Trzech mężczyzn! to sąd podług męskich ustaw;
Trzech! razem! ogrom! i czegóż im trzeba?
Cóż rozum kobiet, ten słaby twór nieba,
Co się im zbliżyć nawet praw nie rości,
Dałby za korzyść tym sędziom honoru,
Wszechwładcom świata, skarbonom mądrości?
Nasze uczucia, nie sięgając wzoru,
Na męskiej duszy twór zawsze wyniosły
Pęta by tylko albo skazę niosły.
PANI DOBRÓJSKA
Nie wszystko straszne, co czasem zastrasza.
Mają wady mężczyźni, ma także płeć nasza;
Zatem szalę rozsądku ta strona przeważa
Co swoje błędy karci, a cudzym pobłaża.
SCENA IX
P. Dobrójska, Aniela, Klara, Albin, Gustaw.
Albin stoi przy prawej stronie sceny, przy nim siedzi przy stole pierwsza Klara, druga Aniela, trzecia Dobrójska, robótkami zajęte. – Gustaw wchodzi i, skłoniwszy się, stawia krzesło na środku – siada obrócony do parteru trochę na przodzie sceny – Gustaw w tej scenie mówi z roztargnieniem, aby tylko co mówić, z początku swoim ubiorem zajęty.
GUSTAW
Przecie deszcz ustał – pogodniej na niebie.
KLARA
Arcyprzyjemna aura, w samej rzeczy.
Do Anieli
Że grzecznie bawię, nikt już nie zaprzeczy.
A teraz kolej, Anielo, na ciebie.
PANI DOBRÓJSKA
do Klary z nieukontentowaniem
Klaro, czy znowu?
do Gustawa
Albin mówił właśnie,
Że z nowej chmury nowa grozi słota.
ALBIN
Dla mnie pochmurno, ach, nawet ciemnota.
Bo i nadzieja powoli już gaśnie,
Kiedy mym smutkiem Klara ucieszona.
KLARA
zniecierpliwiona
Ach nie, wcale nie, smuci się, i bardzo.
GUSTAW
zawsze z roztargnieniem, byle co mówić
Panie pracują.
KLARA
Mężczyźni tem gardzą
Lubo w tej pracy najprędsza obrona
Przeciw tym nudom, w które wieś obfita.
PANI DOBRÓJSKA
do Klary z nieukontentowaniem
Czy ty się nudzisz?
KLARA
Mnie się ciocia pyta?
GUSTAW
jak wprzódy
Słabym się czuje, kto szuka obrony.
KLARA
O sobież tylko myśleć nam wypada?
GUSTAW
pozierając 16 na Albina
Tak, i o bliskich – to pięknie i hojnie.
KLARA
ze wzrastającym zapałem
Bliski, niebliski może być znudzony.
ANIELA
do Klary na stronie
Klaro, daj pokój.
GUSTAW
zawsze obojętnie
Ogólna więc rada…
KLARA
Rady dość nigdy....
GUSTAW
sens kończąc
Dla popsutych dzieci.
KLARA
Wiem zatem, gdzie się zwracać.
GUSTAW
obojętnie
Do zwierciadła.
PANI DOBRÓJSKA
Klara nie może rozmawiać spokojnie.
Lada dmuchnięcie tę iskrę roznieci.
GUSTAW
wyciągając się na krześle
O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.
KLARA
urażona, ironicznie
Czy tak? Doprawdy? Nie byłabym zgadła,
Że moja mowa takie cuda sprawi./ Do Albina
Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.
ALBIN
z westchnieniem
I tego wzbraniasz?
KLARA
Ach, bo miary nié ma.
do Anieli
Żeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.
PANI DOBRÓJSKA
po krótkiem milczeniu
Pan Gustaw mógłby i słusznie się dziwić,
Że wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
Dla kogokolwiek przyjemną być może.
GUSTAW
mówi coraz wolniej
I owszem, owszem… wcale się nie dziwię…
Wieś jest przyjemna,/ Ziewa skrycie.
przyjemna prawdziwie.
KLARA
do Anieli na stronie:
Widzisz?
ANIELA
Co?
KLARA
Ziewa.
ANIELA
Grzeczny…!
KLARA
(sens