąc się

      Urągam? – broń Boże!

      ALBIN

      Twoje serce bez czucia.

      KLARA

      Lwie, tygrysie może?

      ALBIN

      Nikt go zmiękczyć nie zdoła.

      KLARA

      Nie każdy, to pewnie.

      ALBIN

      Ja tak kocham.

      KLARA

      A ja nie.

      ALBIN

      Ja płaczę tak rzewnie.

      KLARA

      Ja się śmieję.

      ALBIN

      Okrutna! Poznasz mnie po stracie.

      KLARA

      Okrutna! sroga! niestety! o nieba!

      do Anieli

      Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,

      Prędko, Anielo, dowierzać nie trzeba.

      Śpiewa:

      Tak babunia nam śpiewała,

      Ja uciekam, pókim cała.

      ALBIN

      Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy

      Od smutnego przedmiotu, co ich świetność mroczy.

      Cieszy cię moja męka? – Ciesz się więc do woli:

      Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli.

      Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje,

      Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.

      ANIELA

      Panie Albinie! któż tak ściśle bierze?

      Zostań się z nami, wszak ci to są żarty.

      KLARA

      Com powiedziała, powiedziałam szczerze.

      ALBIN

      A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.

      KLARA

      Godzien pochwały, kto nie jest uparty.

      ALBIN

      Godzien litości, kto pokochał Klarę,

      Bo razem w litość stracił wszelką wiarę.

      Odchodzi w prawe drzwi boczne.

      SCENA VII

      Aniela, Klara.

      ANIELA

      Tak drażnić, dręczyć, to się już nie godzi.

      KLARA

      Cóż? Pójść za niego?

      ANIELA

      Ja tego nie mówię;

      Lecz gorycz losu niech litość osłodzi,

      Niech mu przynajmniej o przyczynie powie.

      KLARA

      Na co? Niech kocha, płacze, jęczy, kona.

      ANIELA

      Ach, tego nie chcę, i ty nie tak sroga.

      KLARA

      Gardzę miłością, jestem niewzruszona.

      ANIELA

      Wszak ci się znajdzie łagodniejsza droga:

      I na cóż tam słów, gdzie dosyć na znaku.

      KLARA

      Może mam przed nim, dygnąwszy trzy razy,

      Kręcąc fartuszkiem, piekąc rak po raku,

      Prosić lękliwie, aby bez urazy

      Przyjął